GKS Tychy zwycięża. Ambitna postawa opolan
GKS Tychy pokonał PGE Orlika Opole 6:3 i objął prowadzenie w tabeli Polskiej Hokej Ligi. Tyszanie kontrolowali grę i przeważali w spotkaniu, ale słowa pochwały należą się zawodnikom gości, którzy zagrali tylko dwunastką w polu. Ich ambitna postawa przyniosła im trzy bramki, a swojej gry na pewno nie muszą się wstydzić.
Od początku meczu tyszanie mieli optyczną przewagę. Opolanie jednak grali bardzo ambitnie, często zagrażając bramkarzowi GKS-u Tychy. W 8. minucie gry Aleksiej Jefimienko był dobrze ustawiony przed bramką Jarosława Nobisa i zmienił tor lotu krążka po strzale Petra Novajovský'ego. Odpowiedź drużyny gości była błyskawiczna. Minutę później Bartłomiej Bychawski oddał strzał z linii niebieskiej. Krążek tuż przed Kamil Lewartowskim zbił Sebastian Szydło i wyrównał wynik spotkania.
W 11. minucie gry Tomáš Sýkora zwiódł kilku zawodników PGE Orlika Opole i oddał strzał z nadgarstka w samo okienko bramki. Siedem minut później świetny kontratak wyprowadził Oskar Rzekanowski, który wyczekał, aż Bartosz Ciura się położy i zagrał wzdłuż bramki do Arkadiusza Kostka, któremu pozostało tylko skierować krążek do siatki.
Drugą tercję tyszanie rozpoczęli fantastycznie. Już po 46. sekundach od jej wznowienia Gleb Klimienko wyprowadził drużynę na prowadzenie po technicznym strzale. Jarosław Nobis był bez szans. Dwie minuty później Bartłomiej Jeziorski świetnie obsłużył Mateusza Gościńskiego, który oddał strzał w kierunku bramki bezradnego golkipera gości. Następne minuty przebiegały pod dyktando gospodarzy, którzy mieli naprawdę dogodne sytuacje na podwyższenie wyniku, ale fantastycznie między słupkami radził dziś sobie golkiper PGE Orlika Opole. W 38. minucie gry Alexander Szczechura oddał strzał, ale krążek odbił się od słupka i wyszedł w pole gry.
Tyszanie trzecią tercję rozpoczęli niemal jak drugą odsłonę meczu. Nie minęła minuta kiedy Aleksiej Jefimienko dobił strzał Adama Bagińskiego do niemal pustej bramki. Drużyna gości nie zamierzała się poddawać. Po trzech minutach Kamil Lewartowski popełnił fatalny w skutkach błąd. Tyski bramkarz zgubił krążek za bramką, a odnalazł go Alexis Svitac, któremu pozostało tylko strzelić do bramki.
Ostatnie słowo należało jednak dla gospodarzy, bo Tomáš Sýkora wepchnął krążek za linię bramkową. Mecz zakończył się wynikiem 6:3, ale nie sam wynik zostanie zapamiętany, a ambitna gra gości z Opola. Na wyróżnienie zasługuje również Jarosław Nobis, który kilkakrotnie popisywał się niesamowitymi interwencjami.
– Gratuluję chłopakom zwycięstwa. Mieli kontrolę nad krążkiem przez całe spotkanie. Szkoda, że popełnialiśmy takie dziecinne błędy. Przeciwnik zagrał dziś bardzo dobrze w tercji defensywnej. Dużo krążków przyjmowali na siebie. Mieliśmy dużo dobrych sytuacji, ale nie wykorzystaliśmy tych stuprocentowych – podsumował spotkanie Andrej Husau, trener mistrzów Polski. – Patrzymy w przyszłość, następny mecz we wtorek i trzeba zapomnieć o dzisiejszym.
GKS Tychy – PGE Orlik Opole 6:3 (2:2, 2:0, 2:1)
1:0 - Aleksiej Jefimienko - Peter Novajovský, Andrij Michnow (07:21,5/4)
1:1 - Sebastian Szydło - Bartłomiej Bychawski, Arkadiusz Kostek (08:44, 5/4)
2:1 - Tomáš Sýkora - Mateusz Bryk (10:12)
2:2 - Arkadiusz Kostek - Oskar Rzekanowski (17:46)
3:2 - Gleb Klimienko - Aleksiej Jefimienko (20:46)
4:2 - Mateusz Gościński - Bartłomiej Jeziorski (22:17, 4/5)
5:2 - Aleksiej Jefimienko - Adam Bagiński, Mateusz Bryk (40:52)
5:3 - Alexis Svitac (43:26)
6:3 - Tomáš Sýkora - Andrij Michnow, Adam Bagiński (53:46, 5/4)
Sędziowali: Przemysław Gabryszak (główny) – Wojciech Moszczyński, Sławomir Szachniewicz (liniowi).
Strzały: 45-12.
Minuty karne: 6-10.
Widzów: ok. 600.
GKS Tychy: Lewartowski – Pociecha, Ciura; Klimienko, Cichy (2), Szczechura – Bryk, Górny; Jefimienko (2), Rzeszutko, Bagiński – Jeronau, Novajovský (2); Sýkora, Komorski, Michnow – Gościński, Kolarz, Jeziorski, Galant, Witecki
Trener: Andrej Husau.
PGE Orlik Opole: Nobis – Wojdyła, Kostek; Skrodziuk (2), Rzekanowski, Gorzycki – Bychawski (6), Miettinen; Kandziuba (2), Szydło, Svitac – Obrał, Ostapczuk
Trener: Jacek Szopiński.
Komentarze