Mistrzowie górą w spokojnych derbach Małopolski (WIDEO)
Derby Małopolski zawsze przebiegały w zaciętej, gorącej atmosferze. Tymczasem obie drużyny dostosowały się do atmosfery tego weekendu i grały bardzo spokojnie. Wystarczy wspomnieć, że w całym meczu sędziowie ukarali zaledwie pięciu zawodników, a pierwsza kara dla gospodarzy miała miejsce na 41 sekund przed końcem.
W pierwszych minutach oba zespołu jakby badały dyspozycję dnia swoich przeciwników. Wreszcie w szóstej minucie spotkanie otworzył Mateusz Adamus. Napastnik gości dostał krążek od Pawła Fiedora i pognał z nim po lewym skrzydle. Zjechał do bramki i wstrzelił gumę pod samą poprzeczkę bramki Rafała Radziszewskiego.
- Wyszliśmy na prowadzenie, ale później przytrafiło nam się wiele indywidualnych błędów - powie potem na pomeczowej konferencji Peter Mikula. Mecz od tego momentu nabrał szybkości, a wspomniane przez szkoleniowca gości błędy mógł, a wręcz powinien wykorzystać już w dwie minuty później Damian Słaboń. Napastnik Mistrzów Polski dwukrotnie znalazł się niepilnowany przed bramkarzem i dwukrotnie chciał uderzyć krążek tuż przy dalszym słupku. Michal Fikrt nie dał się oszukać i za pierwszym, i za drugim razem parkanem zablokował strzał.
Mistrzowie Polski odzyskali kontrolę nad meczem w ciągu trzydziestu ośmiu sekund. Najpierw szybka kontrę gospodarzy skończył potężnym uderzeniem Marcin Wiśniewski. Po chwili zaś Bartosz Dąbkowski zdecydował się na strzał z niebieskiej linii. Krążek otarł się o Daniela Laszkiewicza i wpadł do siatki obok zdezorientowanego Michała Fikrta.
-W zasadzie ten mecz toczył się z prawa do lewa i z lewa do prawa - stwierdził Rudolf Rohaczek. - Nam udało się strzelić kilka bramek i ostatecznie wygrać to spotkanie. Trzecią z tych kilku bramek udało się zdobyć jeszcze w drugiej tercji.
W 33. minucie bowiem gospodarze stworzyli kolejną ładną akcję zakończoną technicznym strzałem Daniela Laszkiewicza. Goście w tym momencie jakby stracili nieco animuszu do dalszej walki z Mistrzami Polski.
Losy tego pojedynku nie były jeszcze przesądzone. Goście odpoczęli po drugiej tercji i z nowym planem wrócili na ostatnie dwadzieścia minut. Efekty mogły przyjść już w pierwszych minutach po akcjach Kamila Kalinowskiego czy Petera Barinki. - Na początku trzeciej tercji, przy stanie 1:3, mieliśmy dwie dobre okazje, ale ich nie wykorzystaliśmy - powiedział po meczu Peter Mikula. - Prawda jest taka, że straciliśmy bramki po naszych indywidualnych błędach - ocenił trener Aksam Unii.
Potwierdzeniem jego słów była akcja po której jego zespół stracił czwartą bramkę. Na 41 sekund przed końcem na ławce kar po raz pierwszy zasiadł zawodnik Comarch Cracovii. Unia zdecydowała się wycofać bramkarza, ale zamiast zdobycia kontaktowego trafienia straciła kolejnego gola. Niedokładnie rozegrany krążek we własnej tercji przejął Michał Piotrowskim i wstrzelił gumę do pustej bramki.
Comarch Cracovia – Aksam Unia Oświęcim 4:1 (0:1, 3:0, 1:0)
0:1 - Adamus - Fiedor, Malicki (5:22),
1:1 - Wiśniewski - Dvorzak, Kłys (26:57),
2:1 - D. Laszkiewicz - Dąbkowski, Piotrowski (27:35),
3:1 - D. Laszkiewicz - Piotrowski (33:19),
4:1 - Piotrowski (59:26, 4/6) - do pustej bramki.
Sędziowali:Maciej Pachucki (główny) - Patryk Kasprzyk, Marek Syniawa (liniowi). Kary: Cracovia - 2 minuty, Unia - 8 minuty.
Widzów: ok. 1100.
Comarch Cracovia: Radziszewski - A. Kowalówka, Noworyta; Chmielewski, Słaboń, S. Kowalówka - Żvatora, Kłys; Kozłowski, Kostourek (2), Dvorzak - Galant, Dąbkowski; Piotrowski, Rutkowski, D. Laszkiewicz oraz Wiśniewski, Zieliński, Sznotala.
Trener: Rudolf Rohaczek
Aksam Unia: Fikrt - Piekarski, Kasperczyk; Jaros (2), Kalinowski (2), Wojtarowicz - Jakesz (2), Urbańczyk; Różański, Tabaczek, Barinka - Ciura, Gabrisz (2); Modrzejewski, Stachura, Piotrowicz - Malicki, Adamus, Fiedor.
Trener: Peter Mikula.
Komentarze