Okiem Wojciecha Matczaka
Kierownik hokejowej sekcji GKS Tychy w rozmowie z naszym portalem opowiedział o ostatnich transferach dokonanych przez jego klub, a także odniósł się do budzącego wiele kontrowersji projektu budowy drużyny złożonej z reprezentantów Polski.
Wojciech Matczak o...
- Transferowej nawałnicy z ostatnich dni
- Jest nam niezwykle miło, że Michał Kotlorz i Kacper Guzik zdecydowali się wrócić do naszej drużyny. Gdy obaj odchodzili z zespołu dostali ode mnie zapewnienie, że drzwi do szatni Górnośląskiego Klubu Sportowego Tychy są dla nich otwarte. Jak widać, skorzystali z tej opcji.
Jesteśmy też zadowoleni, że do drużyny dołączył Ladislav Havlik. To świetnie rokujący obrońca, który ma imponujące warunki fizyczne i potrafi je wykorzystać. Liczymy, że okaże się on silnym punktem naszej defensywy.
- Pozostałych wzmocnieniach
- Sezon ogórkowy spędziliśmy na ciężkiej pracy. Szukaliśmy wzmocnień, na najbardziej newralgiczne pozycje. Udało nam się pozyskać między innymi świetnego golkipera Sztefana Żigardiego, doświadczonych obrońców Miroslava Duraka i Pavla Mojżisza, więc teraz musimy wzmocnić siłę ataku. Zależy nam na zawodnikach prezentujących dobry poziom, a przy tym liczącym mniej niż 35 wiosen.
Jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że dobrzy gracze zagraniczni w kwiecie hokejowego wieku nie są zainteresowani grą w naszej lidze. Dlaczego? Otóż, każdy z nich doskonale wie, że po sezonie spędzonym w PLH, wartość ich na pewno nie wzrośnie. Ciężko byłoby mu też wrócić do poprzedniego klubu. Trzeba niestety jasno powiedzieć, że choć polskie drużyny płacą dobrze, to wciąż są dla klasowych zawodników egzotycznym kierunkiem.
- Celach na nowy sezon
- GKS zawsze walczy o najwyższe cele. Jestem przekonany, że chłopaki na pewno zdają sobie z tego sprawę. Mamy ambitny zespół, w którym znajdują się zarówno młodzi, jak i doświadczeni zawodnicy. Uważam, że to świetne połączenie.
- Drużynie złożonej z reprezentantów
- Jestem przeciwnikiem tego projektu w obecnej formie. Koszarowanie reprezentantów Polski w jednym mieście i w jednej drużynie nie zbawi naszej reprezentacji, ani nie podniesie poziomu rozgrywek. Przecież nie od dziś mówi się, że siłę ligi wyznacza najsłabsza drużyna.
Ten projekt miałby sens wówczas, gdyby ów zespół grał w dobrej zagranicznej lidze. I tutaj trzeba wrócić do słów prezesa Hałasika, które wypowiedział w jednym z wywiadów. Mówił wtedy, że taka drużyna miałaby być wzmocniona zawodnikami polskiego pochodzenia, wychowanymi w Kanadzie albo Stanach Zjednoczonych, którzy po dwóch latach gry w jakichkolwiek polskich rozgrywkach i spełnieniu odpowiednich przepisów, mogliby zagrać w naszej reprezentacji i przyczynić się do podwyższenia jej poziomu.
Nie da się jednak ukryć, że do składu takiej drużyny powinni zostać włączeni też dobrze rokujący młodzi zawodnicy, którzy przy współpracy na przykład z trenerem Igorem Zacharkinem mogliby podnosić swoje umiejętności. Wtedy za pięć lat poziom polskiej reprezentacji byłby wyższy. Takie rozwiązanie też byłbym w stanie zrozumieć.
- Problemach w KTH 1928
- Szkoda mi trochę chłopaków, którzy dali się omamić wizją dobrego zarobku. Rozumiem, że kariera sportowca jest krótka i przez ten czas trzeba jak najwięcej odłożyć, niemniej wydaje mi się, że na przyszłość będą już bardziej rozsądni. Zresztą nie od dziś mówi się, że czego Jaś się nie nauczy, to tego Jan nie będzie umiał.
- Czy będziemy chcieli pozyskać któregoś z zawodników trenujących w „dream teamie”? Czas pokaże. Na pewno uniesiemy się ambicją i nie zadeklarujemy publicznie, że nie sprowadzimy żadnego z zawodników tam trenujących. Wiele okaże się w ciągu najbliższych dni, a może nawet tygodni. Na razie nie dzielmy skóry na niedźwiedziu.
Wysłuchał Radosław Kozłowski
Komentarze