Tyszanie o krok od mistrzostwa! (WIDEO)
W piątym meczu finału play-off GKS Tychy pokonał na własnym lodzie Comarch Cracovię 4:2. W rywalizacji do czterech zwycięstw trójkolorowi prowadzą 3:2 i jeśli wygrają w sobotę, obronią tytuł mistrzowski.
– Zagraliśmy dzisiaj dobry mecz, ale chyba każdy widział, że początek tego starcia po prostu przespaliśmy – powiedział Mateusz Gościński, jeden z architektów dzisiejszego zwycięstwa.
Początek dla Cracovii
W pierwszej tercji aktywniejsi byli krakowianie. Stworzyli sobie więcej groźniejszych sytuacji, co ukazywała też statystyka celnych strzałów 11-7. Kilka razy dobrym refleksem błysnął John Murray, który zatrzymał kąśliwe uderzenia Marka Tvrdoňa (8. minuta) i Michala Vachovca (12.). Po takich interwencjach ręce same składają się do oklasków.
W 13. minucie ładną kontrę wyprowadzili tyszanie. Andrij Michnow dograł do rozpędzającego się Mateusza Gościńskiego, ale jego uderzenie świetnie sparował Miroslav Kopřiva. Kibice trójkolorowych aż złapali się za głowy.
Tuż przed zakończeniem pierwszej odsłony goście objęli prowadzenie. Paweł Zygmunt wrzucił krążek na bramkę, a tyski golkiper odbił gumę kijem. Czający się pod bramką Jaakko Turtiainen uderzył z powietrza i guma zatrzepotała w siatce. Krakowianie po pierwszej tercji mieli więc jednobramkową zaliczkę.
Indywidualne błędy
Po zmianie stron lepiej radzili sobie tyszanie. Mocny forechecking sprawił, że podopieczniRudolfa Roháčka mieli spory problem z rozegraniem składnej akcji. Efekt? W 22. minucie wyrównał Tomáš Sýkora, który po podaniu Alexa Szczechury uderzył bez przyjęcia.
Gospodarze poszli za ciosem i chwilę później wyszli na prowadzenie. Tym razem błąd Macieja Kruczka przy wyprowadzaniu krążka wykorzystał Radosław Galant. Środkowy GKS-u wyjechał przed bramkę i strzałem, tuż nad parkanem, pokonał Miroslava Kopřivę.
Ale kapitan „Pasów” szybko zrehabilitował się za swój błąd i w 36. minucie, podczas gry w przewadze, zdobył wyrównującego gola. Spotkanie rozpoczęło się na nowo. Obie drużyny zdawały sobie sprawę z faktu, iż każdy - nawet najmniejszy - błąd może być tym decydującym, dlatego skupiły się przede wszystkim na uważnej grze w destrukcji.
132 sekundy prawdy
Niespełna cztery minuty przed końcem trzeciej tercji krążek pod bandą przejął Andrij Michnow i ruszył na bramkę. Kopřiva obronił jego strzał, ale wobec dobitki Mateusza Gościńskiego był już bezradny. Krakowianie reklamowali spalonego w polu bramkowym, ale sędziowie uznali gola po analizie wideo.
– Miałem w tej sytuacji dużo szczęścia, ale też dobrą robotę wykonali Andrij Michnow z Radkiem Galantem. Krążek spadł mi na łopatkę kija, więc musiałem tylko dokończyć dzieła – zaznaczył Gościński.
Pieczęć na zwycięstwie na 71 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry postawił Gleb Klimienko, który popisał się przepięknym strzałem pod poprzeczkę. Goście próbowali jeszcze manewru z wycofaniem bramkarza, ale nie przyniósł on żadnego efektu.
– Liczę jednak, że w sobotę wygramy i przyjedziemy do Tychów na decydujący mecz. Mam nadzieję, że to my wtedy sięgniemy po tytuł mistrzowski– zakończył Maciej Kruczek, kapitan Cracovii.
Powiedzieli po meczu:
Rudolf Roháček, trener Comarch Cracovii: – W pierwszej odsłonie przeważaliśmy, zdobyliśmy nawet bramkę i chcieliśmy kontynuować naszą dobrą grę. Ale dwa tak fatalne błędy w finale - na dodatek z zespołem GKS-u Tychy, którego zawodnicy posiadają wysokie umiejętności - nie mogą się zdarzyć. Daliśmy tyszanom ten mecz na talerzu, bo te dwa potknięcia miały fundamentalny wpływ na dalsze losy spotkania. Cóż, przegraliśmy to starcie na własne życzenie.
Andrej Husau, trener GKS-u: – Co mogę powiedzieć? Na pewno to, że wynik 3:2 w serii jest lepszy niż 2:3. Znam charakter Cracovii i chciałbym powiedzieć swojej drużynie przez media jedną ważną rzecz. Każdy mecz jest ważny. W tym roku za dużo było już spotkań, więc pojedziemy do Krakowa i spróbujemy zakończyć tę rywalizację. Będzie to bardzo trudne, ale spróbujemy.
GKS Tychy – Comarch Cracovia 4:2 (0:1, 2:1, 2:0)
0:1 - Jaakko Turtiainen - Paweł Zygmunt (17:58),
1:1 - Tomáš Sýkora - Alexander Szczechura. Michael Cichy (21:35),
2:1 - Radosław Galant (27:20),
2:2 - Maciej Kruczek - Damian Kapica, Emil Švec (35:11, 5/4)
3:2 - Mateusz Gościński - Andrij Michnow, Radosław Galant (56:37),
4:2 - Gleb Klimienko - Michael Cichy (58:49),
Sędziowali: Michał Baca, Przemysław Kępa (główni) – Mateusz Bucki, Andrzej Nenko (liniowi).
Minuty karne: 2–4.
Strzały: 26-29.
Wznowienia: 35-34.
Widzów: ok. 2500.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 3:2 dla GKS-u Tychy.
Kolejny mecz: w sobotę w Krakowie (20:30).
GKS: Murray – Pociecha, Ciura; Klimienko (2), Komorski, Jefimienko – Górny, Bryk; Gościński, Rzeszutko, Michnow – Kolarz, Jeronau; Sýkora, Cichy, Szczechura – Bizacki; Jeziorski, Galant, Witecki oraz Kogut.
Trener: Andrej Husau
Cracovia: Kopřiva – Kruczek, Czarnaok (2); Turtiainen, Kalinowski, Kapica – Rompkowski, Noworyta; Csamangó, Vachovec, Bepierszcz – Jáchym, Ježek (2); Švec, Domogała, Tvrdoň – Drzewiecki, Bryniczka, Zygmunt oraz Kamiński.
Trener: Rudolf Roháček
Komentarze