Bez analiz wideo
Minęły emocje związane z drugą rundą Pucharu Kontynentalnego. Tymczasem jeszcze na moment warto pochylić się nad spotkaniem sanoczan z Coroną Braszów, a konkretnie nad pierwszym trafieniem dla Rumunów, które zostało zdobyte... łyżwą.
Przypomnijmy, że w 14. minucie Magor Tivadar Petres pokonał Bryana Pittona. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż użył do tego łyżwy, co oczywiście jest niezgodne z przepisami. Sanoczanie od razu zaczęli protestować, ale sędzia ostatecznie zaliczył trafienie.
Hokeiści z grodu Grzegorza liczyli, że sędzia sprawdzi przynajmniej zapis wideo, ale... w hali nnie było aparatury do analiz. Dlatego też arbiter główny, Alex Lezzeri, skonsultował się z sędziami liniowymi (z Rumunii!), a ci poinformowali go, że krążek odbił się od kolana zawodnika Corony. I temat ucięty...
Rozmawialiśmy ze znajomymi dziennikarzami z Węgier i dowiedzieliśmy się, że w lidze MOL nie ma ani sędziów bramkowych, ani kamer zamontowanych nad bramkami.
- Aby zaliczyć bramkę, nie trzeba sprawdzać zapisu wideo.W meczach Pucharu Kontynentalnego nie jest on wymagany.- stwierdził Adam Steiss, rzecznik prasowy Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie.
Jak udało nam się ustalić, w Braszowie byłaby możliwość sprawdzenia zapisu wideo. Posłużyć do tego mogły nagrania i aparatura miejscowej telewizji. Sęk w tym, że ta transmitowała tylko wieczorne spotkanie, z udziałem gospodarzy. Dyrektoriat zawodów odrzucił ten pomysł, kierując się regułą sprawiedliwości.
W tym miejscu należy zadać sobie pytanie, co stałoby się wówczas, gdyby podobny gol okazał się tym decydującym o awansie do kolejnej fazy?
Komentarze