"Cały czas trzeba się starać"
Ten młody jastrzębski hokeista przed zakończeniem roku plasuje się na trzeciej pozycji w punktacji kanadyjskiej Polskiej Ligi Hokeja. Do tej pory, w rozegranych do tej pory spotkaniach uzbierał 38 oczek za 17 bramek i 21 asyst.
Przed nim naliście najlepiej punktujących znaleźli się jedynie Richard Kral iPetr Valusiak. Potencjał wychowanka Jastrzębskiego Klubu HokejowegoGKS Jastrzębie został doceniony przez szkoleniowca polskiejreprezentacji. Wiktor Pysz znalazł miejsce w kadrze dla MateuszaDanieluka, który nie tak dawno udowodnił, że występy w„biało-czerwonych” barwach jak najbardziej się mu należą,zdobywając bramkę w meczu z Rosją B podczas turnieju EIHC wSanoku.
Znajdujesz się wczołówce punktacji kanadyjskiej PLH. Czy grając w jednej formacjiz Kralem i Lipiną łatwiej zdobywa się bramki?
Mateusz Danieluk–Na pewno pomaga. Czeski hokej jest jednak trochę inny, niż polski.Myślę, że jeśli chodzi o grę naszej piątki, to doświadczeniemoich partnerów bardzo pomaga. Płynie z tego wiele korzyści nietylko dla mnie, ale i całej drużyny. Dobrze mi się z nimi gra,dzięki temu mogłem się czegoś nauczyć, na przykład tego w jakisposób trzymać krążek, żeby znacznie szybciej podać go dopartnera. Trzeba się dobrze rozejrzeć zanim się poda, a nie tylkowodzić „gumę”.
Patrząc na statystyki pierwszyatak wypada zdecydowanie lepiej od pozostałych. Zdobyliście do tejpory tyle bramek, co dwa pozostałe łącznie...
M.D. -Niby tak, ale przecież sami meczu nie wygramy... Te wyniki, któreosiąga nasza drużyna, to zasługa i efekt pracy całego zespołu, anie tylko jednej piątki. A to, że akurat my częściej punktujemywynika z faktu, że częściej jesteśmy na lodzie, wychodząc naprzewagi. Mamy więcej okazji, aby zdobywać te bramki. Jednakzwycięstwa w kolejnych meczach, to zasługa całej naszej drużyny.
Dużym powodem doradości są mecze przed własną publicznością, gdzie nie w ramachligowych zmagań nie odnieśliście jeszcze porażki. Ale sporopowodów do zmartwienia przynoszą mecze wyjazdowe. Z czego wynika tasłabsza postawa w spotkaniach poza „Jastorem”?
M.D. -Bardzo cieszy nas fakt, że wszystkie ligowe mecze u siebiewygrywamy. Na razie nie odnieśliśmy tutaj żadnej porażki. Oby takdalej, bo to świadczy o tym, że jesteśmy mocną drużyną nawłasnym terenie, z którą rywale powinni się liczyć. Gdybyśmymieli okazję rozpocząć play-offy u siebie, to byłby dla nasogromny plus. Z wyjazdami teraz jest już troszkę lepiej, bo w końcuzaczęliśmy wygrywać i poza własnym lodowiskiem. Na początkusezonu to była istna katastrofa. Chyba jeszcze nie „rozkminiliśmy”przyczyny tych wyjazdowych porażek. Nie wiem czy to jest jakaśniemoc... Gdyby udało nam się poznać przyczynę, to błyskawiczniebyśmy to wyprostowali i zaczęli grać lepiej. O to trzeba będziechyba zapytać jakiegoś... jasnowidza (śmiech).
Miejsce wpierwszej szóstce przed zbliżającymi się play-offami wydaje siępewniejsze, niż w ubiegłym sezonie...
M.D. -Chcielibyśmy być jak najwyżej w tabeli. Wiadomo, że im lepsze,wyższe miejsce, tym więcej korzyści. Musimy do samego końcawalczyć o każdy punkt i w kolejnych meczach zdobywać ich jaknajwięcej.
Czy drużynę zJastrzębia stać na medal w tym sezonie?
M.D. -Tą którą mamy? Według mnie tak. Mamy drużynę mocniejszą, niżw zeszłym roku. Trzeba trenować i jak się postaramy to myślę, żemoże coś z tego być. Trzeba się po prostu „spiąć” i graćdo samego końca najlepiej, jak potrafimy.
Wytypuj najlepszyi najgorszy mecz w Waszym wykonaniu w tym sezonie.
M.D. -Najlepszy mecz do tej pory zagraliśmy ostatnio w Krakowie. Pomimotego, że straciliśmy tam kilka bramek, to wygrać na wyjeździe ztaką drużyną nie jest łatwo, więc bardzo nas to zwycięstwocieszy. Trzeba mieć nie tylko odpowiednie nastawienie, motywację,ale i odrobinę szczęścia. Miejmy nadzieję, że takich meczówprzed zakończeniem sezonu będzie dużo więcej. Natomiast najgorszymecz zagraliśmy w Krynicy. To była totalna katastrofa... Mieliśmywyjechać stamtąd z trzema punktami, a przegraliśmy nie zdobywającani jednego.
W przerwachligowych rozgrywek grasz w reprezentacji. W tym roku reprezentanci napewno nie mogą narzekać na nudę. Sporo było tych meczów, którerozegraliście w „biało-czerwonych” barwach.
M.D. - Wtym roku trochę tego było... Ale to cieszy, bo można pograć zdobrymi drużynami i fajnie ograć. Wiadomo, że im częściej gramytakie mecze, tym lepiej. Później w pewien sposób przeklada się torównież na ligę. Z drugiej strony znowu ilość tych spotkańtroszeczkę przygniata i czasem chciałoby się już odpocząć, alenie można, bo trzeba jechać na kadrę. Jednak gra w kadrze jestprzede wszystkim wyróżnieniem. Nie wyobrażam sobie, żeby odpuścićsobie wyjazd na zgrupowanie. Nie ma takiej możliwości, żebystwierdzić, że na przykład w tej przerwie rozgrywek ligowych sobieodpocznę, a na kadrę pojadę innym razem. Cały czas trzeba sięstarać i udowadniać swoją wartość.
Podczas meczu zRosją B, z którą reprezentacja zmierzyła się na turnieju wSanoku, zostałeś wpisany na listę strzelców jako zdobywca drugiejbramki. Pojawiły się jednak komentarze, że ta bramka nie do końcabyła Twoja...
M.D. - Słyszałemtakie coś, ale ja ten krążek zbiłem, po czym wpadł do bramki.Oglądając powtórki rzeczywiście można tego nie zauważyć napierwszy rzut oka. Ale jeśli ktoś się zna i na to popatrzy tojednak zauważy, że nie było takiej możliwości, żeby krążek postrzale Maćka Urbanowicza wpadł do siatki. Jeśli to nie ja gowbiłem, to może któryś z obrońców, ale ktoś musiał dotknąć„gumę”. Czułem, że wbijam ten krążek, więc myślę, żezasłużenie sędzia przypisał mi zdobycie tej bramki.
O ile w Sanokuposzło Wam całkiem dobrze, to już na Ukrainie nie wypadliściezbyt dobrze...
M.D. -Na tym ostatnim turnieju Ukraina zagrała lepszym składem, niżwcześniej. Kazachstan sam w sobie jest trudną do pokonania drużyną.To były mecze „na styku”, ale niestety je przegraliśmy. Poprostu popełniliśmy więcej błędów od rywali.
Mamy koniec roku2010, jakie są Twoje marzenia, związane z nadchodzącym?
M.D. -Są dwie ważne sprawy. Pierwsza – aby jak najlepiej wypaść wplay-offach, zajmując jak najwyższe miejsce. Druga – dotyczącanie tylko najbliższego roku, ale i kolejnych – aby jak najdłużejgrać bez żadnych kontuzji.
Komentarze