Obrońca sezonu – Mateusz Bryk
Rola obrońcy to jedna z najbardziej niewdzięcznych pozycji w hokeju na lodzie. Żadna z ich pomyłek nie przejdzie niezauważona, a największą szansę na wyróżnienia mają defensorzy słynący ze szczególnego zaangażowania w ofensywie. Złoty środek pomiędzy rozwagą w destrukcji a wkładem w ataku znalazł Mateusz Bryk, który w naszej opinii zasłużył na tytuł obrońcy sezonu.
„Powrót syna marnotrawnego”, jak z przekąsem można nazwać transfer Mateusza Bryka z GKS-u Tychy do macierzystego JKH GKS Jastrzębie, okazał się być dla niego wyśmienitym posunięciem. Przedłużył on tym samym osobistą passę mistrzowskich tytułów o czwarty rok. Ponadto warto nadmienić, iż popularny „Bryku” od 2013 roku kończy rozgrywki mistrzostw Polski z medalem na szyi: w tym czasie wywalczył on cztery złote krążki, tyleż samo srebrnych oraz jeden brązowy.
Przed sezonem Róbert Kaláber upatrywał w nim lidera formacji obronnych, zestawiając go w jednej parze z Kamilem Górnym, z którym zna się przecież od hokejowej piaskownicy. Ich funkcja w zespole była o tyle ważna, że słowacki szkoleniowiec mając na uwadze ofensywny potencjał drużyny, pozwolił jej na zdecydowanie więcej swobody w ataku. Mieli być oni więc odpowiedzialni przede wszystkim za uszczelnienie stref defensywnych.
31-letni jastrzębianin już niejednokrotnie udowodnił swą szczególną przydatność w ofensywie, będąc co sezon gwarantem kilkunastu punktów w „kanadyjce”. Nie inaczej było w tym roku, a do tego wychowanek ekipy znad czeskiej granicy uplasował się na czele klasyfikacji plus/minus.
Za oceanem obrońców o podobnym profilu określa się mianem „two-way defender”. Bryk idealnie wpisuje się w filozofię zdobywców potrójnej korony – to dynamiczny zawodnik, doskonale odnajdujący się po obydwu stronach tafli. Na lodzie odznaczał się dodatkowo sporą ofiarność, przyczyniając się walnie do historycznego sukcesu Jastrzębskiego Klubu Hokejowego.
Komentarze