Poprzeczka wędruje w górę
– Szansę obu zespołów oceniam 50 na 50. To będą dla krakowian zupełnie inne mecze niż te z GKS-em Tychy. Jastrzębianie na pewno zagrają ambitniej i w sposób twardszy – powiedział Jacek Szopiński, były reprezentant Polski, olimpijczyk z Calgary, a obecnie trener.
HOKEJ.NET: – W piątek rozpoczyna się finał play-off. O złoto zmierzy się JKH GKS Jastrzębie z Comarch Cracovią. Czy spodziewał się Pan takiego zestawienia?
Jacek Szopiński: – Tak się złożyło, ale patrząc po przebiegu rywalizacji, to chyba faktycznie w finale zagrają dwie najlepsze drużyny tego sezonu. Cracovia dokonała licznych zmian w składzie. Wykorzystała przepis, który pozwala nawet na to, by przed play-off wymienić skład w stu procentach.
Sztab szkoleniowy „Pasów” zostawił zawodników dających odpowiednią jakość. Wyeliminował słabe ogniwa i pozyskał graczy, którzy wzmocnili siłę zespołu. Dzięki tym ruchom krakowianie nie pozostawili żadnych złudzeń tyszanom, pokonując ich w półfinale. Byli zdecydowanie lepsi i to nie podlega żadnym dyskusjom.
Pocieszające w tym wszystkim jest to, że liderem zespołu pozostał Damian Kapica. To niezwykle ważne, bo w tym zespole niewielu jest Polaków. To raczej plejada zagranicznych graczy, którzy jedli chleb z niejednego hokejowego pieca.
Czy odpadnięcie GKS Tychy to spore rozczarowanie i niespodzianka?
– Tyszanie są rozczarowaniem tego sezonu. Liczyłem, że ta drużyna, która była budowana w naturalny sposób i przed zamknięciem okienka transferowego została wzmocniona kilkoma zawodnikami, awansuje do finału. Kompletnie zawiódł Paul Szczechura, który miał zrobić różnice.
W dalszym ciągu najlepsi byli Michael Cichy i Alex Szczechura. Poniżej oczekiwań spisał się Christian Mroczkowski, ale wielu tyskich graczy zaprezentowało słabiej niż było ich na to stać.
Tyski sztab szkoleniowy powierzył funkcję pierwszego bramkarza Ondřejowi Raszce, który bronił przez całą serię. Był to błąd?
– Na pewno Raszka nie powinien bronić wszystkich meczów. Nie chcę wchodzić w kompetencje trenera, ale dobrze znam Murraya. To zawodnik mocny psychicznie, który potrafi pociągnąć drużynę za sobą i zamurować bramkę. Dla mnie było to niezrozumiałe, że dostał szansę dopiero w szóstym meczu, na dodatek przy wyniku 0:4 dla GKS-u.
Nie wiem, jak wyglądała ta sprawa od środka, ale „Jasiek” mógł tej drużynie pomóc. Zawsze na fazę play-off potrafi się sprężyć.
W drugim półfinale JKH GKS Jastrzębie dość pewnie pokonał GKS Katowice.
– Stan serii 4:1 mówi sam za siebie. Jastrzębianie nie pozostawili złudzeń rywalom. Katowiczanie sami nie wierzyli w to, że mogą ograć JKH. Pokonali Unię tylko dlatego, że była beznadziejnie słaba. GieKSa grała w tym sezonie słabo, ta czwórka jest dla nich sporym sukcesem.
Jaki przebieg może mieć finałowa rywalizacja?
– Szansę obu zespołów oceniam 50 na 50. To będą dla krakowian zupełnie inne mecze niż te z GKS-em Tychy. Jastrzębianie na pewno zagrają ambitniej. Mają zespół budowany latami, lepiej grający w defensywie, agresywniej i w sposób twardszy.
Podopieczni Róberta Kalábera potrafią dobrze używać forecheckingu, a to niezwykle ważne w nowoczesnym hokeju. Może nie mają w swoim składzie tylu indywidualności jak GKS Tychy, ale Marek Hovorka, Zackary Phillips, Radosław Sawicki, Dominik Paś i Roman Rác wiedzą, co mają robić. Atutem ekipy znad czeskiej granicy jest głód sukcesu i waleczne serca.
Cracovia wzmocniła się w grudniu i styczniu, eliminując tym samym swoje najsłabsze ogniwa. Nowi zawodnicy, wsparci będącym w świetnej formie Damianem Kapicą, zagwarantowali sukces. Trzeba przyznać, że w dwóch ostatnich spotkaniach półfinału play-off pozbawili tyszan jakichkolwiek złudzeń.
Krakowski zespół nabrał pewności siebie, zgrał się i scementował. Ale teraz, w finale, poprzeczka wędruje jeszcze wyżej.
Trudna sytuacja rodzinna i wyjazd Dienisa Pieriewozczikowa wzmocniła Cracovię?
– Może zabrzmi to dziwnie, ale fakt, że Rosjanin wyjechał sprawił, że krakowianie zaczęli grać jeszcze lepiej w defensywie. Starali się pomóc Robertowi Kowalówce. Czekali na kontrę i mocno punktowali tyszan. Potrafili też utrzymać się przy krążku. Wykorzystywali masę błędów tyskich zawodników, za które dostaje się sporą burę w juniorach.
Nie ma pan wrażenia, że przeciwnicy ligi open będą kibicować jastrzębianom? Z kolei zwolennicy większej liczby obcokrajowców Cracovii?
– Ciężko stwierdzić kto komu kibicuje, jednak chodzi o to, że liga open nie sprzyja rozwojowi hokeja w Polsce. To, że troszeczkę uatrakcyjniła nam rozgrywki to fakt. Ja nie jestem przeciwko obcokrajowcom, bo powinni w naszej lidze grać. Ale nie w takiej liczbie. Niech ich będzie mniej, ale niech mają lepszą jakość. Uważam, że niektórzy zawodnicy zabierają miejsce polskim zawodnikom, bo nie są od nich lepsi.
Mecze o brąz nazywane są finałem pocieszenia. Czy obu zespołom starczy na nie motywacji?
– Katowiczanie mają szansę na brąz, bo nie wiadomo, czy tyszanie zdążą się pozbierać po porażce z Cracovią. Dla ekipy Andrieja Parfionowa byłby to spory sukces.
Ja się cieszę, że mecz o brąz jest rozgrywany. To zawsze gra o medal, przyznawanie go z góry mija się z celem, a o takich głosach już słyszałem.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze