Jaros: Wiele nauczyłem się od Sidorenki
Marcin Jaros podpisał w czwartek roczny kontrakt z Aksam Unią Oświęcim. W piątek, po trzyletniej przerwie, zdobył swojego kolejnego gola dla biało-niebieskich.
- Cieszę się, że wróciłem w dobrym stylu. Jestem zmobilizowany do dalszej pracy - przekonuje sympatyczny skrzydłowy. Dodaje też, że w Oświęcimiu czuje się świetnie: - To moje rodzinne miasto. Tutaj się wychowałem, dorosłem i poznałem wielu wspaniałych ludzi.
Jednym z nich był Andrei Sidorenko, charyzmatyczny białoruski szkoleniowiec, który wywalczył z oświęcimskim klubem trzy tytuły mistrza Polski. Dla Jarosa "Car" był wielkim autorytetem. - To najlepszy trener z którym miałem okazję pracować. Sporo się od niego nauczyłem i wiele mu zawdzięczam - przyznaje 29-letni skrzydłowy.
To właśnie Białorusin odkrył talent Jarosa, z jego ust Marcin usłyszał też wiele gorzkich słów. - Wszystkie uwagi i docinki trenera Sidorenki utkwiły mi w pamięci. Wiem, że w ten sposób chciał mnie zachęcić do jeszcze cięższej pracy. Często zostawał ze mną po treningu i realizowaliśmy oddzielny program - wspomina.
Przypomnijmy, że popularny "Maliniak" poważną przygodę z seniorskim hokejem rozpoczął w ataku z Mariuszem Jakubikiem i Wojciechem Wojtarowiczem. Ich formacja przez oświęcimskich kibiców była pieszczotliwie nazywana "młodymi wilkami". - Niektórzy mówili, że byliśmy świetnym trio zarówno na lodzie, jak i poza nim. Wspólnie cieszyliśmy się z naszych bramek, celebrowaliśmy je w różny dziwny sposób. Mieliśmy po dwadzieścia lat, a bramki strzelaliśmy jak na zawołanie. Prawdą jest, że po meczach lubiliśmy chodzić do dyskoteki i troszkę poimprezować. Teraz wiele się zmieniło, ale miłość do hokeja wciąż tętni - nadmienia.
Jakie są cele Marcina Jarosa w obecnym sezonie? - Chciałbym zdobyć z Unią medal. Kolor kruszcu jest tutaj sprawą drugorzędną - wyjawia skrzydłowy, który według naszych statystyk zdobył dla Unii 103 bramki.
Komentarze