Trenerskie podsumowanie sezonu cz. II
Sezon 2018/2019 za nami. Sosnowiczanie ze względu na problemy innych zespołów zakończyli walkę w barażach przedwcześnie. Jak całe rozgrywki podsumował Marcin Kozłowski, szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec?
Czy w trakcie sezonu pojawiły się myśli, by zrezygnować z pełnienia funkcji trenera?
– Na pewno było parę takich sytuacji, gdzie było mi wstyd. Nieszczęsny mecz ze szkółką nie bolał tak bardzo, jak wysoka porażka w Jastrzębiu, gdzie w 15 sekund zostaliśmy rozbici. Nie wiedziałem wtedy co robić, lecz powiedziałem sam sobie, że nie sztuką jest coś zacząć i później to rzucić. Wiadomo, że od ocen są inni jednak wydaje nam się, że zrobiliśmy dobrą pracę. W niejednym meczu pokazaliśmy, że potrafimy walczyć z najlepszymi.
Czego zabrakło, by grać o wyższe cele?
– Zabrakło stabilizacji w składzie. Jeżeli już zdołaliśmy zestawić jakąś piątkę i zaczęło to funkcjonować, to za chwilę ktoś z niej wypadał. Dodatkowo pojawiały się kontuzje, które eliminowały zawodników na cały sezon. Niestety nie graliśmy także równo i można było porównać to do matematycznej sinusoidy. Mamy pomysł, jak to naprawić w przyszłości. Dużo spotkań zagraliśmy na cztery piątki właśnie po to, by ci młodsi zawodnicy mogli grać w tej lidze. Być może grając częściej na trzy bylibyśmy wyżej w tabeli jednak działaliśmy zgodnie z polityką klubu gdzie dajemy szansę gry naszym zawodnikom.
Jak sztab trenerski odpowie na zarzuty, że skoro nie uzyskaliśmy sportowego awansu z pierwszej ligi to drużyną powinien dowodzić ktoś inny?
– Każdy wie z jakiego pułapu startowaliśmy w pierwszej lidze i że tak naprawdę w tej lidze mieliśmy tylko grać. Faworytem na pewno był Toruń, który przepracował całe lato i zawodnicy byli dobrze przygotowani do sezonu. U nas dopiero w grudniu pojawiły się myśli, by walczyć o awans głównie dzięki wynikom jakie osiągaliśmy. W play-offach wypadliśmy dobrze mimo diametralnej różnicy w budżetach jakie miały oba kluby. Mówiąc potocznie deptaliśmy im po piętach niemal w każdym meczu jednak byli lepsi i zasłużenie awansowali.
Największy minus tego sezonu?
– Zdecydowanie kontuzje w naszym zespole.
Największy plus tego sezonu?
– Zakontraktowanie Rafała Twardego (śmiech).
Jakie trzy nazwiska sztab trenerski widziałby w składzie na najbliższy sezon?
– Na tę chwilę ciężko otwarcie mówić o nazwiskach. Szukamy zawodników, którzy będą chcieli godnie reprezentować nasz klub. I na to będę zwracał uwagę, a nie na nazwisko jakie dany zawodnik posiada. Z nazwiskami już różnie było w naszym klubie w przeszłości i z tego chyba już wszyscy wyciągnęli wnioski.
Czy w drużynie trener widziałby braci Da Costa?
– Chyba każdy chciałby ich w swojej drużynie. Zarówno Stephan, jak i Teddy to bardzo dobrzy zawodnicy, którzy dają swoim drużynom wiele. Pamiętajmy jednak gdzie grają obecnie i ten pułap jest zdecydowanie wyższy. Jeżeli dostałbym od nich telefon to drzwi naszej szatni są dla nich otwarte. Poważnie jednak mówiąc musimy racjonalnie sami odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ściągnąć można każdego lecz najważniejsze są finanse.
Czy wzmocnieniami będą sprawdzone nazwiska znane z polskich lodowisk?
– Po części tak, lecz nie do końca. Na tą chwilę woleliśmy nie podawać żadnych nazwisk. Mamy telefony od zawodników jednak chcemy w spokoju budować tą kadrę.
Jaki będzie sezon dla zawodników urodzonych w 2002 roku?
– Trudno powiedzieć, gdyż obecnie powstaje liga open i tak naprawdę ciężko będzie raczej się im przebić do pierwszego składu. My w zakończonym sezonie sięgaliśmy po młodych hokeistów, by ci nabierali doświadczenia. Ja sam mam mieszane odczucia odnośnie ligi open, gdyż wiem, że młodym polskim zawodnikom będzie teraz bardzo ciężko. Wydaje mi się, że dąży to do zbudowania mocniejszej pierwszej ligi.
Czy odczuwacie w Sosnowcu, że hokej traktowany jest po macoszemu względem piłki nożnej?
– Nie. Mamy swój budżet, który jest oddzielony od piłkarskiego. Nie jesteśmy w żaden sposób ograniczeni przez piłkę nożną i ich wyników.
Rozmawiał: Daniel Sołtysik.
Komentarze