Czas przełamań (WIDEO)
Hokeiści Aksam Unii Oświęcim zagrali mądrze taktycznie i po raz pierwszy w tym sezonie pokonali GKS Tychy. Co ciekawe - uczynili to na terenie rywala, przerywając przy okazji jego imponującą serię, liczącą... 12 zwycięstw z rzędu.
– Tyszanie mają w tej chwili najmocniejszy zespół w ekstralidze. Jednak, jeśli w hali lidera będziemy imponować taką konsekwencją w realizacji założeń taktycznych, jak w meczu przeciwko Jastrzębiu, to każdy wynik jest możliwy. Nawet najlepsza seria musi się kiedyś skończyć – mówił przed spotkaniem kapitan Aksam Unii Marcin Jaros, mając na uwadze fakt, że podopieczni Jirziego Szejby nie przegrali od... 27 października.
Pokorne prośby "Maliniaka" zostały wysłuchane przez opatrzność… Jednak trzeba też zaznaczyć, że biało-niebiescykonsekwentnie realizowali swój plan taktyczny i
pomogli szczęściu.
Dwa szybkie ciosy
Oświęcimianie od samego początku odważnie zaatakowali i już po czterech minutach gry prowadzili 2:0, po trafieniach Kamila Kalinowskiego i Ladislava Gabrisza. 21-letni środkowy zrobił użytek z dobrego podania Damiana Piotrowicza i posłał gumę w krótki róg, a słowacki defensor strzałem "od zakrystii" pokonał Sztefana Żigardiego.
– Te bramki dodały nam skrzydeł i miały ogromny wpływ na dalszy przebieg spotkania. Pozwoliły nam realizować swój plan, który opierał się na konsekwentnej grze w obronie oraz aktywnej w ataku – wyjaśniał Kamil Kalinowski, środkowy oświęcimian.
Podopieczni Petera Mikuli całkowitą kontrolę nad wydarzeniami na lodzie uzyskali tuż po zdobyciu trzeciego gola. Nieporozumienie pomiędzy Żigardim a Mojżiszem z zimną krwią wykorzystał Damian Piotrowicz. 22-letni skrzydłowy wyłuskał gumę za bramką i bez zbędnych ceregieli umieścił ją w pustej bramce. – Tyski bramkarz nie miał dzisiaj najlepszego dnia. Można powiedzieć, że w 24. minucie wyłożył mi patelnię – uśmiechnął się Piotrowicz.
Chirurgiczna precyzja
To trafienie podrażniło ambicje tyszan, którzy od tej pory zaczęli atakować z większym animuszem. Gdy na ławce kar odpoczywał Michał Kotlorz, przeprowadzili dwie groźnie kontry, ale odrobiny szczęścia i precyzji zabrakło najpierw Łukaszowi Sokołowi, a później Josefowi Vitkowi. W 30. minucie guma trafiła do Jarosława Rzeszutki, który precyzyjnym uderzeniem w samo okienko zaskoczył Michala Fikrta.
Jednak gol „Rzeszuta” na niewiele się zdał, bo na sekundę przed końcem drugiej tercji czwarty cios zadali oświęcimianie, wykorzystując przy tym okres gry w przewadze. Barinka znakomicie obsłużył Tvrdonia, a ten uderzył z chirurgiczną precyzją. Krążek zanim wpadł do siatki odbił się jeszcze od słupka.
Oświęcimianie wyszli na trzecią tercję z zamiarem utrzymania korzystnego wyniku. W 46. minucie trener Peter Mikula zdecydował się wziąć czas. – Dlaczego to zrobiłem? Chciałem przekazać moim zawodnikom, że mają wygrać ten mecz – odparł 58-letni szkoleniowiec. –Wykorzystałem 30 sekundową przerwę po to, by dodatkowo ich zmotywować i coś jeszcze im podpowiedzieć.
Choć tyszanie do samego końca atakowali, to mieli problem ze znalezieniem sposobu na Michala Fikrta. Czeski golkiper bronił pewnie, ale w 57. minucie musiał uznać wyższość Michała Woźnicy, który z najbliższej odległości dobił uderzenie Ladislava Havlika.
– Na pewno Unia postawiła nam dzisiaj cięższe warunki niż nasi poprzedni rywale. Możemy być na siebie źli, szczególnie za początek spotkania. Dwie, szybko stracone bramki, ustawiły mecz... Przy stanie 0:3 grało nam się bardzo ciężko…Mimo tego walczyliśmy i chcieliśmy podobnie jak w Jastrzębiu, odwrócić losy spotkania. Niestety tym razem nie udało się – kręcił głową Jarosław Rzeszutko, który jeszcze w poprzednim sezonie występował w biało-niebieskiej koszulce.
Powiedzieli po meczu:
Krzysztof Majkowski, drugi trener GKS: - Ten mecz od samego początku źle się dla nas ułożył. Szybko straciliśmy dwie bramki, choć liczyliśmy na to, że uda nam się zdominować rywala. Po bramce Jarka Rzeszutki tliła się jeszcze iskierka nadziei na odmienienie losów tego spotkania, ale gol stracony na sekundę przed końcem drugiej tercji mocno nas podłamał.
Prawdę mówiąc, brakowało nam dzisiaj wszystkiego, ale nie można odmówić naszej drużynie ambicji. Czy to był najsłabszy mecz Żigardiego w GKS Tychy? Mam nadzieję, że taki mu się już nigdy więcej nie przydarzy...
Proszę dobrze mnie zrozumieć - Sztefan nie jest głównym winowajcą dzisiejszej porażki. Przegrała bowiem cała drużyna, bo równie dobrze napastnicy mogli dzisiaj strzelić pięć bramek.
Peter Mikula, trener Aksam Unii: - Nie zdobyliśmy w poprzednich meczach z Tychami żadnego punktu, więc musieliśmy coś z tym zrobić. Zdecydowaliśmy się na defensywne ustawienie i muszę przyznać, że przyniosło ono efekt. Ważne jest to, że udało nam się szybko strzelić dwie bramki, ale dopiero po trzeciej uzyskaliśmy kontrolę nad wydarzeniami na lodzie.
Uważam, że cała drużyna pokazała się dzisiaj z dobrej strony. Szybko poruszaliśmy się po lodzie i byliśmy zespołem bardzo aktywnym.
GKS Tychy - Aksam Unia Oświęcim 2:4 (0:2, 1:2, 1:0)
0:1 - Kalinowski - Piotrowicz, Ciura (2:06),
0:2 - Gabrisz - Tvrdoń (3:50),
0:3 - Piotrowicz (23:49, 4/5),
1:3 - Rzeszutko - Guzik, Durak (29:36),
1:4 - Tvrdoń - Barinka, Dornicz (39:39, 5/4),
2:4 - Woźnica - Havlik, Sokół (56:45, 5/4).
Sędziowali: Paweł Meszyński (główny) - Sebastian Adamoszek i Bartosz Kaczmarek (liniowi).
Kary: GKS - 8 minut, Unia - 14 minut.
Strzały: 41-28.
Widzów: ok. 1400.
GKS Tychy: Żigardy - Kotlorz (2), Sulka; Malasiński, Kolusz, Vitek (2) - Mojżisz, Wanacki; Łopuski, Galant, Steber - Havlik, Sokół; Woźnica, Parzyszek, Witecki - Gwiżdż, Durak (2); Guzik, Rzeszutko, Bagiński (2).
Trener: Jirzi Szejba
Aksam Unia: Fikrt - Piekarski, Kasperczyk (4); Wojtarowicz (2), Tabaczek, Jaros - Jakesz (6), Połącarz; Tvrdoń, Dornicz, Barinka - Gabrisz, Ciura; Bepierszcz, Kalinowski (2), Piotrowicz - Urbańczyk; Modrzejewski, Stachura, Adamus.
Trener: Peter Mikula
Komentarze