Mocniejsze nerwy i precyzja
Dopiero seria rzutów karnych wyłoniła zwycięzcę meczu Orlik Opole-Naprzód Janów. Po regulaminowym czasie gry i dogrywce było 0:0. Najazdy lepiej wykonywali janowianie.
Mecze pomiędzy beniaminkami hokejowej ekstraligi zawsze dostarczały dużych emocji. Były bardzo wyrównane i trzymały w napięciu do ostatnich sekund. Orlik co prawda częściej wygrywał, ale w tym meczu musiał uznać wyższość rywala. Najlepszymi zawodnikami w obu ekipach byli niewątpliwie bramkarze John Murray i Michał Elżbieciak, którzy przez 65 minut pozostali niepokonani. A przyznać należy, że okazji nie brakowało ani Orlikowi, ani zawodnikom z Naprzodu.
W pierwszej tercji stroną przeważającą byli gospodarze, jednak zabrakło skuteczności i wykończenia akcji. W drugiej odsłonie meczu gra się wyrównała, ale nikt nie osiągnął przewagi w postaci bramki. Trzecia tercja również nie przyniosła rozstrzygnięcia i mieliśmy dogrywkę. Na 40 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry na ławkę kar powędrował Igor Sarna i wiadomo było, że w przypadku dogrywki to gospodarze będą w uprzywilejowanej pozycji.
W dogrywce jednak sędzia podjął dziwną decyzję i nakazał grę 5 na 4. Przewagi opolanie nie wykorzystali, Janów też nie zdoła pokonać Murraya, więc o wszystkim zdecydowały karne. Orlik ostatnimi czasy był dobry egzekutorem w tej części gry, jednak z dzisiejszej trójki wybrańców, ani jeden nie zdołał pokonać Michała Elżbieciaka, za to Marcin Frączek w trzeciej próbie pokonał Murraya i to Naprzód wraca do Katowic z dwoma punktami.
- Zastanawiałem się właśnie, kiedy ostatni raz miałem okazję grać w meczu, w którym wynik był bezbramkowy. Świetna postawa bramkarzy, ale myślę że i tak więcej roboty miał bramkarz gospodarzy. Mieliśmy więcej okazji, ale brakowało zimnej krwi i spokoju w grze. Zagraliśmy bardzo dobrze taktycznie, graliśmy to co chcieliśmy i to był chyba pierwszy mecz gdzie przez 60 minut wykonywaliśmy założenia taktyczne. Cieszymy się ze zwycięstwa, bo w poprzednim meczu długo prowadziliśmy i daliśmy sobie odebrać zwycięstwo, tak więc dzisiaj był rewanż- powiedział po meczu trener Naprzodu Waldemar Klisiak.
- Spodziewałem się, że ten mecz będzie wyrównany i bardzo zacięty jak wszystkie dotychczasowe i taki był. My dużo lepiej graliśmy w pierwszej tercji i tam stworzyliśmy 5 stuprocentowych sytuacji i powinniśmy rozstrzygnąć ten mecz. W drugiej tercji mecz się wyrównał, my popełniliśmy kilka błędów Naprzód mógł strzelić kilka bramek, ale nie strzelił. Generalnie uważam, że bardzo słaba skuteczność z obu stron, a dobra postawa bramkarzy. Karne to jest łut szczęścia, wygrywa ten kto ma więcej opanowania, a dzisiaj był to Naprzód- dodał z koleiJacek Szopiński, trener Orlika.
Orlik Opole - Naprzód Janów (0:0, 0:0, 0:0, d. 0:0, k. 0:1)
0:1 - Frączek - decydujący rzut karny
Rzuty karne:
Orlik: Harcharik (-), Fabry (-), Mat. Rompkowski (-).
Naprzód: Ł. Elżbieciak (-), Frączek (+).
Sędziowali: Sebastian Molenda (główny) - Dariusz Pobożniak, Sebastian Adamoszek (liniowi).
Minuty karne: 12-8
Strzały: 32-22
Widzów: 350.
Orlik: Murray - Kostek, Semiannikow; Szczurek, Szydło (2), F. Stopiński (2) - Sznotala, M. Stopiński; Fabry, Korzeniowski, Wirołajnen - Bychawski (4), Sordon (2); Rompkowski, Harcharik, Łymański oraz Gawlik, Zwierz (2), Obrał, Wójcik.
Trener: Jacek Szopiński.
Naprzód: M. Elżbieciak (2) - Kurz (2), Podsiadło; Sękowski, Jakubik, Stachura - Kulik, Działo; Pohl, Frączek, Gryc - Kosakowski, Sarna (2); Radwan, Holy, Malicki - Rasikoń, Zielosko; Ł. Elżbieciak, Podsiedlik, Piper (2).
Trener: Waldemar Klisiak.
Komentarze