Mistrz, mistrz Cra-co-via!
Hokeiści Cracovii zdobyli dzisiaj na krakowskim lodowisku ósmą mistrzowską koronę w jubileuszowym 75. sezonie ligowym! "Pasy" wygrały w finale play-off z GKS Tychy po raz trzeci.
Cracovia - GKS Tychy 4-0 (2-0, 1-0, 1-0)
1-0 D. Laszkiewicz - L. Laszkiewicz - Pasiut 7:17
2-0 Sarnik - Rutkowski - Guzik 9:04 czterech na czterech
3-0 L. Laszkiewicz - D. Laszkiewicz 26:52
4-0 Prokop 59:32
Sędziowali: Paweł Meszyński (Warszawa), Zbigniew Wolas (Oświęcim) - Jacek Bernacki (Sosnowiec), Artur Hyliński (Oświęcim). Kary: 6 - 8 (w tym 2 techn.) min. Widzów 2800 (nadkomplet).
Stan rywalizacji: 3-1 z bonusem dla Cracovii.
CRACOVIA: Radziszewski - Wajda, Kłys; L. Laszkiewicz, Pasiut, D. Laszkiewicz - Wilczek, P. Noworyta; Łopuski (2), Słaboń, Piotrowski - Witowski, Prokop; Kostuch (2), Dvořak, Martynowski - Šimka, Guzik (2); Sarnik, Rutkowski, Kosidło.
GKS: P. Jakubowski - Sokół (2), Majkowski; Bagiński, Šimiček, Woźnica - Kotlorz (2), Csorich; Vitek, Garbocz, Paciga - Gonera (2), Gwiżdż; Banachewicz, R. Galant, Witecki oraz Śmiełowski.
Bez Sobeckiego, Parzyszka, Krzaka i Jakeša, który rano poinformował że jest chory, tyszanie nie mogli zrobić krzywdy Cracovii. Zresztą od początku "Pasy"uzyskały przewagę i bramki wydawały się być kwestią czasu. W 8 minucie z ławki kar wyjechał Kotlorz i wówczas zza bramki podawał Leszek Laszkiewicz, a jegobrat z bliska dopełnił formalności. Po upływie niespełna dwóch minut było już 2-0; Rutkowski zagrał do Sarnika, który wyciągnął Jakubowskiego i skierował"gumę" do pustej siatki. Tyszanie starali się kontrować, ale czynili to jakby nie wierząc w możliwość odniesienia sukcesu. - Mecz dobrze się dla nas ułożył -powiedział bramkarz Radziszewski.
Na początku drugiej tercji dominacja krakowian nie podlegała dyskusji, a jej uwieńczeniem był piękny gol Leszka Laszkiewicza. Minął Majkowskiego i Sokoła, bytechnicznym uderzeniem pokonać Jakubowskiego. W 28 minucie tyszanie powinni zdobyć gola, ale Galant mając przed sobą otwartą bramkę trafił w parkan leżącego"Radzika". Od połowy tej odsłony Cracovia przestała forsować ostre tempo gry i oddała inicjatywę tyszanom. Ci jednak nie mieli atutów, aby pokonać golkipera"Pasów" i odwrócić losów rywalizacji.
W ostatniej tercji GKS za wszelką cenę próbował zaatakować, ale krakowianie kontrolowali wydarzenia na tafli, zwalniali tempo gry i skutecznie przeszkadzali.Im się nie śpieszyło, bowiem mieli w zapasie aż trzy gole. W 57 minucie kontra w wykonaniu Martynowskiego skończyła się trafieniem krążkiem w słupek. Wynik ustalił na 28 sekund przed końcową syreną Prokop, który strzelił z lewego koła bulikowego. Niedzielne spotkanie nie mogło zachwycić, choć zgromadziło największą w Krakowie ilość kibiców w tym sezonie. To był jednak mecz na wagę mistrzostwa Polski i zimna kalkulacja wzięła górę nad widowiskowością.
Po spotkaniu spłonął tradycyjny kapelusz na kiju kapitana drużyny - Daniela Laszkiewicza.
- Koniec był dla nas rewelacyjny. Dzisiaj była twarda walka, ale byliśmy lepsi i kontrolowaliśmy grę. Dziękuję chłopakom. dziękuję profesorowi Filipiakowi - powiedział trener Cracovii, Rudolf Rohacek.
* * *
Krakowianie z tyszanami po raz czwarty zagrali w finale play-off i po raz czwarty okazali się lepsi. Warto podkeślić, że z 20 finałowych meczów Cracoviawygrała aż 15.
2006 rok
Cracovia – GKS Tychy 4-1 (3-2, 7-6 po karnych, 5-3, 2-3 po karnych, 5-1)
2008 rok
Cracovia – GKS Tychy 4-2 (5-1, 1-2, 3-2, 1-2 po dogrywce, 3-2 po karnych, 2-0)
2009 rok
Cracovia – GKS Tychy 4-1 (5-4 po karnych, 2-1, 3-4, 3-1, 7-0)
2011 rok
Cracovia - GKS Tychy 3-1 (8-1, 7-3, 1-2 po karnych, 4-0)
Warto wyjaśnić, że niektóre źródła podają 9. tytuł Cracovii. Uwzględniają bowiem 1948 rok, kiedy mistrzostwa się nie odbyły w związku z udziałemreprezentacji w Igrzyskach Olimpijskich w St Moritz. Po powrocie kadrowiczów nagła odwilż storpedowała turniej finałowy i zdaniem niektórych przyznano tytuł mistrzowi z 1947 r., czyli Cracovii. Nie ma na to w związkowym archiwum żadnych dokumentów, a wydany ostatnio 600-stronicowy "IIHF Media Guide & Record Book2011" nie uznaje mistrza Polski w 1948 r.
AnGo
Komentarze