Protokół - zło konieczne
Praca rozjemców na lodzie oceniana jest przez obserwatora, który wystawia im „noty za styl.” Po meczu zostaje jeszcze jeden ślad - dokument, który już oceniany przez nikogo nie jest i dlatego jego zawartość woła najczęściej o pomstę do nieba.
Mało który protokół dorównuje swojemu poziomowi nawet tak krytykowanej lidze jak polska. Błędów jest w nich, co nie miara - począwszy od wpisywania złych numerów zawodników, poprzez podawania błędnych piątek przy golach po złe nazwiska asystentów.
I nie chodzi tu tylko o te błędy, które mogą się przytrafić w natłoku zdarzeń, a które wykryć można najczęściej po analizie skrótu w telewizji, ale o zwykłe niechlujstwo czy brak elementarnej wiedzy, który wyłapać może każdy, kto tylko baczniej przyjrzy się zapisanym rubrykom, a podane tutaj przypadki, to zbiór z ostatnich protokołów.
Pierwsza kategoria to błędy wynikłe z chaosu - oczywiście najbardziej rzutują na gole i asysty - czasami bramka pada w takim zamieszaniu, że ciężko coś zauważyć, ale nawet to, do końca sędziego nie usprawiedliwia. Bowiem zawsze w przypadku wątpliwości nie tylko może, ale i powinien skonsultować sytuację z asystentami - mamy więc trzy osoby, które są tutaj odpowiedzialne za poprawność.
Druga kategoria, to niechlujstwo. W jego wyniku mamy asystę zawodnika, którego podobno nie było wtedy na lodzie - nikt nawet nie zadaje sobie trudu, żeby to zauważyć, nie mówiąc o poprawieniu. Czasami pojawia nam się w protokole zawodnik znikąd - kufel mleka z miodem temu, kto potrafi powiedzieć jaki zawodnik w Podhalu gra z numerem 35?
Zapomina się też o tym, że jedna z drużyn wycofała bramkarza. Nawet jak gol padnie do pustej bramki, bramkarz ma wpisane dumnie 60:00, a ostatnio był przypadek, że czas gry został bezpodstawnie uszczuplony o sekundy, które golkiper spędził w boksie w skutek sygnalizowanej kary.
Za piątki odpowiada sędzia karowy, który przy stoliku też zawsze może skonsultować wyniki swojej obserwacji, ale często tego nie robi, bądź jest zbywany - „wpisz sobie tego i tego” więc najwięcej błędów jest właśnie tutaj. W końcu +/- nie jest aż taki ważny jak asysty, a asysty jak bramki.
Trzecią kategorią są braki w wykształceniu - mimo szkoleń nie wszyscy są w stanie poradzić sobie z natłokiem serwowanej wiedzy.
I tak, pojawia się tutaj wpisywanie numerów zawodników przy karach technicznych, a najwięcej radosnej twórczości jest przy dopisywaniu strzałów przy rzutach karnych, co mecz to inne pomysły, za które odpowiedzialność ponoszą sędziowie bramkowi.
Żeby raz na zawsze wyeliminować, choć ten jeden błąd podajemy, że w karnych dolicza się tylko jeden strzał, ten, po którym padł decydujący gol, a bramkarzom już nic nie dopisuje się do strzałów obronionych.
Do tej pory nie było zbyt wielkich szans, żeby wyłapać większość błędów - to, co było napisane, było rzeczą świętą. Na szczęście czasy się zmieniają, i otrzymujemy szereg innych możliwości - oprócz artykułów w gazetach, portalach, czy skrótów w telewizji, mamy jeszcze transmisje sportowe w TVP Sport i tvp.pl, a przede wszystkim nieoceniony w takich sytuacjach youtube.
Teraz praktycznie każdy ma wystarczające możliwości, żeby wgryźć się w „oficjalne” dane i trochę w nich namieszać.
Może ta świadomość spowoduje wzrost rzetelności? W końcu chyba wszystkim powinno zależeć na prawdziwych informacjach i statystykach. Zwłaszcza tym, którym za to płacą...
HSK
Komentarze