Persona non grata
Działacze sanockiego klubu skierowali do hokejowej centrali wniosek, w którym zaapelowali o to, by Maciej Pachucki nie prowadził spotkań ich zespołu. Wcześniej na taki sam krok zdecydowało się szefostwo GKS-u Tychy.
Czarę goryczy przelało wczorajsze spotkanie z Unią Oświęcim. Na pomeczowej konferencji prasowej Miroslav Fryčer zaznaczał, że dzięki arbitrowi z Gdańska, jego zespół mógł solidnie poćwiczyć grę w osłabieniu. - Przed play-offami było to bardzo cenne - ironizował trener mistrzów Polski.
Ale to nie wszystko. Maciej Pachucki i tak ma spore problemy z hokejową centralą. Działaczy związkowych mocno zabolały jego słowa, które wypowiedział tuż przed toruńskim turniejem EIHC.
- Pan Leszek Więckowski zadzwonił do pana Macieja Pachuckiego i zapytał czy przyjedzie do Torunia posędziować trzy mecze za 2,6 tysiące złotych, bez zwrotu kosztów dojazdu. Usłyszał w odpowiedzi: "A co, ja sobie wody naleję do baku"? - mówił w wywiadzie dla Interii Jacek Chadziński, wiceprezes PZHL.
Tajemnicą poliszynela jest fakt, iż gdański arbiter specyficznie rozliczał delegacje i w jednym z miesiąców z samego sędziowania zarobił w przedziale 14-18 tysięcy złotych.
Komentarze