Stoczniowiec siódmy
Stoczniowiec Gdańsk zachował twarz przed własną publicznością, i rozgromił Zagłębie Sosnowiec 10-1. - Nie otrzymujemy pensji od 4 miesięcy, więc w głowach zawodników było raczej poszukiwanie pracy, niż poszukiwanie zwycięstwa w tym meczu - komentował drugi trener Zagłębia, Mariusz Kieca. - Zmobilizowaliśmy się dla naszej publiczności, a naszą największą gwiazdą był Aron Chmielewski, który pokazał, na co go stać - komplementował Stoczniowców Tadeusz Obłój.
Wszystko zaczyna się po myśli Stoczniowców, którzy zdecydowanie dominują na tafli, i już po pierwszej tercji prowadzą 4-1. Dla gospodarzy strzelają Skutchan, Strużyk i dwukrotnie Chmielewski, z czego raz po indywidualnej akcji. Jednak na wyróżnienie zasługuje akurat jedyna bramka zdobyta przez gości. W 7 minucie gdańskim obrońcom urywa się Baca, który wyjeżdża sam na sam i pewnym strzałem pokonuje Odrobnego, zdobywając tym samym swoją pierwszą bramkę na ekstraligowych taflach. - Sebastian kontynuuje hokejowe tradycje swojej rodziny, a jego zapał i wola walki były dzisiaj godne naśladowania, dlatego wybieram go na zawodnika tego spotkania - docenił postawę młodego napastnik trener Mariusz Kieca. - Tacy zawodnicy udowadniają, że zamiast płacić grube pieniądze 30-paroletnim obcokrajowcom, należy inwestować i dawać szansę młodym polskim wychowankom. Taki młody zawodnik jeśli sezon czy dwa posiedzi na ławie, to zrezygnuje z hokeja, a my w jego miejsce ściągamy jakichś emerytowanych zawodników, którzy nie potrafią zdobyć w lidze więcej punktów od dobrych zawodników krajowych.
W drugiej tercji tempo znacznie spada, a jedynym godnym zauważenia akcentem tej części spotkania byłaby ładna brama zdobyta dla Stoczniowców przez Skutchana, gdyby nie niecodzienny skład gospodarzy. Oto bowiem w przedmeczowym zestawieniu zawodników Stoczniowca w czwartej piątce obok Janecki i Kantora pojawia się nazwisko ... Sylwestra Solińskiego, standardowo - bramkarza Stoczniowców. Kibice co rusz skandują nazwisko swojego golkipera, którzy w sezonie rozegrał wiele świetnych spotkań na bramce, a teraz siedzi w stroju zawodnika z pola. Wreszcie przy owacji trybun na kilka minut przed przerwąSolo wyjeżdżą na lód, i jest nawet bliski strzelenia bramki, lecz w decydującym momencie sosnowieccy obrońcy pokazują mu, co znaczy gra ciałem. Niezadowolony Solo postanawia odegrać się na atakującym go zawodniku, dzięki czemu gdańscy kibice mogę obejrzeć efektowną wymianę ciosów między Jaskólskim i Soliński, która trwa przez dobre kilkadziesiąt sekund. Zjeżdżający zawodnicy dostają owację na stojąco, a schodzący na przerwę kibice mają temat do rozmów.
Trzecia tercja to znowu festiwal bramek w wykonaniu gospodarzy, przy kompletnym braku skuteczności wśród gości. Tym razem do trafień Macieja Rompkowskiego, Tomasza Ziółkowskiego i Artura Kosteckiegoswoje kolejne dwa trafienia dokłada Aron Chmielewski, którego trener Tadeusz Obłój wybiera zawodnikiem meczu. - Aż wyściskałem Arona z radości, zagrał dzisiaj wielki mecz, pokazał, na co go stać, w statystyce strzelców w lidze zajął drugie miejsce, tuż za Leszkiem Laszkiewiczem, co najlepiej pokazuje, jaki talent mamy w Gdańsku. I takich talentów jest tutaj więcej, więc gdyby tylko znalazł się sponsor, który pozwoliłby naszej drużynie dobrze przygotować się do następnego sezonu, z pewnością utarlibyśmy nosa każdemu zespołowi w naszej lidze. Zresztą - w tym sezonie też moglibyśmy być niespodzianką, niestety nie mogłem skorzystać z wszystkich uzdolnionych zawodników, którzy w czasie naszych meczów albo tuż przed nimi musieli grać z juniorami. Nigdzie na świecie nie widziałem, żeby rozgrywki drużyny juniorów były ważniejsze od rozgrywek seniorów, a jestem pewien, że z naszymi młodymi talentami osiągnęlibyśmy znacznie więcej. Przecież Aron Chmielewski to 19-latek, jeszcze dwa lata temu w ogóle nie było go w składzie. Podobnie Szymon Marzec - to jego pierwszy sezon w Ekstralidze, a już zdobył 8 bramek. Zastanawiam się, jak by ci zawodnicy grali, gdyby równolegle nie musieli jeszcze od czasu do czasu rozgrywać meczów z juniorami. I jakby zagrał cały zespół, gdyby mógł wszystkie mecze zagrać na 4 piątki, które teoretycznie mieliśmy - a z których nie mogliśmy korzystać - kończył Tadeusz Obłój.
Na koniec należy jeszcze odnotować kilka dobrych interwencji debiutującego na ekstraligowych taflach Bartosza Mazy, który w trzeciej tercji zastąpił żegnanego owacjami na stojąco Przemysława Odrobnego. Kibice przez długa chwilę skandowali imięswojego goalie, jakbyobawiając się, że już długo nie zobaczą go między słupkami bramki Stoczniowca.Nikt tego nie mówił otwarcie, ale w kuluarach trudno było znaleźć optymistę, który postawiłby na pozostanie Przemka w Stoczniowcu na kolejny sezon. Optymizmu nie tracił jedynie prezes Stoczniowca, Adam Petrasz, który na konferencji pomeczowej opowiadał zgromadzonym o swoich planach na najbliższy miesiąc. - Jestem po rozmowach z dużymi sponsorami, wśród których znajdują się TP SA i PGNiG, które wyraziły zainteresowanie sponsorowaniem Stoczniowca, jeżeli spełnimy ich pewne warunki. Daliśmy sobie 14 dni na dopracowanie porozumienia, ponieważ decyzje w pewnych sprawach wymagały moich konsultacji i załatwieniana miejscuspraw, których na razie nie chciałbym ujawniać. Od poniedziałku zaczynam rozmowy z zawodnikami, w pierwszej kolejności z tymi, którzy wyjeżdżają na kadrę, będę im przedstawiał plany na przyszłość, mam nadzieję, że uda się nam utrzymać cały skład.
Czy siódme miejsce Stoczniowców można uznać za sukces? Biorąc pod uwagę kompletny brak okresu przygotowawczego, budżet, a właściwie protezę budżetu łataną kilkakrotnie w ciągu roku, brak możliwości skorzystania z zawodników, którzy byli oddelegowani do rozgrywek juniorskich, brak siłowni, sali treningowej, podstawowego sprzętu aerobowego czy nawet profesjonalnego sprzętu zawodniczego - z pewnością tak.
Czy ósme miejsce Zagłębia można uznać za sukces? Tym bardziej, gdyż problemy, z którymi borykają się gdańszczanie w wielu wypadkach powtarzają się w Sosnowcu z większym natężeniem, z zespołu w trakcie sezonu odszedł trzon zarówno zawodników krajowych, jak i obcokrajowców, a klub miał problemy z uregulowaniem swoich opłat do PZHL-u nawet na początku fazy play-off.
Kibicom i zawodnikom obu drużyn - a pewno i większości drużyn w PLH - należy życzyć jedynie lepszych sezonów, w których pozasportowe aspekty nie będą brały góry nad sportową rywalizacją. Żeby jednak te życzenia się spełniły, potrzeba u steru polskich klubów sterników, którzy dobrym zarządzaniem i ciężką pracą będą potrafili tym życzeniom pomóc. A właściwie - czy tylko u steru klubów?
Stoczniowiec Gdańsk - Zagłębie Sosnowiec 10-1 (4-1, 1-0, 5-0)
Przeczytajrelację LIVEze spotkania.
Komentarze