Kolusz: Wierzę, że podołam wyzwaniu
Marcin Kolusz, nowy zawodnik Vaasan Sport, opowiedział nam o tym, jak doszło do hitowego transferu, czego spodziewa się po Liidze, oraz o tym na jakiej pozycji będzie występował w fińskiej ekstralidze.
HOKEJ.NET: - Powiedz jak doszło do tego transferu? Czy rozmowy odbywały się już wcześniej? Czy to efekt tego, że nie dogadałeś się w Katowicach?
Marcin Kolusz, nowy zawodnik Vaasan Sport: - O takich szczegółach powinni się wypowiadać osoby, które mnie reprezentują, czyli agenci Krzysztof i Przemek z Hockey Progress, to oni otworzyli mi tę możliwość i cały transfer jest ich zasługą. Ja właściwie dopiero w końcowym etapie zaangażowałem się w negocjacje. Bardzo się z tego cieszę, bo jestem jeszcze w takim wieku, w którym chce mi się wyjechać z kraju. Jest to dla mnie wyjątkowa szansa i chcę z niej jak najbardziej skorzystać. Robię to przede wszystkim dla siebie.
Kibice na pewno powiedzą, że szkoda, że tak późno! Rzeczywiście chyba bliżej tobie do końca niż początku kariery.
- To tylko metryka. Popatrz na Jagra i wielu innych zawodników, oni są w stanie nadal grać na wysokim poziomie. Nie mam żadnych obaw związanych z tym transferem, że nie poradzę sobie, bo jestem za stary. Dużo wiary w siebie dało mi to, że poznałem fińską szkołę hokeja już wcześniej podczas pracy z Tomkiem Valtonenem i Risto Dufvą. Moi managerowie byli głównym motorem tego przedsięwzięcia, bo powiedzieli, że stać mnie na grę na wyższym poziomie niż w Katowicach i zapewnili mnie, że wynegocjują dobre warunki i dobrą ligę, Zaufałem im i cieszę się, że tak wyszło.
Czy przed podpisaniem umowy w Katowicach wstrzymywałeś się tak długo, właśnie dlatego, bo prowadzone były rozmowy gdzieś indziej?
- Z Katowicami odbyłem rozmowy, prezes jasno określił możliwości klubu. Z ich strony padła propozycja, ale nie było żadnych negocjacji, dlatego tych rozmów nie było za dużo z GKS-em. Agencja cały czas pracowała, żeby znaleźć mi lepsze warunki, zaufałem i wyszło świetnie. Taka liga, takie warunki – nic tylko brać w ciemno i grać!
Powiedz jak wygląda twój plan na letnie przygotowania. Czy już wiesz, kiedy wybierasz się do Finlandii? Wybierasz się sam, czy z rodziną?
- Wszystko jest profesjonalnie przygotowane, plan treningowy mam rozpisany na cały okres letni, a do Finlandii wybieram się 25 lipca na obóz przedsezonowy. Wtedy praktycznie wszystko będzie odbywało się na lodzie. Do tego czasu muszę być już przygotowany. Trenuję praktycznie od 3 tygodni, więc jestem w rytmie. Niestety będzie to rozłąka z rodziną, gdyż żona ma biznes tutaj, córki chodzą do szkoły, a syn zacznie przedszkole. Jest to jedyny minus tego transferu. Wszyscy jednak w rodzinie rozumieją, że to duża sprawa dla mnie i chcą mi pomóc i umożliwić skupić się na tym w pełni, żeby wykorzystać swoją szansę w Finlandii.
Jakie będzie tam twoje zadanie? Czy przyszedłeś jako zawodnik uniwersalny? Czy może tylko obrońca?
- Od początku była mowa tylko o grze w defensywie i cieszę się z tego. Bardzo to lubię i jest to dla mnie nowe wyzwanie. Jest to taka kolejna rzecz, która mnie motywuje do ciężkich treningów.
Pamiętasz, gdzie się zaczęło to rotowanie i twoje występy na obronie? Czy było to za trenera Marka Ziętary w Sanoku? Czy może wcześniej?
- Pierwsze takie występy to jeszcze w juniorach, gdzie „Szarotki” grały w 1. lidze, trenerem był Kalata i mieliśmy mało zawodników i pojawiały się mecze, gdzie grałem na obronie. Miałem wtedy gdzieś 15, może 16 lat. W Minnesocie na campie, też zagrałem jeden mecz na obronie, a później gdzieś za trenera Šejby w GKS-ie Tychy. Ja zawsze podkreślałem, że pozycja dla mnie nie ma znaczenia, bo gra jest ta sama, a na obronie nawet jest ciekawiej. Ma się częściej kontrolę nad krążkiem, a to lubię.
Chyba najważniejszy moment w twojej karierze, kiedy spisałeś się na tej pozycji to play-offy w Sanoku, gdzie w finale z Cracovią grałeś w obronie. Trener Ziętara do dziś to wspomina jako świetne zagranie taktyczne.
- Nawet o tym nie wiedziałem (śmiech). Zawsze lubiłem grać na obronie, jadę do Finlandii robić to, co mi każą, będę robił wszystko żeby sprostać oczekiwaniom i nie zawieść osób, które pokładają we mnie nadzieję. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby być dobrze przygotowanym. Nie chcę też robić niczego więcej, żeby nie przesadzić. Wszystko staram się robić normalnie i spokojnie.
Czy wiesz czego się spodziewać w fińskiej ekstralidze? Jesteś doświadczonym zawodnikiem i na różnych poziomach już grałeś. To chyba będzie dla Ciebie największe wyzwanie, bo grałeś też w Czechach, ale wtedy byłeś sporo młodszym zawodnikiem.
- To jest to, co najbardziej mnie ciągnie. Gdybym miał propozycję z trochę słabszej ligi np. francuskiej, angielskiej to bym się pewnie na to nie zdecydował, a tu poprzeczka jest zawieszona wysoko. Im zawodnik starszy tym trudniej mu się zmotywować do ciężkiej pracy. Tutaj chcę sprostać temu wyzwaniu. Spodziewam się tam podobnego poziomu, jak w Kazachstanie. Każdy zawodnik znakomicie wyszkolony technicznie, znakomita jazda na łyżwach i zdyscyplinowanie taktyczne. Będzie to dla mnie ciężka szkoła. Mam nadzieję, że szybko się wkomponuję i znajdę dla siebie odpowiednie miejsce w drużynie.
Chyba trochę szkoda, że kwalifikacje olimpijskie zostały przesunięte o rok. Jak Ty przyjąłeś tę informację?
- Szkoda, bo na pewno by mi to pomogło. Mielibyśmy zgrupowanie już w lipcu, kontakt z lodem i może z innego pułapu bym przyjechał do Finlandii. Niestety nie zmienimy już tego i mam już inny plan na to wszystko. Ze względu na reprezentację to szkoda. W sierpniu byłby szum wokół polskiego hokeja, myślę, że byłoby spore zainteresowanie tematem i pomogłoby to całej dyscyplinie.
Nie mieliśmy okazji Cię spytać o odejście przed sezonem z Nowego Targu, jak to wszystko wyglądało? Bo odejście twoje i „Kazka” Zapały ma chyba swoje pokłosie teraz, bo seniorski hokej w Nowym Targu wisi na włosku i może upaść.
- Ciężko mi to komentować. To są decyzje stricte personalne prezesa Jurca i trenera Barskiego. To oni wzięli za to odpowiedzialność. Powinni to teraz wyprostować i przynajmniej zostawić klub w takim stanie, żeby on mógł funkcjonować. Na to liczę, bo trenuję z chłopaki z Nowego Targu i oni nie wiedzą, co będą robić i co z nimi będzie. Źle to wygląda, ale mam nadzieję, że jakoś to się ułoży . Potrzebna jest spokojna praca z młodzieżą, niekoniecznie nastawiona na wyniki, powiedzmy w planie pięcioletnim. Wiadomo, że na to wszystko potrzeba pieniędzy, a to jest najtrudniejsza kwestia w hokeju.
Przez pandemię budżety klubów na pewno będą uszczuplone i mogą pojawić się kolejne problemy i to w każdym klubie. Ten twój wyjazd może być dla ciebie takim odpoczynkiem od polskiego hokeja i będziesz mógł patrzeć na to trochę z boku.
- Wiadomo, że będę obserwował ligę, ale zawsze na sercu leży mi dobro polskiego hokeja i chciałbym, żeby sytuacja się ustabilizowała, ale do tego potrzebni są odpowiedni ludzie i zaplecze finansowe.
Jak się czujesz jeśli chodzi o długość gry i w klubie i w reprezentacji? Czy masz już ustalony jakiś pułap do którego chcesz grać i później zakończyć karierę? Czy na razie nie masz takich planów?
- Ja po prostu kocham hokej i jestem jego pasjonatem. Jeśli poziom sportowy będzie dla mnie zadowalający, zdrowie będzie pozwalało i będzie mnie to cieszyć to chciałbym grać nawet do pięćdziesiątki! Na pewno zależy to od szczęścia, od losu i ode mnie.
Na koniec chciałbym Cię zapytać czy we wcześniejszych czasach twojej kariery nie zabrakło opieki managera, który by to dobrze pokierował?
- Miałem umowę z ogromną firmą europejską, która zajmuje się zawodnikami i na tamten czas wszystko było profesjonalnie. Jak wróciłem na Słowację i do Polski to zabrakło trochę tego. Teraz świetną robotę wykonują „Kazek” z Przemkiem i całe Hockey Progress Management. Nie każdy ma na tyle odwagi i śmiałości, by negocjować i walczyć o swoje, a oni całą pracę wykonują za ciebie i można skupić się tylko na trenowaniu i grze w hokeja. Trochę podjąłem ryzyko, bo podpisałem z nimi umowę w wieku 34 lat. Oni jednak od początku we mnie wierzyli i liczyli na to, że wszystko będzie dobrze. Z całego serca polecam ich agencję.
Rozmawiał: Sebastian Królicki.
Komentarze