Do hat tricka zabrakło...
JKH GKS Jastrzębie pokonał wczoraj Unię Oświęcim 5:2, a spory udział w tym zwycięstwie miał Jan Steber. Czeski napastnik strzelił dwie bramki i zaliczył asystę. Gdyby Paweł Meszyński zaliczył mu prawidłowo zdobytego gola, „Jasiek” zakończyłby mecz z hat trickiem.
- Początek meczu nie ułożył się po naszej myśli. Przerwa w rozgrywkach najwidoczniej zrobiła swoje - przyznał Steber. - W drugiej szybko straciliśmy bramkę, ale na nasze szczęście czwarta piątka błyskawicznie doprowadziła do wyrównania. Później grało nam się już znacznie łatwiej i bramki zaczęły padać.
W 26. minucie sposób na Michala Fikrta znalazł właśnie Steber, ale sędzia Paweł Meszyński nie zaliczył tego trafienia. Nie zdecydował się sprawdzić zapisu wideo. Jak pokazały telewizyjne powtórki, arbiter z Warszawy popełnił błąd.
- Też wydawało mi się, że Maciek Urbanowicz stał przed polem bramkowym i w ogóle nie przeszkadzał bramkarzowi rywali. Sędzia widział to inaczej i nie mogliśmy z tym nic zrobić. Ja się tylko cieszę, że później udało mi się strzelić dwie bramki - mówił czeski napastnik.
Kibicom mogło podobać się zwłaszcza jego drugie trafienie, zdobyte po świetnym podaniu Urbanowicza. Steber w tej sytuacji znakomicie „zgubił krycie” i mógł spytać Fikrta, w który róg ma posłać mu krążek.
Jastrzębianie w niedzielę zmierzą się na wyjeździe z Comarch Cracovią. Pojadą tam jako lider rozgrywek. Przy Siedleckiego wygrali w tym sezonie jedno z dwóch spotkań.
- Oczywiście, że lepiej jest być liderem niż być na czwartym miejscu. Musimy być czujni, bo cały czas trwa walka, a każdy mecz może przesądzić o tym, że spadniemy na drugie czy trzecie miejsce- zakończył Jan Steber.
Komentarze