Drużyna świętego Mikołaja
Andrej Husau znów pokazuje, że pomeczowe konferencje prasowe nie muszą być stekiem banałów i komunalnych stwierdzeń. Po starciu z Unią Oświęcim nazwał swój zespół „drużyną świętego Mikołaja”.
Mistrzowie Polski pokonali biało-niebieskich 6:2, ale milowy krok w kierunku zwycięstwa zrobili już w pierwszej tercji, po której prowadzili 4:1. Pierwszego gola zdobyli, grając pięciu na pięciu, kolejne dwa wówczas, gdy mieli na lodzie o jednego zawodnika mniej, z kolei czwartego po dobrze rozegranej przewadze.
– Jestem dzisiaj zadowolony z gry. Była jazda i była chęć. Chłopcy zagrali na 70-80 procent możliwości, ale mankamentem pozostają wciąż błędy-prezenty, które rozdajemy rywalom w każdym meczu – przyznał białoruski szkoleniowiec GKS-u.
– W szatni mówię do swoich podopiecznych, że jesteśmy drużyną świętego Mikołaja. Bo tylko jeszcze do pustaka sobie nie strzelali, a tak to zrobili już wszystko. Dzisiaj grając w osłabieniu podali do rywala, z Cracovią tak wyprowadzili atak, że stworzyli im akcję 2 na 0. Jeżeli zlikwidujemy te katastrofalne błędy, to myślę, że będzie wyglądać nieźle – dodał.
Tymczasem poprawiła się sytuacja kadrowa ekipy z de Gaulle'a. We wczorajszym meczu zabrakło jedynie Remigiusza Gazdy, Bartosza Ciury, Adama Bagińskiego i Patryka Koguta.
– Cieszę się, że nasze chłopaczki dochodzą do siebie po kontuzjach. Na początku sezonu z przyczyn zdrowotnych wypadło siedmiu, ośmiu czy nawet dziewięciu zawodników. Dzisiaj już prawie wszyscy grają i prezentują się coraz lepiej – zakończył trener GKS-u.
Komentarze