Sam na sam z... Tomaszem Witkowskim
O myślach dotyczących zakończenia kariery i ryzykownym wyjeździe do Norwegii, o talencie do majsterkowania, najlepszej pizzy w Bytomiu, a także o wybuchowym charakterze, w kolejnym odcinku naszego cyklu "Sam na sam z...", opowiada Tomasz Witkowski, bramkarz Polonii Bytom.
Zaczniemy, jak zawsze, od kilku szybkich wyborów. Ciężka praca czy talent?
Ciężka praca.
Trening czy odnowa biologiczna?
I jedno i drugie. Odnowa jest konieczna po dobrym treningu. Lubię trenować. Uwielbiam to. Uwielbiam ciężką pracę, ale odnowa też jest potrzebna, żeby dalej zapierdzielać.
Co jest bardziej przydatne dla bramkarza szybkość czy technika?
Odpowiem podobnie, jak wcześniej. Trzeba być i szybkim i dobrym technicznie. Kirył Korenkow, podczas zgrupowania kadry narodowej uczy mnie natomiast techniki, bo szybkość każdy bramkarz jakąś posiada. Technika jest najważniejsza, ale bez szybkości nie ma dobrego bramkarza.
A którą z tą cech można poprawić w krótszym czasie?
Zdecydowanie technikę. Można być wolnym, ale jak będzie dobry technicznie, to te krążki będą w ciebie leciały. Będziesz potrafił ustawić się pod krążek.
Które rozgrywki są bardziej interesujące: NHL czy KHL?
KHL. Dlaczego? Bo to jest bliższa liga, praktycznie zza naszej granicy. Być może doczekamy się za jakiś czas polskiej drużyny w tej lidze. Rok temu był taki pomysł, może kiedyś wróci i "wypali". W NHL nie zagramy, ale w KHL, kto wie? Dlatego bardziej wolę tą ligę.
Krytyka - motywuje czy denerwuje?
Od odpowiednich osób oczywiście motywuje do dalszej cięższej pracy. Krytyka od osób, które nie mają pojęcia co człowiek robi i, że tak powiem, "wrzucają" mu za darmo, w żaden sposób nie może motywować.
Najgroźniejszy wypadek na lodzie, który pozostał Ci w pamięci?
Nie grałem wówczas, ale widziałem tę sytuację z trybun. Jarek Rzeszutko "dostał" strzał z klepy od Pawła Skrzypkowskiego. Niestety, skończyło się to złamaniem szczęki.
Najtrudniejszy moment w karierze?
Był taki po tym, co się zdarzyło w Toruniu. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zaryzykowałem wówczas wszystko i wyjechałem do Norwegii. Tam szukałem dla siebie klubu i na szczęście się to udało. To był najtrudniejszy moment, podczas którego myślałem nawet o zawieszeniu łyżew na przysłowiowy kołek.
Zaryzykowałeś i opłaciło się. Masz za sobą całkiem dobry sezon, trenujesz obecnie z reprezentacją narodową...
W klubie może tak dobrze nie było. Ja jestem krytyczny wobec siebie. Chciałem, żeby ten rok był lepszy. Niestety, nie udało się, ale pomimo wszystko jestem zadowolony z tego, że dostałem szansę gry w kadrze i szansę pracy z tak dobrymi trenerami.
Jak oceniasz tych trenerów?
Oj, są megaprofesjonalni. To jest czysta przyjemność współpracować z nimi i słuchać ich rad. Czasami krzyczą, czasami mają pretensje, no ale niektóre błędy wynikają z braku siły, gdyż treningi są naprawdę mocne. Wiemy, że trzeba słuchać każdego ich słowa, bo to jest dla nas, dla ludzi, którzy nie mogą na co dzień z nimi pracować. Świetnie, że można co jakiś czas spotkać się, zapamiętać ich rady, a później stosować je grając w klubie.
Cztery treningi dziennie to jednak sporo.
Jest bardzo ciężko, ale jakoś dajemy radę. Wiedziałem, że będzie mocno, ale nie, że aż tak (śmiech). To wszystko dzieje się jednak z uśmiechem na twarzy. To są profesjonaliści. Oni wiedzą, jak mamy pracować. Cała kadra, każdy z nas, im ufa, że to później zaprocentuje.
Przejdźmy dalej. Co jest najtrudniejszego w pracy hokeisty?
Poświęcenie, bo niektórym wydaje się, że my tutaj nic nie robimy, że sobie tylko gramy i czerpiemy z tego radość. Poświęcamy jednak czas. Dodatkowo musimy żyć na pewnej diecie i prowadzić sportowy tryb życia. Zachowanie tego reżimu, zachowanie diety i dobrego treningu, a także staranie się utrzymania najlepszej formy, to wszystko jest najtrudniejsze.
Co uznajesz za swój największy sukces?
Ja chyba nie miałem jeszcze największego sukcesu. Do tej pory było parę małych sukcesów, ale największym, na dzień dzisiejszy, jest dla to, że dostałem się do reprezentacji. Może i nie gram, ale cieszę się, że dostaję powołania. Cieszę się z tego meczu z Rumunią, który zagrałem i udało mi się nie przepuścić żadnego strzału, pomimo tego, że tych strzałów było niewiele.
Który zawodnik z Twojej drużyny posiada największe umiejętności?
Dawid Maciejewski. To bardzo dobry obrońca, z którym współpracuje drugi rok i super nam się to układa. Dawid jest taką osobą, z którą rozmawiam dużo o sytuacjach, w których tracimy bramki. Rozmawiamy o sytuacjach, w jakich się znajdujemy i wiem, że zawsze mogę na niego liczyć. Wiem, że jeśli zagram słaby mecz, to on nie powie mi, że było dobrze, tylko powie "sorry, zagrałeś dziś do dupy mecz" i to się liczy. To jest ta krytyka, której oczekuję od bliskich przyjaciół, którzy mówią tak, jak jest.
Kto najczęściej żartuje sobie w szatni?
Mamy taki "kącik bytomski", czyli mamy Sebastiana Owczarka, Dominika Krausa, Bartka Stępnia, Andrzeja Banaszczaka i Sebastiana Kłaczyńskiego. To jest piątka rodowitych bytomian, którzy stwarzają świetną atmosferę w szatni.
Najciekawszy żart, jaki pamiętasz?
Najciekawsze żarty dotyczyły zawsze Gleba Łucznikowa. Z nim były najlepsze żarty, ale teraz trudno mi je opowiedzieć. Mieliśmy zawsze dużo śmiechu z tego, w jaki sposób odpowiadał na zaczepki.
Najlepszy gracz w Polskiej Hokej Lidze zdaniem Tomasza Witkowskiego to...?
Mikołaj Łopuski.
Największy młody talent w Polsce?
Wydaje mi się Patryk Wronka z Nowego Targu. Wygląda super, mimo że nie ma najlepszych warunków fizycznych. Ma jednak to "coś" w kiju, ma szybkość. Jeśli popracuje nad warunkami fizycznymi to może być to świetny zawodnik.
Największy twardziel w lidze?
Trudno mi powiedzieć. Muszę to przemyśleć. Maciek Urbanowicz. Jest "kozak" (śmiech).
Kto jest według Ciebie najbardziej niedocenianym polskim hokeistą?
To trudne pytanie, ale odpowiem tak: w Polsce, wydaje mi się, mamy wielu niedocenianych hokeistów, bo wielu hokeistów nie ma szansy pokazania się w dobrych drużynach. Mogą grać w tych słabszych ekipach i mogą zostać niezauważeni. Nie podam konkretnych nazwisk, ale upewniłem się nawet w tym sezonie, że chłopaki z pierwszej ligi mogą zagrać dobre mecze w ekstraklasie. Niby jest przeskok pomiędzy obiema ligami, a jednak w tej niższej są "rodzynki", które grają dobre mecze.
Najlepszy trener, z którym pracowałeś?
Patrząc na trenerów od bramkarzy, to najlepszy na pewno jest Kirył Korenkow, z którym pracuję teraz na kadrze. Wcześniej miałem okazję współpracować z takimi zawodnikami, jak Wawrzkiewicz, czy Jakubowski, ale Kirył jest specem w tej dziedzinie. Wie wszystko i widzi wszystko. Daje dużo dobrych rad. Tak dużo, że czasami trudno się do niektórych ustosunkować. Czasami myślisz o jednym, a robisz drugie.
Co by było, gdyś z takim trenerem pracował od początku swojej kariery?
Byłoby o niebo lepiej, bo najlepsze lata na naukę są wtedy, gdy zawodnik jest jeszcze młody. Tego brakuje od najmłodszych lat. Kiedyś dobra szkółka była w Gdańsku, a teraz nic już z tego nie ma, oprócz zawodników rozsianych po całej Polsce. Kiedyś ktoś popełnił błąd i to wszystko się posypało.
Proszę dokończyć zdanie. Polski hokej to...
Wielki kabaret (śmiech).
Czy reprezentacja Polski w tym roku awansuje na zaplecze Elity?
Mam nadzieję, że tak się stanie. Będę za to trzymał kciuki, niezależnie od tego czy na nie pojadę, czy też nie. Ci chłopacy, którzy tutaj są, zostawiają serce na lodzie. Chcą i wierzą trenerom. Mam nadzieję, że w tym roku dokona się ten przełom i awansują.
Największe głupstwo, które kiedykolwiek słyszałeś na temat hokeja, bądź hokeistów?
Że hokeiści piją alkohol.
Największe kłamstwo, które kiedykolwiek usłyszałeś na swój temat?
Że bronię to, co chcę. I że wpuszczam to, czego nie powinienem.
Czego nie potrafisz sobie odmówić?
Kebaba i pizzy. Najlepszą pizza w Bytomiu dostaniecie w Barze pod Cechem (śmiech).
Czego najbardziej się boisz?
Boję się dnia, w którym moja przygoda z hokejem się skończy i będę musiał robić coś innego. Boję się, bo uwielbiam robić to, co robię. Uwielbiam chłopaków i tą atmosferę z szatni, której nie da się opisać komuś, kto jej nie poznał.
Największe marzenia Tomasza Witkowskiego?
Chciałbym zdobyć mistrzostwo Polski grając, a nie siedząc na ławce. Nie wybiegam nierealnymi marzeniami. Stoję twardo na ziemi. Jeśli uda mi się to osiągnąć, to pewnie pojawi się nowe marzenie.
Jaki inny talent niż granie w hokeja posiada Tomasz Witkowski?
Majsterkowicz (śmiech). Uwielbiam grzebać w różnych rzeczach, począwszy od aut, po remonty w domach. Uwielbiam takie prace. Mam do tego smykałkę. Lubie to.
I na koniec, jak często się denerwujesz?
Często. Zależy mi na dobrej współpracy z obrońcami, ale często były takie sytuacje, że na nich krzyczałem, o co później byłem na siebie zły. Wiem, że powinienem być ostoją dla chłopaków i oazą spokoju, ale mam trochę wybuchowy charakter. Wiem, że muszę nad tym popracować. Strasznie się denerwuję, gdy dostaję bramkę wynikającą ze złej współpracy z obrońcami. Nienawidzę puszczać bramek. Gdybym to lubił, to nie mógłbym być bramkarzem.
Komentarze