Sanok upokorzony przez drużynę z dolnej połowy tabeli
Na początku sezonu trener Jancuska nazwał Stoczniowców "drużyną z dolnej połowy tabeli", a po niedzielnym spotkaniu do swojego repertuaru dołączył epitet "nadaje się na pole do zbierania ziemniaków". Butny trener zarzucał gdańszczanom antyhokej, zapominając o karze meczu dla Zapały za uderzenie przeciwnika w twarz kijem trzymanym oburącz. Mecz podobał się zgromadzonej publiczności, zwłaszcza, że dobre widowisko na swoją korzyść zdecydowanie rozstrzygnęli gospodarze.
Mecz rozpoczyna się pod dyktando sanoczan, którzy od początku mocno naciskają gospodarzy, jednak w 2 minucie to Stoczniowcy unoszą ręce w geście triumfu, gdy po szybkiej akcji Ziółkowski pokonuje Plaskiewicza. Goście szybko otrząsają się po ciosie, ale mimo huraganowych ataków swoich szans w pojedynkach z Odrobnym nie wykorzystują Ivicic, Gruszka, Zapała i Vozdecky. - Przemek rozegrał dzisiaj kolejne świetne spotkanie i po raz kolejny udowodnił, że jest obecnie najlepszym bramkarzem w Polsce - komplementował swojego bramkarza trener Tadeusz Obłój.
Mimo nawały przeciwników gospodarze nie tracę rezonu, a po wygranym we własnej strefie buliku Wróbel idealnie obsługuje pędzącego co sił w nogach Drzewieckiego. Ten jedzie sam na sam, i bez najmniejszych problemów w swoim starym stylu podwyższa prowadzenie na 2-0. - Trener Obłój ustawił nas razem z Markiem i Aronem, i to ustawienie wygląda bardzo dobrze, oby tak dalej - komentował swoje trafienie Filip Drzewiecki. - Nie ważne kto strzela, ważne, że nam wychodzi - strzela ten, kto ma swój dzień. Najważniejsze, że bardzo dobrze rozumiem się z kolegami z piątki.
Goście mają okazję do zdobycia kontaktowej bramki, ale po strzale Zapały krążek stempluje słupek. Stoczniowcy podbudowani prowadzeniem również śmiało atakują, ale dwukrotnie w idealnych sytuacjach odrobiny szczęścia brakuje Chmielewskiemu, a po chwili Skutchan po własnym strzale nie dobija gumy leżącej między parkanami Plaskiewicza. - Jestem wdzięczny Romanowi za to, że zagrał dzisiejszy mecz po tym, jak z gorączką grał w Jastrzębiu - komplementował napastnika trener Tadeusz Obłój. - On w ogóle nie powinien wstawać z łóżka, ale jak widać na niego mogę liczyć w każdej sytuacji, chciałbym, żeby młodzi chłopcy brali przykład z jego postawy.
Drugą tercję Stoczniowcy zaczynają od mocnego uderzenia. W 22 minucie Ziółkowski zza bramki wjeżdża przed Plaskiewicza i próbuje wcisnąć gumę do bramki. Sanocki bramkarz odbija krążek, jednak nie ma szans przy dobitce Stebera, która wpada tuż przy słupku. Goście po stracie trzeciej bramki wyraźnie tracą koncept do gry, nie potrafiąc wykorzystać nielicznych sytuacji bramkowych. Najlepszą marnuje Dziubiński, który wprawdzie zwodem kładzie Odrobnego na lodzie, ale strzela po lodzie zamiast przenieść krążek nad leżącym bramkarzem.
W trzeciej tercji dla odmiany dobrze rozpoczynają goście. Już w 26 sekundzie najeżdżający Ivicic nie mając z kim rozegrać krążka strzela w długi róg, a guma - ku zaskoczeniu Odrobnego - wpada do bramki. Już po chwili Zapała może zdobyć kontaktową bramkę, ale zahaczany przez Chmielewskiego nie oddaje strzału. W odpowiedzi z błyskawiczną kontrą wyjeżdża Drzewiecki, a potężne zamieszanie pod bramką gości wykorzystuje Marek Wróbel, zdobywając czwartą bramkę dla Stoczniowców. Chwilę później gdańszczanie zdobywają piąte trafienia, ale sędzia po analizie video uznaje, że gol padł po poruszeniu bramki. Co się odwlecze to nie uciecze - w 53 minucie po błyskawicznie rozegranym buliku swoje drugie trafienie w tym meczu zdobywa Filip Drzewiecki, ustalając wynik spotkania. - W hokeju nie tylko ręce i nogi, ale przede wszystkim głowa musi być w 100% formie, a dzięki prezydentowi Adamowiczowi, który pomógł naszej drużynie, nasze głowy są spokojne - komentował po spotkaniu wybrany przez trenera zawodnikiem spotkania Filip Drzewiecki.
Mecz do końca toczy się pod dyktando Stoczniowców, czego nie wytrzymuje Krzysztof Zapała. Rozgrywający przeciętne spotkanie napastnik postanawia zaznaczyć swój udział w meczu, i po kolejnym przegranym pojedynku z Rompkowskim uderza gdańskiego obrońce w twarz kijem trzymanym oburącz. Trybuny szaleją z oburzenia, a Zapała próbuje jeszcze pięściami znokautować zamroczonego przeciwnika. Za swoje zachowanie otrzymuje karę 2min. za atak kijem trzymanym oburącz oraz 5min. + karę meczu za niesportowe zachowanie. - Cenię Krzyśka jako zawodnika, jesteśmy kolegami z kadry i mam nadzieję, że się za chwilę spotkamy i Krzysiek wyjaśni tę sytuację - łagodził sytuację bezpośrednio po meczu Mateusz Rompkowski. - Rozumiem, że ta sytuacja była wywołana nerwami, gdyż oni przegrywali mecz a my byliśmy dzisiaj zdecydowanie lepsi.
- To był bardzo słaby mecz, to wyglądało tak, jakby na polu pozbierali się zawodnicy, którzy w życiu nie grali w hokeja, słaby, katastrofalny mecz, a my do tego mamy epidemię grypy - komentował po meczu trener Jancuska.
- To spotkanie udowodniło, że pieniędzmi się bramek nie strzela, uważam, że powinniśmy ten meczy wygrać 10-1, niestety, nasi zawodnicy nie wykorzystali swoich sytuacji. Byliśmy w tym meczu o klasę albo o dwie klasy lepsi od przeciwników - tyle zdążył skomentować trener Tadeusz Obłój, zanim zakrzyczał go trener Jancuska. Film z konferencji prasowej wkrótce na Hokej.Net.
Stoczniowiec Gdańsk - Ciarko KH Sanok 5-1 (2-0, 1-0, 2-1)
Bramki:
1:0 Ziółkowski as. Strużyk (1.37)
2:0 Drzewiecki as. Wróbel (9.07)
3:0 Steber as. Ziółkowski (21.28)
3:1 Ivicić as. Zapałam, Vozdecy (40.26)
4:1 Wróbel as. Smeja, Kabat (43.24)
5:1 Drzewiecki as Wróbel (52.59 w przewadze)
STOCZNIOWIEC: Odrobny; Kostecki - Rompkowski, Smeja - Kabat, Skrzypkowski - Maciejewski oraz Kwieciński; Skutchan - Wróbel - Steber, Marzec - Ziółkowski - Strużyk, Drzewiecki - Wróbel - Chmielewski.
CIARKO KH: Plaskiewicz, Ivicić - Kubat, Suur - Rąpała, Owczarek - Koseda oraz Strzyżowski; Vozdecky - Zapała - Radwański, Gruszka - Dziubiński - Malasiński, Słowakiewicz - Milan - Mermer, Poziomkowski - Wilusz - Biały.
Strzały: 37 - 38
Kary: 24 - 57 min.
Widzów: 1 000
Komentarze