Edwin Hedberg specjalnie dla HOKEJ.NET: Różnica szybkości i trzymanie tempa gry okazały się kluczowe
Edwin Hedberg zdobył w spotkaniu z GKS Tychy jedną z bramek. To bardzo zdolny 24-letni skrzydłowy, w którego żyłach płynie kolumbijska krew. Pomimo w miarę młodego wieku hokeista ten ma spory bagaż doświadczeń i przeżyć. W rozmowie po meczu z GKS-em Tychy podzielił się swoimi opiniami z czytelnikami HOKEJ.NET.
HOKEJ.NET: Przed chwilą zakończyło się spotkanie, w którym strzeliliście rywalom aż 8 bramek, sami tracąc tylko jedną. Musisz przyznać, że nie często zdarza się tak wysoki wynik. Co zatem miało wpływ na ten stan rzeczy?
- Dobrze rozpoczęliśmy mecz, znacznie lepiej niż ostatnio w Bolzano. To dało nam możliwość ułożenia tego spotkania, tak jak byśmy chcieli. Później było już łatwiej, po prostu dokładaliśmy kolejne trafienia.
- W spotkaniu pierwszej kolejki HLM to Skellefteå AIK uznawana była powszechnie za faworyta w starciu z mistrzem EBEL, jednakże okazało się, iż to Włosi ostatecznie cieszyli się z wygranej. Czy masz jakieś swoje przemyślenia w tym temacie?
- Faktycznie, ostatni nasz pojedynek z Bolzano był bardzo trudny. Na lodowisko wyszły dwie ekipy naładowane energią, każda chciała pokazać się jak najlepiej, bo był to pierwszy oficjalny mecz w sezonie, ale kluczowym w tych warunkach okazało się skupienie na postawionych zadaniach, które u nas szwankowało, natomiast rywale bez mrugnięcia okiem realizowali punkt po punkcie swoje założenia przedmeczowe, co ustawiło dalszy przebieg spotkania. Jednakże wyciągnęliśmy nauczkę z tej lekcji i dzisiaj nie popełniliśmy już tego samego błędu.
- Jaki element waszego wyszkolenia pokazał dziś, że jednak jest spora różnica pomiędzy czołowymi zespołami europejskimi, jak Skellefteå AIK, a drużynami pokroju GKS-u Tychy?
- Myślę, że umiejętność trzymania tempa gry była kluczowa. My potrafiliśmy poruszać się po lodzie bardzo szybko przez całe 60 minut, a tymczasem GKS może robił to przez jedną trzecią tego czasu. Ta różnica w szybkości powodowała, że łatwo było nam kreować sobie kolejne okazje do zdobywania goli, no a tą drogą nasza przewaga punktowa się powiększała i coraz bardziej odjeżdżaliśmy od rywala. Trzeba również dodać, że istotna jest dyspozycja bramkarza. Gustaf Lindvall był dzisiaj dobrze usposobiony, a zatem nawet jeśli GKS stwarzał jakieś zagrożenie to nasz golkiper radził sobie z tym.
- Czy mógłbyś się pokusić o próbę „wpasowania” GKS-u Tychy w drabinkę szwedzkich rozgrywek ligowych i znalezienie odpowiedniego miejsca dla tej ekipy. Czy twoim zdaniem tyszanie prezentują poziom drużyny z SHL, czy może ich miejsce byłoby na zapleczu tej ligi, czyli w Allsvenskan?
- Ciężko powiedzieć, to był jeden mecz. Każdemu może coś nie wyjść, trudno oceniać na tej podstawie zespół. Ale myślę, że Tychy poradziłyby sobie w Allsvenskan, mogłyby nawet być w czubie tabeli tej ligi, a skoro tak, to może nawet jest to drużyna z potencjałem na dolne rejony SHL. Naprawdę ciężko powiedzieć.
- Jakie cele postawiliście przed sobą jeżeli chodzi o rozgrywki Hokejowej Ligi Mistrzów. Wiemy, że w Szwecji nie cieszą się one dużym zainteresowaniem kibiców, jakie zatem jest podejście samych zawodników do tej rywalizacji?
- Gramy w Lidze Mistrzów po to, by ją wygrać. To nasz jedyny cel. Dla nas to nie są mecze towarzyskie, jest to cała turniejowa formuła, a skoro już do niej przystąpiliśmy, to chcemy okazać się najlepsi na końcu.
- Jesteś nowym człowiek w składzie Skellefteå AIK, ale zapewne masz swoje spostrzeżenia na temat tej drużyny na podstawie kilku ostatnich sezonów ligowych, w których zawsze znajdowała się bardzo wysoko, najczęściej była w finałowej batalii o Puchar Le Mata, ale zawsze czegoś brakowało. Jakie są zatem twoje prognozy na nadchodzący sezon?
- Co prawda ja nie grałem w poprzednich sezonach w tej drużynie, ale oczywiście wiem, że praktycznie zawsze byli bardzo blisko zdobycia Pucharu Le Mata. Różnice na górze są naprawdę minimalne, można śmiało powiedzieć, że decydują niuanse. W chwili obecnej ciężko powiedzieć jak wszystko się potoczy, ale musimy po prostu wygrywać jak najwięcej spotkań i pilnować tego, by reszta zespołów nam nie odjechała w tabeli, a przy końcu roku będzie można coś więcej powiedzieć o naszej dyspozycji i szansach na dalszą część sezonu. Dziś to zbyt trudne pytanie.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Hedberg z uwagi na swoje latynoskie pochodzenie i ciemny kolor skóry doświadczał różnego typu upokorzeń. W czasie, gdy był zawodnikiem Medveščaka Zagrzeb po jednym z wygranych spotkań (4:1 ze Spartakiem Moskwa, 13 stycznia 2016), kibice drużyny przeciwnej rzucili w jego kierunku dwa banany. Sprawa miała swój dalszy bieg, a klub ze stolicy Rosji został ukarany przez władze ligi. Przeprowadził też własne śledztwo, które pozwoliło na zidentyfikowanie sprawców zajścia i wyciągnięcie wobec nich konsekwencji rasistowskich zachowań.
Cieniem na karierze Hedberga kładzie się zdarzenie z 29 kwietnia 2014 roku, kiedy to Szwedzka Konfederacja Sportu (RF) poinformowała o wykryciu w organizmie zawodnika niedozwolonej substancji o nazwie sybutramina. Odpowiedzią zawodnika było dobrowolne odsunięcie się od występów na lodzie na czas trwania postępowania wyjaśniającego. Na początku lipca RF potwierdziła swoje przypuszczenia i zawiesiła Hedberga w prawach zawodnika na okres 6 miesięcy. Po jego zakończeniu Szwed wyjechał do Zagrzebia, gdzie rozpoczął swoją dwu i pół letnią przygodę z ligą KHL.
Komentarze