Dreszczowiec zakończony rzutami karnymi
Dopiero seria rzutów karnych wyłoniła zwycięzcę trzeciego meczu półfinałowego pomiędzy Aksam Unią Oświęcim a GKS Tychy. Najazdy lepiej wykonywali tyszanie, a decydujący cios zadał Milan Baranyk. Podopieczni Jirziego Szejby w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 2:1.
Początek spotkania należał do tyszan. Hokeiści de Gaulle'a byli szybsi, bardziej kreatywni i z łatwością dochodzili do sytuacji strzeleckich. Dobrze grali też forecheckingiem, zmuszając rywali do błędu. Pierwsze poważne potknięcie w 7. minucie zaliczył Ladislav Gabrisz, który zbyt wolno wyprowadzał krążek i stracił go na rzecz Adama Bagińskiego. Środkowy pierwszej formacji znakomicie dograł do Josefa Vitka, a ten pewnym strzałem pod poprzeczkę pokonał Michala Fikrta.
W 14. minucie na 2:0 podwyższył Tomasz Malasiński. 27-letni skrzydłowy, po świetnym podaniu Josefa Vitka huknął w długi róg, nie dając oświęcimskiemu golkiperowi żadnych szans. – W pierwszej odsłonie perfekcyjnie wykonaliśmy założenia taktyczne – stwierdził Jarosław Rzeszutko, środkowy GKS-u Tychy.
Wspomnień czar
–Zagraj, zagraj jak za dawnych lat!–roznosiło się w oświęcimskiej hali, a kibice tą wymowną przyśpiewką zachęcali swoich ulubieńców do jeszcze ambitniejszej gry. I podopieczni Petera Mikuli odwdzięczyli się w najlepszy możliwy sposób.
W 31. minucie, podczas gry w podwójnej przewadze (na ławce kar siedzieli Kotlorz i Parzyszek), zdobyli kontaktowego gola i powstali z kolan. Dobrze rozegrany zamek soczystym, a przede wszystkim precyzyjnym strzałem spod linii niebieskiej wykończył Tomasz Jakesz.
Oświęcimianie postanowili pójść za ciosem i zagrali ofensywniej. Jeszcze przed zakończeniem pierwszej tercji doprowadzili do wyrównania, a w ramionach swoich kolegów utonął Mateusz Bepierszcz. 22-letni skrzydłowy wjechał przed bramkę i strzałem w okienko pokonał Sztefana Żigardiego. Chwilę wcześniej uderzenie Kamila Kalinowskiego zatrzymało się na słupku.
– Po pierwszej tercji powiedzieliśmy sobie, że nie możemy stracić już bramki. Chcieliśmy także poszukać kontaktowego gola, a następnie dogonić przeciwnika. I to nam się udało – stwierdził Mateusz Bepierszcz.
Już na początku trzeciej tercji karę za spowodowanie upadku dostał Tomasz Jakesz, ale biało-niebiescy dobrze się bronili. Na dodatek mogli wyjść na prowadzenie, bo do odbitego krążka najszybciej dojechał Peter Tabaczek, ale w sytuacji sam na sam nie zdołał znaleźć sposobu na tyskiego golkipera.
Huśtawka nastrojów
Emocje sięgnęły zenitu w samej końcówce. W 56. minucie tyszan na prowadzenie wyprowadził Jarosław Rzeszutko, który na raty pokonał Michala Fikrta. Po tym trafieniu tyscy trenerzy zdecydowali się wziąć czas. – Chcieliśmy zabezpieczyć naszą bramkę i tercję neutralną przed atakami Unii – argumentował Krzysztof Majkowski. – Niestety...
Zaledwie 16 sekund po bramce Rzeszutki, sposób na Sztefana Żigardiego znalazł Marcin Jaros i było to trafienie na miarę wyrównania i dogrywki. W dodatkowym czasie gry żaden zespół nie zdobył zwycięskiego gola, więc o losach spotkania musiały przesądzić rzuty karne. Te lepiej wykonywali goście, którzy po bramkach Jarosława Rzeszutki i Milana Baranyka sięgnęli po drugie zwycięstwo. Dla gospodarzy trafił tylko Peter Barinka.
Biało-niebiescy mieli pretensję do arbitra głównego, że ten dopuścił się niekonsekwencji. Najpierw pokazał, że sprawdzi zapis wideo, a później zaliczył bramkę. – Chciałbym obejrzeć na wideo najazd Jarosława Rzeszutki. Mam sporo wątpliwości, których sędziowie nie potrafili rozwiać. Powinni obejrzeć zapis wideo – stwierdził Peter Mikula, opiekun gospodarzy.
– Uważam, że w tej sytuacji sędzia był źle ustawiony. Widać było, że nie jest pewny swojej decyzji, a jeśli miał jakieś wątpliwości powinien pojechać na analizę wideo – skomentował Krzysztof Majkowski, drugi trener tyszan. – Skoro Jarek Rzeszutko dostrzegł, że krążek wpadł do bramki, to sędzia też to powinien zauważyć.
Powiedzieli po meczu:
Krzysztof Majkowski, drugi trener GKS-u Tychy:–W pierwszej tercji zagraliśmy bardzo dobrze i zasłużenie prowadziliśmy. Potem oświęcimianie doprowadzili do wyrównania i temperatura tego meczu rosła z każdą minutą i osiągnęła swoje apogeum w serii rzutów karnych. W najazdach kwestiami decydującymi są zazwyczaj umiejętności bramkarza i strzelających, ważny jest także pierwiastek szczęścia.
Peter Mikula, trener Aksam Unii:–Słabo graliśmy w pierwszej tercji. Popełniliśmy zbyt dużo błędów w obronie. Trzeba jednak pochwalić chłopaków za to, że udało im się doprowadzić do wyrównania.
Później podczas gry w osłabieniu mieliśmy szansę na objęcie prowadzenia, ale szczęścia zabrakło Peterowi Tabaczkowi. Wielka szkoda...
Jutro jednak jest nowy dzień i nowe szanse. Na wyróżnienie po raz kolejny zasłużyli nasi kibice. Są naszym szóstym zawodnikiem.
Aksam Unia Oświęcim – GKS Tychy 3:4 k. (0:2, 2:0,1:1, d. 0:0, k. 1:2)
0:1 – Vitek – Bagiński (6:03),
0:2 – Malasiński – Vitek, Bagiński (13:18) ,
1:2 – Jakesz – Połącarz, Jaros (30:06, 5/3),
2:2 – Bepierszcz – Kalinowski (38:40),
2:3 – Rzeszutko (55:48),
3:3 – Jaros – Barinka (56:04)
3:4 – Baranyk – decydujący rzut karny
Rzuty karne:
Aksam Unia: Tvrdoń (-), Piekarski(-), Barinka (+), Jaros (-).
GKS Tychy: Malasiński (-), Vitek (-), Rzeszutko (+), Baranyk (+).
Sędziowali: Włodzimierz Marczuk, Maciej Pachucki (główni) – Wojciech Moszczyński i Sławomir Szachniewicz (liniowi).
Kary: Unia – 2 minuty, GKS – 6 minut.
Strzały: 28-40.
Widzów: ok. 3000.
Stan rywalizacji: 2:1 dla GKS Tychy.
Kolejny mecz: jutro w Oświęcimiu (godz. 18.00)
Aksam Unia: Fikrt – Jakesz (2), Połącarz; Jaros, Tabaczek, Barinka – Zosziak, Gabryś; Tvrdoń, Lipina, Modrzejewski – Gabrisz, Ciura; Piotrowicz, Kalinowski, Bepierszcz – Piekarski, Kasperczyk; Modrzejewski, Różański, Adamus.
Trener: Peter Mikula.
GKS Tychy: Żigardy – Sulka, Kotlorz (2); Vitek, Bagiński, Malasiński – Mojżisz, Wanacki; Łopuski, Rzeszutko, Kolusz – Sokół (2), Havlik; Guzik, Parzyszek (2), Steber – Kruczek; Baranyk, Galant, Witecki oraz Sowa.
Trener: Jirzi Szejba
Komentarze