Hokej.net Logo

Hokejowy globtroter – „Rozmowa Tygodnia” z Jeremym Welshem

Hokejowy globtroter – „Rozmowa Tygodnia” z Jeremym Welshem

Pandemiczne realia zaprowadziły do polskich klubów wiele ciekawych osobistości ze świata hokeja, a jedną z nich jest bez wątpienia Jeremy Welsh. Były napastnik Vancouver Canucks – odpowiedzialny teraz za zdobywanie bramek dla Comarch Cracovii – przekonał nas, że nie samym hokejem człowiek żyje.


HOKEJ.NET:–Na samym początku nie mogę Cię nie zapytać o ostatnie wyniki Twojego klubu. Cracovia prezentuje chwilami niezły hokej, potrafi wypracować sobie przewagę nad rywalem, ale potem zdarza się Wam wszystko roztrwonić, a przeciwnik odrabia straty i wygrywa mecz. W czym tkwi Wasz problem?


Jeremy Welsh:– Po prostu wciąż uczymy się grać w wyrównanych meczach. Zaczynamy dobrze, ale później nasi rywale strzelają po raz pierwszy, po raz drugi… Musimy dostosować się stylem do play-offów i zacząć grać lepiej. Do tego mamy problem z tym, by trzymać się z dala od ławki kar. W trakcie meczów musimy neutralizować po osiem czy nawet dziewięć osłabień, co jest ciężkim wyzwaniem.


W ostatnich tygodniach do klubu wraz z Tobą dołączyło kilku anglojęzycznych zawodników. Czy uważasz, że jest to dla Was ułatwienie, czy jednak odczuwacie pewne braki w zgraniu ze względu na Wasz krótki staż w drużynie?


– To dla nas fajna sprawa. Chodzimy razem na obiady; zawsze jest miło mieć kogoś, dla kogo angielski jest językiem ojczystym, szczególnie w czasie pandemii, kiedy nie ma zbyt wiele atrakcji. Uważam, że zgranie w zespole jest dobre. Tak jak wspominałem, musimy nauczyć się bardziej odpowiedzialnej gry. W innych zespołach zawodnicy grają ze sobą od września, mają swój system, więc wypracowali sobie pewne automatyzmy. W ostatnim czasie w naszej drużynie pojawiło się kilka nowych twarzy, więc to naturalne, że zajmie nam to trochę czasu. Dla nas najważniejszą rzeczą jest to, by osiągnąć najwyższą formę w fazie play-off.


Zdaniem niektórych kibiców odpowiedzialność za słabsze wyniki ponosi trener Rudolf Roháček. Jak układają się Wasze relacje?


– Jak do tej pory, to dobrze. W szatni rozmawiamy ze sobą przy pomocy tłumacza i czeskich zawodników. Uważam jednak, że dotychczasową przyczyną porażek była dyscyplina hokeistów. Prokurowaliśmy zbyt dużo kar, co prowadziło do dalszych frustracji i skutkowało kolejnymi wykluczeniami. Widać jednak, że nasza grupa scala się ze sobą z każdym tygodniem, więc wyniki będziemy mogli podsumować dopiero po zakończeniu sezonu. Na ten moment jednak jesteśmy optymistami i liczymy że wszystko wróci na właściwe tory, a Rudolf oczywiście nam w tym pomaga.


A jak oceniłbyś swoje dotychczasowe występy? Czy jesteś zadowolony ze swojej formy?


– Nie, chciałbym zdobywać więcej bramek. Uważam, że miałem kilka dobrych okazji. Chciałbym wypracować sobie dobrą passę. Wiesz, kiedy nie udaje Ci się zdobyć punktu w pięciu meczach z rzędu, to za wszelką cenę chcesz z powrotem zapisać się na liście strzelców. Na pewno stać mnie na lepszą grę i lepszy wynik bramkowy. Część zawodników, w tym ja czy David Goodwin, nie rozegrała przedtem w tym sezonie żadnego spotkania, więc gra w hokej i wkomponowanie się do drużyny stało się teraz naszą drugą naturą. Spodziewam się, że to, co we mnie najlepsze, jeszcze się z czasem ujawni.



Hokej.Net - Ogromne wzmocnienie „Pasów”. Grał w NHL i AHL



Play-offy zbliżają się wielkimi krokami, więc jakie są Twoje przewidywania? Która drużyna, Twoim zdaniem, gra w tym momencie najlepszy hokej?


– Ciężko stwierdzić. Graliśmy z Katowicami, to była naprawdę dobra drużyna. Do tej pory widziałem po jednym zespole w jednym meczu, więc to trudna decyzja. Przegraliśmy z Toruniem i myślę, że bardzo dobrze radzili sobie z wyprowadzaniem krążka i oni także byli mocną ekipą. Nigdy jednak nie wiesz, czy akurat zmierzyłeś się z rywalem w jego najlepszej dyspozycji. Mieliśmy niezły mecz przeciwko Oświęcimiowi. To był czysty hokej, krążek przenosił się spod jednej bramki pod drugą.


A jak oceniłbyś w tej stawce szanse Cracovii?


– Jestem podekscytowany perspektywą play-offów. Uważam, że z nowymi zawodnikami mamy spore szanse, każdy z nich chce oczywiście wygrywać. Zawodnicy czują pewnego rodzaju zobowiązanie do zwycięstw. Ciąży na nas presja, ale chcemy być w grze tak długo, jak to możliwe i dostać się do finału. Mogę powiedzieć to o sobie, ale ręczę też za Goodwina, Ferrarę i resztę chłopaków. Zanim tak się jednak stanie, musimy uporać się z niektórymi problemami. Na pewno jednak jesteśmy odpowiednio zmotywowani.


W ostatnich tygodniach w naszej lidze przeprowadzono wiele hucznych transferów, nigdy nie było u nas takiego nagromadzenia zawodników z przeszłością w NHL. Jakie jest Twoje prywatne zdanie na temat naszych rozgrywek? Czy poleciłbyś kontynuowanie kariery w Polskiej Hokej Lidze innym zawodnikom z Ameryki Północnej?


– To szybka liga. Zawodnicy szybko poruszają się na łyżwach i wkładają do gry wiele wysiłku, na lodzie toczy się więc szybka gra z dużym zaangażowaniem. W zależności, w której drużynie grasz, to styl może być nieco bardziej chaotyczny. Jednak jak już wspominałem, w naszych meczach przeciwko Unii czy też Jastrzębiu, na lodzie też był świetny hokej. Zespoły różnią się stylem, ale jestem mile zaskoczony, jak dobra jest polska liga i jak dobrzy zawodnicy tu występują.


Dlaczego więc Twój wybór padł akurat na Cracovię? Wcześniej grałeś w rozgrywkach DEL, które wznowiono dopiero grudniu. Nie otrzymałeś żadnej oferty z Niemiec?


– Planowałem przenieść się do Anglii, gdzie rozpocząłbym studia podyplomowe (MBA – Master of Business Administration – dop. red.). Kiedy odwołano tamtejsze rozgrywki, to czekałem na ruch mojej uczelni, ale ona także anulowała studia, ponieważ było tam wielu studentów z różnych zakątków świata. Nowego klubu zacząłem poszukiwać więc z początkiem listopada. To bardzo ciężki rok, mnóstwo wolnych zawodników szuka nowego pracodawcy: cała ekstraliga angielska, połowa ECHL, AHL jeszcze nawet nie wystartowała. Na rynku jest więc masa młodych hokeistów, którzy po prostu chcą gdzieś złapać angaż, byleby pozostać pod grą. Polska liga to wykorzystała, w grudniu zameldowało się tu sporo świetnych graczy.



Meet A New Wolf: Jeremy Welsh an instant hit - Chicago Wolves

fot. chicagowolves.com



Przeglądając Twoje CV, natknąłem się na epizod w Dynamie Pardubice. Nie zagrzałeś długo miejsca w Czechach. Co poszło nie tak?


– Przebywałem tam tylko na miesięcznym kontrakcie próbnym. To był dla nich ciężki rok, przez ich kadrę przewinęło się wtedy blisko pięćdziesięciu zawodników. Kiedy do nich dołączyłem, to bardzo spodobało mi się miasto, polubiłem też czeską ligę, ich styl gry. Wówczas zwolnili jednak już drugiego trenera i zatrudnili kolejnego. Po prostu starali się uniknąć spadku, przeżywali trudny czas, ponieważ wkrótce miało dojść do zmiany właściciela. Przeniosłem się więc do Wolfsburga.


Przeczytałem ciekawy artykuł, z którego dowiedziałem się że jesteś wielkim miłośnikiem podróży. Zwiedziłeś spory kawałek Ameryki Południowej i Centralnej, byłeś też w Azji w Tajlandii czy Kambodży. Co Cię natchnęło do podjęcia tak pasjonujących wypraw?


– Do tego dwa lata temu w Azji zwiedziłem też Indie i Bhutan. Rok przed wybuchem pandemii byłem też w Libanie, a konkretnie w Bejrucie. Zawitałem też do kilku państw Afryki, byłem chociażby w Ugandzie. Wszystko zaczęło się w Utice, jeszcze za czasów mojej gry w AHL. To był naprawdę długi sezon. Czułem się mentalnie przykuty do hokeja przez siedem czy osiem miesięcy w roku. Kiedy rozgrywki dobiegły końca, wraz z dwójką przyjaciół udałem się na miesiąc do Tajlandii i Kambodży. Od tamtego czasu po zakończeniu każdego sezonu staram się odwiedzić zupełnie nowe miejsce. Mamy wtedy sporo wolnego, więc staram się wrzucić na luz. Po prostu cieszy mnie możliwość wyjścia poza tę hokejową „bańkę”. W każdy weekend rozgrywany mecze, przez cały czas jesteśmy związani tylko z lodowiskiem i grą w hokej. Dlatego przyjemnie jest się wyrwać i zobaczyć, jak żyją inni ludzie, co się dzieje w innych częściach świata. Nabiera się wtedy nieco dystansu, a ja zawsze uważałem się za wielkiego szczęściarza i jestem wdzięczny, że mogę grać w hokej, a taki relaks ponownie rozpala we mnie pasję do tej dyscypliny. Kiedy wracam już do domu, to znów wsiąkam w treningi i przygotowuję się do kolejnego sezonu.


Czy zdradziłbyś, jakie wspomnienia z Twoich podróży najbardziej zapadły Ci w pamięć? Ponoć w Tajlandii miałeś okazję do przejażdżki na słoniu, a w Buenos Aires zakolegowałeś się z muzykami z „podziemia”.


– To było naprawdę super. Po sezonie spędzonym w Wolfsburgu miałem przyjemność wziąć udział w tropieniu goryli w Ugandzie. Udałem się wtedy do parku narodowego, wędrowałem przez dżunglę z przewodnikiem i śledziłem goryle srebrnogrzbiete. Miałem wtedy okazję obserwować ich życie w środowisku naturalnym, po prostu patrzyłem się na nie przez godzinę. Jeden z nich podszedł do mnie i powąchał moje krocze jakbyśmy byli jakimiś psami (śmiech), mam to nawet nagrane na Instagramie. To było coś niezwykłego, by móc je podziwiać na wolności. Wspominam też moją podróż do Libanu. Przyleciałem do Bejrutu i w hostelu poznałem świetnych ludzi. Wypożyczyliśmy razem auta i udaliśmy się na wycieczkę, to był mój pierwszy kontakt z Bliskim Wschodem. Dla mnie, jako Kanadyjczyka, jest to naprawdę odległy ląd, ale otworzyło mi to oczy na piękno świata, ludzie tak samo byli tu niezwykle przyjaźni.



Meet The Only Chicago Wolves Player To Live in Chicago: Jeremy Welsh - WestLoop - Chicago - DNAinfo

fot. dnainfo.com



Czy masz już wytyczone kolejne cele swoich podróży? Może chciałbyś szczególnie odwiedzić jakieś miejsca w Polsce?


– Tak się składa, że kiedy grałem jeszcze w Niemczech, to zawsze chciałem odwiedzić Kraków. To miasto skrywa w sobie setki lat historii. Kolejnym takim miejscem jest muzeum Auschwitz-Birkenau. Teraz wszystko jest jednak utrudnione przez koronawirusa; nigdy nie wiadomo, co w najbliższym czasie będzie otwarte i co się może zdarzyć. Słyszałem też wiele dobrego o Islandii, też kiedyś chciałbym się tam udać. W Krakowie chciałbym poznać bliżej historię Polski, zamówić wycieczkę z przewodnikiem i zobaczyć wszystkie ciekawe zabytki.


Widzę, że jesteś typem, który nie może ustać zbyt długo w jednym miejscu. Jak więc radzisz sobie z wszelkimi restrykcjami związanymi z koronawirusem?


– Nie tak źle, ale i tak jest ciężko. Mam dziewczynę w Hamburgu, lecz niestety nie możemy się teraz spotkać. W tej chwili wszystko jest utrudnione przez zasady panujące na granicach i wszelkie obostrzenia. Większość lata spędziłem jednak w Hamburgu, przed transferem do Krakowa byłem natomiast w Kanadzie, nie przebywałem więc tylko w jednym miejscu. Jak już mówiłem, bardzo mi się tu podoba. Z kolegami z drużyny mogę wyskoczyć na food trucki czy też po prostu pochodzić po mieście. Każdego dnia spędzam nawet półtorej godziny na spacerowaniu. Poznaję wtedy okolicę, udaję się nad rzekę czy podziwiam zabytki. Dla mnie to naprawdę ciekawa rzecz, bo w Kanadzie nie mamy tylu historycznych budynków, a zawsze przyciągały mnie tego typu atrakcje. Doceniam więc mój pobyt w Polsce.


Przez blisko dziewięć miesięcy byłeś bez żadnego klubu. Jak dbałeś więc o utrzymanie odpowiedniej formy fizycznej?


– Szczerze, to nie było takie ciężkie. Kiedy wróciłem do domu do Ontario, przez pięć dni w tygodniu jeździłem na łyżwach. Każde miasto ma swoje lodowisko, we wrześniu i październiku spotykałem tu kilku juniorów, z którymi szkoliłem technikę jazdy. Dwa razy w tygodniu spotykałem natomiast zawodowców. Brałem udział w lokalnej lidze 4 na 4, w której grali głównie zawodnicy z NHL i AHL, było też kilku dobrych chłopaków z OHL. Przebywałem na lodzie z takimi zawodnikami jak Nick Suzuki czy Ryan O’Reilly, a teraz mogę oglądać ich w NHL. Miałem niezłą konkurencje, nie mam więc teraz problemu z kondycją.



Developing Story: Jeremy Welsh - College Hockey, Inc.

fot. hockeycollegeinc.com



Wracając jeszcze do Twoich pasji, widzę że bardzo lubisz poznawać lokalną kulturę. Czy spróbowałeś więc liznąć nieco języka polskiego, czy okazał się on być dla Ciebie jednak zbyt trudny?


– Do tej pory nauczyłem się jedynie „dzień dobry”, „dziękuję”; po prostu takich zwrotów, które umożliwią mi pójść na zakupy do sklepu. Wciąż staram się nauczyć niemieckiego z moją dziewczyną, więc na razie to jest mój główny cel pod względem językowym.


Czy przydarzyła Ci się kiedyś sytuacja, że odrzuciłeś ofertę jakiegoś klubu, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie spodobało Ci się miasto, w którym miałeś występować?


– Tak, zdarzyło mi się też opuścić z tego powodu kluby, w których już występowałem. Nie przyjąłem ich propozycji przedłużenia kontraktu, bo samo miasto nie było przyjemne do życia. Każda miejscowość ma swoją własną atmosferę. Sezon jest długi, a Ty musiałbyś żyć w miejscu, które Ci się nie podoba i w którym nie byłbyś szczęśliwy. Myślę, że drużyny z brzydszych miast muszą płacić znacznie więcej pieniędzy, by przyciągnąć do siebie zawodników.


Miałeś na myśli kluby z Ameryki Północnej czy Europy?


– Grałem w Utice, położonej w stanie Nowy Jork. To było małe miasto, działo się tu naprawdę niewiele. Niemieckie Bremerhaven też było całkiem nudnym miejscem. Zabawne jest to, że to właśnie te dwie drużyny, były najlepszymi drużynami w swoich ligach. Miały lodowisko na najwyższym poziomie, tworzyliśmy mocną i zgraną ekipę. Kiedy jednak schodziłem z tafli i wracałem do mieszkania, było naprawdę posępnie i depresyjnie.


To pewnie działanie lokalnych włodarzy, którzy inwestują w sport, ponieważ ich miasto nie ma zbyt wiele do zaoferowania pod kątem turystycznym.


– Zgadza się, kibice szaleli tam na punkcie hokeja. Uważam, że kiedy miasto nie jest tak urokliwe, to sami zawodnicy spędzają ze sobą więcej czasu, bo nie mają nic lepszego do roboty. Jest to więc jakiś pozytyw. Ja lubię jednak trochę powędrować, pojeździć na rowerze, usiąść w ciekawej kawiarni. Wtedy czuję się lepiej. W trakcie długiego sezonu sporo się podróżuje, a wtedy potrzebna jest chwila frajdy w swoim życiu.


Przenieśmy się do NHL. Nie byłeś nigdy draftowany, ale mimo to udało Ci się zagrać w najlepszej lidze świata. Jak to osiągnąłeś?


– Istnieje na to określenie „late bloomer”. Poszedłem do college’u, kiedy miałem 21 lat, a okres juniorski zakończyłem w OJHL, byłem więc starszy niż reszta. Kiedy podpisałem pierwszy kontrakt w NHL, miałem już 23 lata, co też jest ponadstandardowym wiekiem w porównaniu do reszty zawodników, którzy poszli do college’u zaraz po „osiemnastce” i grają profesjonalnie od 20. – 21. roku życia. Myślę jednak, że przebyłem dobrą ścieżkę na Union College, drużyna odnosiła sukcesy, to samo mogę powiedzieć o mnie. Pewne rzeczy zaczęły więc funkcjonować, jak powinny. Do tego zacząłem trenować bardziej profesjonalnie, kiedy przestałem być już nastolatkiem. Dorastałem na farmie w Ontario, nie wiedziałem więc zbyt wiele o podstawach treningu pod kątem hokeja, o siłowni. Po prostu sporo jeździłem na łyżwach i grałem swoje. Zacząłem profesjonalnie trenować dopiero po rozpoczęciu edukacji na college’u, ćwiczyłem z trenerami także latem. Wówczas mój rozwój ruszył mocno do przodu.



Chicago Weather Prevents Jeremy Welsh From Playing

fot. thehockeywriters.com



Dlaczego zatem nie zrobiłeś większej kariery w NHL? Po latach wspominasz to jako miłe uczucie, czy jednak masz wrażenie, że zmarnowałeś pewną szansę?


– Tak jak powiedziałem, pewne sprawy zaczęły się układać dopiero po moim przyjściu do college’u; trafiłem na dobrą drużynę i wszystko szło po mojej myśli. Byłem jednak nieco rozczarowany, ponieważ kiedy przebijesz się do NHL, to myślisz, że możesz zostać tam na dłużej. Wszystko zależy jednak od okoliczności. W Vancouver stanąłem przed olbrzymią szansą, kiedy trenerem był John Tortorella. Nie korzystał on jednak zbyt dużo z czwartej formacji, taki już ma styl. Otrzymywałem więc po dwie, trzy, może cztery minuty podczas każdego meczu. Ciężko jest wtedy w pełni zaprezentować swoje umiejętności. Tu nie chodzi o to, że mnie nie lubił; uważam, że to świetny trener i taka była jego taktyka – po prostu jego dwie czołowe formacje spędzały masę czasu na lodzie. W trakcie mojej kariery w Europie spotkałem jednak wielu dobrych zawodników, którzy nie otrzymali należytej szansy w NHL, a byli draftowani w pierwszej rundzie. Wraz z upływem czasu doceniłem jednak moje 27 meczów w NHL.


Żartobliwie mówiąc, rozegrałeś tylko 27 meczów, ale miałeś zaledwie jeden klub mniej niż Wayne Gretzky. Pobyt w którym z nich wspominasz najlepiej?


– Oczywiście w Vancouver. Spędziłem tam trzy i pół miesiąca. Rozegrałem wtedy 19 meczów, ale byłem poza składem na jakieś dziesięć czy piętnaście pozostałych. Miałem tu swoją imprezę powitalną, czułem się jak prawdziwy członek drużyny. W składzie byli wtedy Ryan Kessler, bracia Sedinowie, Robert Luongo. Trenerem był John Tortorella, każdy się dobrze ze sobą znał. Jest to dla mnie bardzo miłe wspomnienie.


Dlaczego więc zdecydowałeś się wyjechać do Europy?


– W Saint Louis nie podpisali ze mną nowej umowy. Latem miałem kilka ofert z AHL, być może miałbym szansę na kontrakt próbny w NHL. To co się wydarzyło, jest jednak dosyć oczywiste. Miałem już 27 lat, więc niezależnie jak dobrze bym nie zagrał, to i tak miałbym nikłe szanse na przebicie się do NHL. Kluby wolą ściągać młodszych zawodników lub dać szansę ich wybrańcom z draftu. Wtedy pojawiła się szansa gry w Niemczech. Wszedłem w to, podekscytowany perspektywą nowej przygody. AHL to naprawdę wymagające rozgrywki, trzeba rozegrać tam 76 meczów w trakcie sezonu zasadniczego. Kiedy masz szansę przebić się do NHL, jest to warte zachodu. Kiedy jednak pogodziłeś się z tym, że już tam nie zagrasz, to ciężko jest utrzymać odpowiednie nastawienie.


Nie grałeś w Ameryce Północnej już pięć lat, czy udało Ci się więc utrzymać kontakty z kolegami ze swoich byłych klubów z NHL? Zdarza Ci się wymieniać wiadomościami z Sedinami po meczach Cracovii?


– Sam bym tak chciał (śmiech). Nie mam już jednak kontaktu z żadnym z tych głośnych nazwisk, głównie przyjaźnię się z kolegami z AHL i z college’u. Sporo spośród tych hokeistów poszło swoją drogą, grają teraz w Niemczech czy Szwajcarii.



image



Czy wciąż śledzisz na bieżąco NHL, czy jednak nie przywiązujesz do tego wagi? Masz może klub, za który trzymasz kciuki?


– Nie mam klubu, któremu kibicuję, ale oglądam skróty. Od dawna nie obejrzałem pełnego meczu, ale często tuż po pobudce sprawdzam wyniki. Kilka ekip gra naprawdę dobry hokej Śledzę na bieżąco Avalanche, lubię też patrzeć, jak akurat idzie Maple Leafs i co dzieje się w kanadyjskiej dywizji. Kiedy NHL wznawia rozgrywki, to staram się za nimi nadążyć, ale później moje zainteresowanie mija i wracam dopiero na Puchar Stanleya.


Na zakończenie, jakie masz plany na przyszłość? Czy zamierzasz pozostać w Polsce na dłużej, czy jednak traktujesz ją jako tymczasowy przystanek?


– Nie mam żadnych planów. Ciężko jest mi powiedzieć, co się wydarzy i co przyniesie przyszłość. Wszystko na świecie jest teraz wywrócone do góry nogami, cieszę się więc czasem spędzanym w Krakowie.


Rozmawiał: Kacper Langowski.

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Wypowiedz się o hokeju!
Shoutbox
  • omgKsu: Po co jak na lidze te marne 1400 mieli ciezko uzbierac
  • Ligota_GKS: w Oświęcimiu też tłumy nie chodziły na zasadniczy. Przykład Sosnowca pokazał, że potrzebne są nowoczesne obiekty, żeby podnieść frekwencję
  • unista55: Marketingowo lepiej, by to Unia grała w LM... pokazalibyśmy przynajmniej Europie, że w Polsce i 4000 może przyjść na mecz. Ale co ma być to będzie :)
  • PanFan1: Szkoda że nie da się zorganizować chociaż finałowych meczy w spodku, bo się nie da prawda ?
  • Paskal79: Panowie dlatego trzeba coś zrobić ,by projekt który wygrał na remont naszego lodowiska nie wszedł na życie ,bo pamiętajmy już nigdy nowego lodowiska ,czy nowoczesnego nie będzie , jakie to ważne dla miasta , mieszkańców i zawodników, przykład Sosnowca pokazuję jakie to ważne,wtedy można organizować praktycznie wszystkie ważne imprezy hokejowe i nie tylko! A tak będziemy mieli taką,, starą babę ''która była u kosmetyczki i się podrobiła a w środku dalej starość i ruiną składowisko 60 la
  • omgKsu: Amen.
  • Paskal79: To fakt jakby przyszło nawet ok 2500-3000 tyś na LM i taka oprawa to na pewno by na tych europejskiej działaczach zrobiło wrażenie,bo nie ukrywajmy LM w Europie niee ciszy się uznaniem i niee wiem czy 30/40 %pojemnosci lodowisk są wypełniane no i łatwiej skusić zawodników do podpisania kontraktów,bo kasa b ważna,ale to już jakiś argument, choć droga ciężka i daleka do tego Ale ja stawiam 4:2 w serii dla Uni:-)
  • Paskal79: No pewnie w spotku trzeba zarezerwować termin wcześniej , choć może być wolny,ale koszty zamrożenia lodu i zrobienia lodowiska i band to duże koszty, raczej ciężko do ogarnięcia, choć było by super,dla kibiców pewnie na takie final w spotkaniu przyszło by 5-7tys a może i więcej no i goście by się zmieścili:-)
  • hanysTHU: Zawsze można grać w Sosnowcu. Teren neutralny;)
  • PanFan1: Toronto: po meczu Leeafs, potrzebują czterech godzin i 21 osób obsługi, żeby przygotować halę dla Raptors - ludzie dlaczego u nas nie może być normalnie ??? Może my po prostu zbyt mało wymagamy od swoich pryncypałów ? Łatwo nas zbyć tanią bajeczką że się nie opłaca i nie da (qoorwa wszędzie się da, tylko nie u nas)
  • PanFan1: https://youtu.be/UTnnX6M5K-4?si=75N-m8pm58Tj0st2
  • hanysTHU: Madison Square Garden też w momencie się przeobraża.
  • hanysTHU: Ale takie podejście,że się nie da. Płacę podatki to kujwa wymagam.
  • hanysTHU: Ale na komisje, audyty audytów to ja nie chcę płacić
  • TenHasek;): Szkoda ,że w Oświęcimiu nie ma hali jak w Ameryce . Myślę ,że lekko zapełnili by hale na 60 tysięcy . Bilety by się sprzedały w pół dnia i jeszcze trza bilbordy w "centrum" " miasta " postawić
  • Paskal79: Szkoda faknie było by spodek odwiedzić na takim finałowym meczu,no trudno, choć atmosfera tu i tu będzie gorącą to pewne
  • PanFan1: Powiem Ci Paskal że chętnie bym się wybrał, akurat w PL będę i myślę że spodek byłby pełny.
  • PanFan1: Dokładnie to mam na myśli Hanys, śmierdzi mi w tym wszystkim zwykłym lenistwem, a nie to że się nie da.
  • Paskal79: Nie lenistwem kasa panowie kasa,i może termin bo kto na początku roku,zarezerwuje spodek na finał w hokeju!?, jakby Katowice niee weszły to straty byłby ogromne,bo ani meczy ani innych imprez nie było by
  • Paskal79: Panfan a może były pełny dużo kibiców z Katowic by było mogłoby z Oświęcimia też przyjechać,a w dodatu pewnie trochę kibiców z innych drużyn i miast z okolic by wpadło na finał,bo zapowiada się bardzo ciekawa batalia.....
  • PanFan1: ... ale jak trzeba wiec dla aktywu partyjnego, z darmowym kateringiem, gorzałą i [****]mi ogarnąć, to się terminy znajdują od ręki ? 😉
  • PanFan1: ... dziewczynkami...
  • PanFan1: Łatwiej byłoby zapełnić spodek poczas finału THL, niż np. na mecze Repry.
  • Arma: Żeby zapełniać cokolwiek to najpierw kibicom trzeba pokazać ten sport bo poza Południem i Toruniem to mało kto wie że w PL jest hokej. Jak nie było klubu z ekstraklasy w mieście to raczej nowy widz się nie dowie o tym sporcie.
  • PanFan1: I tak i nie Arma, jak byłem w styczniu u siebie, spotkałem młode małżeństwo z trójką dzieci u nas na hali przed meczem - poznaniacy - przyjechali w koszulkach "koziołków", bo chcieli obejrzeć polską ligę i Podhale. W Nottingham (na MŚ) była masa Polaków z Gdańska, ale i z Bydgoszczy byli i wrocławiaków spotkałem, nie jest zaś tak że ten nasz hokej jest całkiem nieznany
  • PanFan1: Poza tym wracając do finału THL, mecze będą w TVP, będą zapowiedzi, gdyby było to ogarnięte w spodku, masz pełną halę na bank, was z Oświęcimia przyjechałoby "legion", Gieksy na pewno nikt nie musiałby namawiać, a i takich wolnych strzelców jak w tym przypadku mnie, dwa razy powtarzać nie trzeba by było, no tylko trzeba wpierw się za to było zabrać
  • m1chas: Biletów na sobotę online już nie ma 🙂
  • Arma: Bilety na spodek by się wyprzedały od razu ale zabezpieczenie takiej imprezy to byłby horror dla służb.
  • PanFan1: Arma proszę cię, nie wymyślaj, skoro inne dyscypliny można zorganizować i wszędzie indziej można, to i hokej by się dało, tylko trzeba najpierw chcieć.
  • J_Ruutu: Problemem nie jest zabezpieczenie spodka, lecz zrobienie i utrzymanie tam lodu.
  • PanFan1: kiedyś się robienie lodu w spodku udawało, chyba że teraz aparatura już niedomaga ?
  • hubal: władzom się nie opłaca , mniej kasy do zajumania
  • hokej_fan: Bilety online na sobotni mecz w Oświęcimiu wyprzedane
  • hokej_fan: Będzie się działo
  • Hokejowy1964: Aparatura, w trakcie ostatniego remontu, została że to tak ujmę "zdekompletowana". To po pierwsze. Po drugie biletów sprzedało by się max 3, w porywach 4 tysiące i taka liczba w Spodku słabo wygląda. Duża część biletów trafiłaby do kibiców sukcesu i oni już nie stworzą takiej atmosfery jaką mamy na małej hali. Spodek jest we władaniu tak zwanego "operatora" a oni nie są skorzy do współpracy z Klubem, Del karnie mówiąc. W wielkim skrócie to tyle.
  • hokej_fan: Biletów na mecze sobota-niedziela w Oświęcimiu, online już niema. Rozeszły się w kilka godzin.
  • Arma: Ale kibic sukcesu nie ma stworzyć atmosfery. Ma kupić bilet, kupić jedzenie i być liczbą w sprawozdaniu. Niestety ale dla żywotności dyscypliny, kibice sukcesu są najważniejsi. Każdy kto chodzi na hokej regularnie, będzie chodzić dalej, to bańka tak wąska i zamknięta na nowe osoby. Kiedyś jak ta dyscyplina się nie zawinie w kraju, będzie trzeba zburzyć małe obiekty i zbudować większe dla kibiców którzy przyjdą na mecz raz w miesiącu albo od świeta
  • uniaosw: Zakładając że było 2000(na pewno nie mniej) biletów online na każdy dzień online to dzisiaj poszło w sumie 4000 biletów, Brawo
  • uniaosw: Bez tego drugiego online oczywiście
  • omgKsu: Brawo kibice z miast finalistów :)
  • hokej_fan: Hasło się sprawdza. "Oświęcim - tu się dzieje"
  • PanFan1: To o tym Hokejowy nie wiedziałem, czyli w spodku lodu nie uświadczy. Ale co do możliwej ilości sprzedanych biletów na taki event to z Tobą zapolemizuję, myślę że ze 3K to sam Oświęcim by łykał, u nich nikogo na hokej zapraszać nie trzeba, a mają blisko do Kato. Waszych też przecież byłoby dużo, no i jeszcze wonych strzelców też by było sporo.
  • Hokejowy1964: PanFan moim zdaniem w naszych realiach jest niewykonalne to co proponujesz.. Nie przy tej mentalności kibiców.
  • PanFan1: Masz ich na co dzień, więc trudno mi z Tobą o tych sprawach dyskutować, chociaż tyscy i nowotarscy pokazali ostatnio że da się.
  • Hokejowy1964: Wy kibicowsko jesteście inaczej postrzegani. Nie wyobrażam sobie takiego klimatu za kilka dni na meczach finałowych. Za dużo naleciałości kibolskich z piłeczki skopanej niestety....
  • Luque: Nitrasa zaproście do młyna... polansuje się chłop trochę ;p
  • rober03: A ja bym tak obejrzał finał przy piwku pokomentował nawet trochę sobie nawzajem podokuczał a potem pogratulował zwycięzcy i wrócił do domu
  • KOS46: Myślę, że "Spodek" przy tym zainteresowaniu wydarzeniem wśród kibiców, to mógłby zostać szczelnie wypełniony. Już na PP z Tychami w Krynicy oświęcimianie zdominowali trybuny, i nie myślę tu jedynie o sektorze kibolskim. W Katowicach, do których mamy blisko to myślę, ze przy takim głodzie sukcesu to 3000 mogłoby się wybrać. A i nasi kibole mają tam wielu przyjaciół. Mogłoby być grubo... Miejscowych też przyszłoby dużo więcej niż do małej hali.
  • tombot64: To na szczęście czysta fantastyka i pobożne życzenia, najwięcej kibiców Unii to by przyjechało wyremontować spodek z Chorzowa haha, zapomnijcie.
  • hanysTHU: Jeszcze bilety w rozsądnej cenie i byłoby pełno. Byłem na zagranicznych gwiazdach ligi vs repra i było pełno. Bilety były wtedy po dychę;) Z górnych miejsc nie widać krążka ale był full.
  • flashki80: ale na co komu "kibice" kerzy nawet kolory linii by pomylili? Dla Małopolan: ci z chorzowa wam przetłumaczą
  • flashki80: P.S. oby ten głód nie został zaspokojony...
  • PanFan1: Ludzie o co tu chodzi z tym Chorzowem ?
  • Luque: O to, że Unia z kibolami Ruchu się przyjaźni ;)
  • Andrzejek111: Nie Unia, tylko kibole Unii
  • PanFan1: Przecież Chorzów ma nie wiele wspólnego z hokejem, choć kibicować każdemu wolno.
  • hubal: Ruch 3yma z Wisłą K a Unia Oś kibicuje Wiśle PanieF1
  • Luque: Jeśli chodzi o sport to kiedyś przed meczem reprezentacji chciałbym usłyszeć prawdziwy hymn Polski
  • Luque: https://m.youtube.com/watch?v=PsUIGY_b99M&pp=ygUEUm90YQ%3D%3D
  • S'75: Nie Unia Oświęcim kibicuje Wiśle...tylko kiedyś dużo osób jeździło na Wisłę i był to raczej FC niż jakaś zgoda ...czy jak tam zwał...
  • RafałKawecki: Ja tam kibicuję tym co aktualnie grają z GTS Wisła. Ten klub zawsze będzie mi się kojarzył z milicją.
  • TenHasek;): Ogólnie to [****] WRWE i tyle w temacie piłkarskim 🤣
  • hanysTHU: https://zrzutka.pl/wvffcv
  • hanysTHU: Kiedyś nie do pomyślenia żabskocygański układ idealny. Bez napinki...
  • PanFan1: dzięki Hubi ino po co to się do hokeja pcho ?
  • hanysTHU: Nie tylko przez Wisłę, pod koniec lat osiemdziesiątych na Cichej często skandowano na trybunach Unia Oświęcim. A z Wisłą wtedy była kosa. Sztamę Ruch miał z Jagiellonią. A ta Unia na Ruchu mogła być przez Waldka Waleszczyka wychowanka Zatorzanki ,który grał później w Unii z której przeszedł do drużyny niebieskich i zdobył z nią tytuł mistrza Polski w pamiętnym 1989 roku.
  • S'75: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Mieczys%C5%82aw_Szewczyk
  • S'75: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Waldemar_Waleszczyk
  • S'75: To chyba o Miecia Szewczyka Ci bardziej chodziło:)
  • S'75: A tu jeszcze taka ciekawostka że strony kibiców Widzewa Łódź...
    Innym przykładem takiego wczesnego „układu” byli kibice Unii Oświęcim. Jesienią 1988r. podczas pamiętnego meczu w Białymstoku Jagiellonia – Widzew (debiut Jagi w I lidze) na trybunach pojawiło się także 3 kibiców Unii Oświęcim, która w tamtym czasie miała zgodę z kibicami Ruchu Chorzów. Goście z Oświęcimia chcieli wówczas zrobić zgodę z „Jagą” i przy okazji nawiązali także przyjazne stosunki z obecnymi na tym spotkaniu kib
  • S'75: Kontaktów szerszych raczej nie było, choć watro podkreślić, że gdy na początku lat 90tych ŁKS grał w ramach rozgrywek hokejowych (słynny come back Stopczyka) to przybyli na halę fani Unii przychylnie wyrażali się o Widzewie, co z oczywistych względów nie podobało się gospodarzom, więc były ganianki na hali. Wśród gości raczej fanów Widzewa nie było (lub pojedyncze osoby) dlatego też relacje te „umarły” śmiercią naturalną
  • hanysTHU: Tak jest!!! Pomyliłem zawodnika. Czuwaj!
  • hanysTHU: Skąd ten Waldemar mi się wziął?
  • hanysTHU: Jeżeli ktoś to pamięta to ma prawo do lekkiej sklerozy ;)
  • PanFan1: S'75 - nikogo nie obrażając, ale to co tu odpisujesz, jakieś nawiązywanie zgód itd. - dla mnie osobiście - jest kompletnie idiotyczne. Po co to komu ?
  • hanysTHU: Historia panie, historia!
  • hanysTHU: Nawiązanie do dzisiejszych zgód i układów.
  • PanFan1: Przyjeżdżam na mecz w koszulce drużyny której kibicuję, zajmuję kulturalnie wykupioną i przeznaczoną dla mnie miejscówkę, nikogo nie obrażam, zachowuję się kulturalnie, po cholerę jakieś "zgody" i inne takie ... ? Tyscy i nowotarscy kibice parę dni temu udowodnili że w Polsce to również jest możliwe.
  • PanFan1: Mam nadzieję że to rozejdzie się szerzej po innych hokejowych obiektach, a kopana niech robi co chce, mam na nią całkowicie wyepane ;)
  • emeryt: jest tu jakiś detektorysta?
  • hanysTHU: W grupach lepszy doping a pikniki niech siadają gdzie chcą 😛
  • Oilers: Widzieliście logo orlen na koszulkach litvinowa?
  • omgKsu: Oczywiście.
  • hanysTHU: I na tafli.
  • narut: Trzyniec zmógł Budziejowice w 7 meczu...
  • Oilers: teraz sparta, czy będą losować?
  • Paskal79: Sparta -Triniec i Pardubice -Litvinov,a w Szwecji Farjestad (1)-Rogle (9)awans 9 drużyny to Ci niespodzianka
  • Paskal79: W Szwajcarii na cztery pary, to w trzech jest 3:3 w meczch i będą 7 spotkania
  • Simonn23: 6-7 kwietnia i w Oświęcimiu, i w Trzyńcu mecze najwyższej rangi
  • Oilers: Z tymi biletami na ms to jest niezła ściema, wydaje sie ze na mecze Polaków zostało juz niewiele biletów, a prawda jest taka że Słowacy kupili całodniowe
  • Giovanni: Ludzie ktoś ma archiwalne tabele 2 liga 94/95 Znicz,CKH Cieszyn, oraz rezerwy TTH i Stoczniowca ale co było z Krynicą ??
  • JARASSTO: @Giovanni: Tam jeszcze zdaje się Boruta Zgierz wtedy w lidze grała.
  • TenHasek;): Masz rację Simon . 7 kwietnia ważne 3 zwycięstwo Mistrza Polski z rzędu i feta GKS Katowice na lodzie w Oświęcimiu
  • Giovanni: @Jarrasto Boruta to padła tak 2 sezony wcześniej :) jeszcze BTH II.Kurcze żeby kilkanaście ekip więcej wtedy grało w 2 lidze i więcej TV było
  • Giovanni: Tak chciałoby się cofnąć czas
  • Giovanni: Moim zdaniem na początku lat 90 to powinno być tak ze 40 ekip hokejowych co daje 1 i 2 ligę po 10 drużyn a 3 liga to powinna być podzielona na 4 grupy (Północ,Centrum,Południe i Śląsk) razem z rezerwami ponad 50 drużyn
  • uniaosw: Oby Bagiński i Matczak też zostali
  • Luque: Bagiś out, Matczak out, Obcokrajowcy out (za wyjątkiem Kaskinena i Viitanena)
  • Luque: Jaśkiewicz jak chce grać taką padakę to też out
  • Luque: Grać mają Sobecki, Ubowski, Krzyżek, Kucharski... na co my czekamy? Aż przepłacony obco skończy im kariery?
Tylko zalogowani użytkownicy mogą korzystać z Shoutboxa Zaloguj się!
© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe