Przemysław Kępa: Nasze decyzje nie zawsze przypadają do gustu kibicom
Po 25 latach międzynarodowy sędzia Przemysław Kępa zdecydował się zakończyć karierę. Wieloletni rozjemca uważa, że powinno rozdzielać się emocje i pracę na lodzie a życie poza taflą. - Często też poprzez rozmowę można wyjaśnić sobie sposób interpretacji danej sytuacji. To buduje autorytet a w przypadku sędziego to bardzo ważne - tłumaczy Kępa.
Czy pandemia miała wpływ na tą zaskakującą decyzję?
- Nie. Zdecydowanie nie. Ta decyzja dojrzewała już w zeszłym sezonie i w końcu dojrzała.
25-lat w roli sędziego - szmat czasu. Czy nie żal rozstawać się ze swoją pasją już teraz? Przed Tobą jeszcze 5 lat czynnego sędziowania (limit wiekowy dla sędziego hokejowego w Polsce to 50 lat).
- W pewnym stopniu na pewno żal. W końcu spędziłem kilka ładnych lat swojego życia na lodzie. Najpierw jako sędzia liniowy, a potem jako sędzia główny. Ale ta decyzja jest głęboko przemyślana. Stwierdziłem że mając w dorobku prawie dwa tysiące meczy zarówno jako sędzia międzynarodowy jak i krajowy, mogę stwierdzić że czuję się spełniony. Jednak nie zamierzam odsuwać się od hokeja. Chciałbym służyć swoją wiedzą i doświadczeniem młodszym Kolegom.
1835 spotkania w pasiastym stroju. Całkiem pokaźna i imponująca liczba. Czy zaczynając karierę z gwizdkiem spodziewałeś się, że aż tak długo będzie trwała?
- Zaczynając karierę nie myślałem ile meczy dane mi będzie sędziować. Były wątpliwości czy dam radę, czy sobie poradzę i ile lat to potrwa. Jednak życie napisało swój scenariusz.
Granica 2 tysięcy meczów jest bardzo blisko. Nie kusi?
- Nigdy nie przywiązywałem uwagi do statystyk w takim aspekcie. Nigdy nie robiłem tego żeby bić jakieś rekordy. Traktuje to jako pamiątkę i z ciekawości ile to już jest meczy na moim koncie.
Przypomnij jak rozpoczęła się Twoja przygoda z sędziowaniem?
W początkowej fazie Twojej kariery znalazłem informacje w gazecie, że jeszcze jako student w Krakowie zostałeś okradziony?
Czy miałeś swojego idola, wzór do naśladowania wśród sędziów?
Najtrudniejszy mecz, który pamiętasz?
Temat rzeka w Waszym środowisku to szkolenia. Czy jest ich zbyt mało, dlatego często sędziowie nie są odpowiednio przygotowani do swojego fachu?
Zawód sędziego w każdym sporcie jest często znienawidzony przez kibiców a w emocjach przez zawodników czy działaczy klubowych. Trudno zmierzyć się z taką presją otoczenia?
- Trzeba mieć świadomość tego że sędziowanie zawsze wiąże się z takimi reakcjami. Trzeba się na to uodpornić i robić swoje.
Nurtujące każdego kibica jest pytanie o konsekwencję i interpretację zdarzeń podczas meczu przez sędziów w Polsce. Często w bliźniaczych sytuacjach sędziowie podejmują odmienne decyzje. Nie tylko inny sędzia gwiżdże inaczej, ale ten sam może w następnej kolejce podobne zdarzenie inaczej zinterpretować. Czy to jest problem?
- Tak. Mamy tego świadomość. Pracujemy nad tym i staramy się aby takich sytuacji było jak najmniej. Oglądamy sytuacje , analizujemy, staramy się wyciągać wnioski.
Agresja zawodników podczas dużych emocji do sędziego nie jest rzadką sytuacją. Jak sobie z tym radziłeś i czy coś zapadło w pamięci?
- Różnice zdań co do danej sytuacji są zawsze. Zawodnik czy oficjel zawsze będzie chciał mieć decyzje na swoja korzyść. My musimy ocenić ją w ułamku sekundy. Myślę ze bardzo ważna jest akceptacja sędziego przez drużyny i jego autorytet. To na pewno pomaga.
Na trybunach często kibice skandują niewybredne słowa na sędziego. Czy wyłączasz się od tego podczas meczu czy jednak docierają te słowa do Ciebie?
Oczywiście że się słyszy. Jednak zawsze trzeba się skupiać na tym co się na lodzie dzieje, a nie na trybunach. Nasze decyzje nie zawsze przypadają do gustu kibicom.
Najgorsza sytuacja w której oszukał Cię zawodnik to?
- Chyba nie było takiej spektakularnej sytuacji, przynajmniej nic mi na myśl nie przychodzi.
Przepisy nakazują karać zawodników próbujących wymusić faule, więc i zawodnicy nie „szukają” fauli i coraz rzadziej próbują nas oszukać.
Czy sędzia może wypaczyć wynik spotkania choćby nieumyślnie przez swoje błędy?
- Na pewno może zdarzyć się taka sytuacja. Nieprawidłowo uznana lub nieuznana bramka potrafi wypaczyć wynik i skomplikować mecz. Chociaż z pomocą wideo i telewizji jest nam teraz zdecydowanie łatwiej ocenić sytuacje bramkową.
Czy dręczą wyrzuty sumienia gdy się poogląda i przeanalizuje relacje wideo a wtedy wychwyci swoje znaczące błędy?
Tak, oczywiście. Jeśli robisz coś na 100 % to oczywistym jest ze to analizujesz. Ja zawsze jeżeli miałem możliwość nagrywałem swoje mecze i analizowałem poszczególne sytuacje. To bardzo dużo uczy i pomaga.
Czy spotkałeś się kiedyś z próbą korupcji w polskim hokeju?
Nie nigdy i mam nadzieję że taka sytuacja nigdy nie będzie miała miejsca.
Myślisz, że powinno się rozdzielać pracę i decyzje na lodzie i poza lodem, gdy już dawno emocje opadną?
- Ja jestem zwolennikiem rozmów. Jeżeli popełniłem błąd to potrafię się do tego przyznać zarówno w rozmowie z zawodnikami jak i trenerami. Często też poprzez rozmowę można wyjaśnić sobie sposób interpretacji danej sytuacji. To buduje autorytet a w przypadku sędziego to bardzo ważne. Nie jest też problemem spotkać się na koleżeńskiej kawie. Znamy się przecież wszyscy od wielu lat..
Czasy się zmieniają, jednak odkąd zacząłeś sędziować jedno się nie zmieniło. Nadal wypłaty dla sędziów są po meczach w kopertach. Czy w czasach kont bankowych, techniki powinno to wyglądać inaczej?
- To są ustalenia Związku i Klubów. W innych dyscyplinach też tak to działa. Do dnia dzisiejszego wiele firm i przedsiębiorstw stosuje gotówkowe formy zapłaty. Także ja nie widzę w tym problemu.
Przymierzasz się do roli obserwatora. Czy da się obiektywnie oceniać kolegów po byłym już fachu?
- Zdecydowanie tak. Myślę , że moje doświadczenie pozwoli mi realnie oceniać ich pracę i będzie pomocą dla młodszych Koleżanek I Kolegów. Ważne żeby to robić z pełną świadomością i zaangażowaniem.
Korzystając z możliwości chciałbym podziękować za te lata wszystkim zawodnikom, działaczom, jak również kibicom. Dzięki sędziowaniu miałem możliwość poznać wielu wspaniałych ludzi, na lodzie, jak i poza nim. Był to naprawdę fajny czas. Dziękuje i pozdrawiam.
Przemysław Kępa
Komentarze