Sędziowie bramkowi odeszli do lamusa
Dziś w życie wszedł nowy przepis, uchwalony ostatnio przez zarząd Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Z lodowisk znikła instytucja sędziego bramkowego.
Jedno z najbardziej archaicznych rozwiązań, stosowanych chyba tylko w Polsce, odeszło w końcu do lamusa. Wielokrotnie zdarzało się, że sędziowie bramkowi nie radzili sobie ze swoimi, wydawałoby się prostymi, zadaniami. Albo reagowali zbyt późno, albo zapominali nawet o wyłączeniu czerwonej lampki. Zdarzały się sytuacje, że światełko żarzyło się nawet przez kilka minut.
Do końca pierwszej fazy rozgrywek zawody prowadzić będzie trójka arbitrów. A później?
– Być może w grupie mocniejszej zdecydujemy się na wprowadzenie drugiego sędziego głównego – wyjaśnia Marta Zawadzkaz zarządu PZHL. – Od razu muszę zaznaczyć, że na tym rozwiązaniu kluby na pewno wiele nie stracą.
To z pewnością wpłynęłoby na lepszy poziom arbitrażu, a to z kolei może zaprocentować na arenie międzynarodowej, która wychwytuje wszystkie niedociągnięcia.
Pozostaje pytanie, skąd kluby mają wziąć środki na pokrycie gaży dla drugiego sędziego głównego. Rozwiązanie wydaje się proste.
Oszczędności należy szukać przede wszystkim w kosztach dojazdu lub – jak kto woli – „w kilometrówkach”. Gdy mecz będzie prowadzony przez arbitrów z jednego regionu, opłatę za dojazd będzie pobierał wyłącznie sędzia, który pojedzie na niego własnym samochodem. Zostanie on także zobowiązany do tego, by po drodze zabrać pozostałych arbitrów.
Komentarze