Finał NHL: Debiutant przesądził. Tampa Bay Lightning znów z Pucharem Stanleya (WIDEO)
Zespół Tampa Bay Lightning obronił Puchar Stanleya. W piątym meczu finału NHL do zwycięstwa wystarczył mu jeden gol zdobyty przez tegorocznego debiutanta.
"Błyskawica" w obecności kompletu 18 110 widzów w swojej hali Amalie Arena pokonała Montréal Canadiens 1:0, a w całej finałowej serii zwyciężyła 4-1 i jest drugim w XXI wieku zespołem, który obronił najważniejsze hokejowe trofeum.
Jako strzelec gola decydującego o zdobyciu pucharu do historii przeszedł Ross Colton, który w 34. minucie przed bramką dołożył tylko łopatkę kija do krążka świetnie podanego przez Davida Savarda.
Gol Rossa Coltona na wagę Pucharu Stanleya
24-letni Colton w tym sezonie debiutował w NHL. 24 lutego w swoim pierwszym występie przeciwko Carolina Hurricanes strzelił od razu gola zwycięskiego gola, a także jego drugie trafienie w lidze było na wagę wygranej. Ale w play-offach dał drużynie zwycięstwo po raz pierwszy.
O to, by ten gol wystarczył, zadbał w bramce jak zwykle znakomity Andriej Wasilewski, który zatrzymał 22 strzały rywali, zachował "czyste konto", został wybrany pierwszą gwiazdą meczu, a następnie odebrał Trofeum Conna Smythe'a dla najbardziej wartościowego gracza fazy play-off. Rosjanin bronił z najlepszą w rozgrywkach postsezonowych skutecznością 93,7 %, średnio wpuszczał 1,9 gola na mecz i zaliczył 5 "czystych kont". To najwyższa liczba meczów bez wpuszczenia bramki w jednych play-offach od 2004 roku, gdy tyle samo mieli dwaj finaliści - Nikołaj Chabibulin z Lightning i Miikka Kiprusoff z Calgary Flames. Klub z Tampy zdobywał wtedy swój pierwszy z trzech Pucharów Stanleya.
Wasilewski wyśrubował swój niezwykły rekord NHL, bo już po raz piąty z rzędu zagrał "na zero" w meczu decydującym o zwycięstwie jego drużyny w serii play-off. Zaczął tę passę w ubiegłorocznym finale z Dallas Stars, a w tych play-offach nie pozwolił rywalom strzelić gola w żadnym z ostatnich meczów serii.
O ile ekipa Lightning zdobyła drugi puchar z rzędu, to jeden z jej graczy Pat Maroon ma już trzeci kolejny, bo był także w mistrzowskiej drużynie St. Louis Blues w 2019 roku.
Drużyna z Tampy prowadziła w finale z Canadiens już 3-0, ale w poniedziałek przegrała mecz numer 4. Podopieczni Jona Coopera nie zwykli jednak w play-offach przegrywać dwa razy z rzędu. Po raz ostatni zdarzyło im się to w 2019 roku. Od tego czasu 14 razy z rzędu na porażkę reagowali zwycięstwem w kolejnym spotkaniu. To najdłuższa taka seria w historii ligi.
Zespół z Florydy jest pierwszym, który zdobył Puchar Stanleya na własnym lodzie od 2015 roku, gdy Chicago Blackhawks właśnie z nim wygrali przed własną publicznością. To duża odmiana w porównaniu z zeszłym rokiem, gdy trofeum gracze Lightning odbierali przy pustych trybunach na neutralnym terenie w "bańce" w Edmonton.
- Pukaliśmy do tych drzwi przez wiele lat - powiedział po finale trener Cooper. - Teraz to, że mogliśmy to zrobić dwa razy rok po roku dodatkowo cementuje tę grupę. Oni są wyjątkowi.
Wręczenie Pucharu Stanleya
Podobnie jak przed rokiem zwycięzcą klasyfikacji punktowej play-offów został Nikita Kuczerow (32 punkty w 23 meczach), a najlepszym strzelcem znów Brayden Point (14 goli w 23 meczach). Point w ogóle nie trafił jednak do siatki w finale, a gola nie zdobył w żadnym z 6 ostatnich meczów. Przed tą serią strzelał w 9 spotkaniach z rzędu, co jest drugą najdłuższą strzelecką passą w historii play-offów.
Kuczerow po meczu wbił szpilkę kibicom z Montrealu, nawiązując do poniedziałkowego spotkania numer 4 w tym mieście. - Nie chcieliśmy tam wracać. Kibice w Montrealu po ostatnim meczu zachowywali się tak, jakby zdobyli Puchar Stanleya. Naprawdę, to jakieś żarty - powiedział.
Po raz 27. z rzędu po Puchar Stanleya sięgnęła drużyna ze Stanów Zjednoczonych. Canadiens z 1993 roku są ostatnim do tej pory kanadyjskim mistrzem NHL. W tym roku grali w finale po raz pierwszy od tamtego czasu. Do play-off weszli z ostatniego dającego awans 4. miejsca w dywizji północnej z najgorszym punktowym dorobkiem ze wszystkich drużyn, ale po drodze wyeliminowali wyżej notowane zespoły Toronto Maple Leafs, Winnipeg Jets i Vegas Golden Knights.
Mimo że mało kto spodziewał się "Habs" w finale, zawodnicy po porażce byli rozczarowani tym, że ich przygoda dobiegła końca.
- Nic nam po moralnych zwycięstwach - skomentował Brendan Gallagher. - Na początku sezonu rozmawialiśmy o tym jako grupa i naszym celem było znaleźć się tu. Wiem, że zaskoczyliśmy wiele osób, ale oczekiwaliśmy, że to my będziemy teraz świętować i dlatego to tak bardzo boli.
Tampa Bay Lightning - Montréal Canadiens 1:0 (0:0, 1:0, 0:0)
1:0 Colton - Savard - McDonagh 33:27
Strzały: 30-22.
Minuty kar: 8-8.
Widzów: 18 100.
Stan serii: 4-1. Puchar Stanleya dla Tampa Bay Lightning.
Skrót meczu
Komentarze