Serce i waleczność katowiczan nagrodzone trzema punktami
Po zwycięstwie Comarch Cracovii w Jastrzębiu wydawało się, że w niedzielny wieczór podopiecznym Rudolfa Rohačka przyjdzie się zmierzyć z teoretycznie łatwiejszym przeciwnikiem. Tymczasem Mariusz Kieca przywiózł na Siedleckiego drużynę, która miała pomysł na to, jak wywieźć z Krakowa trzy punkty. Przepisem na sukces okazała się odrobina szczęścia i walka od pierwszej minuty.
Lepiej w to spotkanie weszli goście z Katowic. Nie przestraszyli się mistrzów Polski i od początku doskoczyli do przeciwnika nie dając mu swobodnie rozgrywać krążka. - Od pierwszej tercji narzuciliśmy swój styl i byliśmy lepsi - mówił po spotkaniu Mariusz Kieca. - Mieliśmy takie założenie, żeby wyjść blisko pod Cracovię - tłumaczył szkoleniowiec GKS.
Zaskoczeni takim obrotem sprawy gospodarze razili niedokładnością i nie potrafili zdominować gości. - Nie graliśmy cierpliwie, nie czekaliśmy na błędy przeciwnika, które na pewno GKS by popełnił. Graliśmy nerwowo - wyliczał grzechy swoich podopiecznych Rudolf Rohaček. - Ciężko powiedzieć skąd wzięło się to u tak doświadczonych zawodników - dziwił się trener Pasów.
To jednak mistrzowie Polski zjeżdżali po pierwszej tercji z prowadzeniem 1:0. Sebastian Kowalówka zagrał z tyłu bramki do Jarosława Kłysa, a ten wpakował gumę do sieci. - To trafienie nieco nas ostudziło - przyznał Mariusz Kieca. - Drużyna jednak czuła, że ten mecz można złamać.
Pierwszy krok do tego złamania jego zawodnicy zrobili w 27. minucie. Szybką kontrę zakończył celnym strzałem Mateusz Bepierszcz. Ten sam zawodnik w połowie meczu wyjechał sam na sam z Rafałem Radziszewskim i nie zmarnował okazji. - Nie graliśmy swojego hokeja. Za szybko chcieliśmy ten mecz rozstrzygnąć, ale naiwne zagrania w obronie kosztowały nas wynik - stwierdził Rudolf Rohaček.
Tymczasem jego zawodnicy doprowadzili w 37. minucie do remisu. Sebastian Kowalówka znalazł na lewym skrzydle niepilnowanego Arona Chmielewskiego, a ten wpakował krążek do odsłoniętej bramki przeciwnika.
Od początku trzeciej tercji na lodzie obserwowaliśmy wymianę ciosów. Skuteczniejsi okazali się zawodnicy z Katowic, którzy w 45. minucie zamknęli przeciwnika w tercji, a wyrok wykonał strzałem z niebieskiej linii Michał Danko. Gospodarze do końcowych sekund walczyli o zmianę wyniku. Krążek jednak nie chciał wpaść do bramki GKS, bo jak stwierdził Rudolf Rohaček, gdy brakuje czasu to i krążek nie wpada do bramki, i przeciwnik ma trochę szczęścia.
- Można się cieszyć, bo drużyna zapracowała na to zwycięstwo. Uważam, ze wygraliśmy zasłużenie – podsumował Mariusz Kieca. - Chłopcy grali z dużym poświęceniem, walecznością i utrzymali prowadzenie. Cieszymy się - zakończył szkoleniowiec HC GKS.
Comarch Cracovia – HC GKS Katowice 2:3 (1:0, 1:2, 0:1)
1:0 - Kłys - S. Kowalówka (19:30)
1:1 - Bepierszcz - Drzewiecki (26:59, 5/4)
1:2 - Bepierszcz - Frączek (30:48)
2:2 - Chmielewski - S. Kowalówka, Słaboń (35:43)
2:3 - Danko- Słodczyk (44:29)
Comarch Cracovia: Radziszewski - A. Kowalówka, Witowski; Chmielewski, Słaboń (2), S. Kowalówka - Zvatora, Kłys (2); Fojtik, Dvořak, Kostourek (2) - Galant (2), Zieliński; Piotrowski, Rutkowski, D. Laszkiewicz - Dąbkowski, Sznotala; Cieślicki, Kozłowski.
HC GKS: Raszka - Bigos (2), Zukal; Bepierszcz, Frączek, Drzewiecki (2)- Danko, Krokosz; Dołęga, Słodczyk, Valusiak - Podsiadło (2), Musiał (2); Szewczyk, Przygodzki, Jaskólski - Szymański, Różycki.
Sędziowali: Paweł Meszyński - Artur Hyliński, Wiktor Zień.
Kary: Cracovia - 8 minut, HC GKS - 8 minut.
Strzały: 37-31.
Widzów: 1 913.
Komentarze