Nicolas Besch: Nie liczy się jak drużyna wygląda na papierze, liczy się to, jak gra
- Przez ostatnie lata nigdy drużyna, która była liderem tabeli nie wygrywała mistrzostwa. Uważam, że nie ma co się nad tym zastanawiać. W play-offach po prostu musimy wygrać z każdym - przekonuje Nicolas Besch, obrońca GKS Tychy.
Spotykamy się chwilę po Twoim powrocie ze zgrupowania. Chyba nie masz tak dobrego nastroju jak siedmiu reprezentantów Polski, którzy wygrali w Toruniu?
- Faktycznie turniej w Danii był dla nas bardzo ciężki. Potraktowaliśmy go treningowo, ponieważ nie mieliśmy pełnego składu. Trener testował wielu młodych i utalentowanych zawodników. Pomimo, że wynik sportowy nie był najlepszy to cieszę się, że mogłem wystąpić w reprezentacji. To zawsze miła odskocznia od klubowej codzienności.
Tuż po przerwie na zgrupowanie kadry czeka was mini maraton wyjazdowy i mecze z wyjątkowo wymagającymi rywalami.
- Czekają nas teraz ciężkie mecze, ale musimy dać z siebie wszystko i zawalczyć o jak najlepsze miejsce przed fazą play off. Trenowaliśmy bardzo ciężko i mamy nadzieję, że właśnie teraz przyniesie to oczekiwane efekty.
W ostatnim czasie lider rozgrywek co chwilę się zmienia. To ważne, aby do PO przystąpić z pierwszego miejsca?
- Według mnie nie jest to najważniejsze. Ważne, abyśmy nie byli na czwartym miejscu, bo to ono jest w moich odczuciach najgorsze. Pierwsza czy druga lokata w tabeli to już tak naprawdę bez znaczenia. Przez ostatnie lata nigdy drużyna, która była liderem tabeli nie wygrywała mistrzostwa. Uważam, że nie ma co się nad tym zastanawiać. W play offach po prostu musimy wygrać z każdym.
Jesteście na ostatniej prostej. Nad czym teraz najwięcej pracujecie?
- Ostatnie treningi poświęcamy na trenowanie przewag, które ostatnio zupełnie nam nie wychodzą. Skupiamy się również na taktyce.
Dwa lata temu złoto z Cracovią, rok temu złoto z Sanokiem. Przynosisz szczęście swoim drużynom. W Tychach będzie tak samo?
- Liczę na to. Wiadomo, że każdy zawodnik gra o najwyższe cele jak puchar czy mistrzostwo. My Puchar Polski już zdobyliśmy i teraz skupiamy się nad złotem Mistrzostw Polski. Zespoły są w tym sezonie bardzo wyrównane, więc na pewno łatwo nie będzie. Przygotowywaliśmy się bardzo solidnie. Musimy zagrać na sto procent, aby na koniec z czystym sumieniem przyznać, że daliśmy z siebie wszystko.
Ostatnio do drużyny dołączył Jaroslav Hertl. W końcu będziecie mogli zagrać na cztery formacje.
- Tak, to prawda. Mamy teraz ośmiu obrońców. Uważam, że każdy obrońca potrzebuje gry i ósmy zawodnik to trochę dużo. Czekają nas jednak PO, które są bardzo wyczerpującym etapem sezonu. Często zdarzają się kontuzje, więc dla sztabu trenerskiego dodatkowy obrońca był sprawą priorytetową. Mamy pełny skład i w razie jakiś komplikacji nie będziemy musieli się martwić.
Jak ocenisz szanse GKS Tychy w walce o złoto?
- W fazie play off nie liczy się jak drużyna wygląda na papierze, liczy się to jak gra. Uważam, że mamy bardzo duże szanse. Każdy z nas zagra na sto procent swoich możliwości. Możliwe, że napastnik, który niewiele strzelał w trakcie sezonu zasadniczego zabłyśnie właśnie w PO. Nigdy nie wiadomo. Rok temu Marek Strzyżowski przeciętnie zagrał w sezonie, natomiast mecze o stawkę zagrał znakomicie. My również mamy napastników, których stać na taką niespodziankę. Prawdopodobnie, jak co roku głównymi rywalami będzie Sanok i Kraków, który ostatnio się wzmocnił. Wszystko jednak zweryfikuje lód.
Skoro jesteśmy już przy temacie drużyny z Sanoka… Co sądzisz o ostatnim transferze Zenona Konopki?
- Na razie ciężko coś powiedzieć. Na pewno jest to znany zawodnik, który zagrał w najmocniejszej lidze świata. Najbardziej jest znany z tego, że wszczyna dużo bójek. Mam nadzieję, że w Polsce pokaże się również z innej strony i zagra na wysokim poziomie. Ściągnięcie zawodnika z myślą, aby wyrządził jakąś szkodę przeciwnikowi mija się z celem. Konopka to profesjonalista, więc nie powinno tak być. To znane nazwisko w świecie hokejowym i klub z Sanoka zrobił bardzo dobry ruch marketingowy.
Czego Ci życzyć w końcówce sezonu?
- Żebyśmy zagrali na sto procent i zakończyli sezon na pierwszym miejscu.
Komentarze