Nerwówka na własne życzenie
Hokeiści Unii Oświęcim dopiero po rzutach karnych pokonali Orlika Opole (2:1). Decydujący cios w szóstej serii rzutów karnych zadał Lubomir Vosatko, który umieścił gumę między parkanami Johna Murraya.
- Zgarnęliśmy dwa punkty, ale to nie był nasz najlepszy mecz. Popełniliśmy dzisiaj sporo prostych błędów, gra nam się po prostu nie kleiła- powiedział Michal Fikrt, bramkarz biało-niebieskich, który w całym meczu zaliczył kilka świetnych interwencji i był najjaśniejszą postacią ekipy z Chemików 4.
W drużynie Orlika, oprócz Johna Murraya, na pochwały zasłużyli dwaj inni Amerykanie: Vladimir Nikiforov i Joseph Harcharik, którzy znakomicie ze sobą współpracowali. Potrafili zawiązać składną akcję nawet podczas liczebnego osłabienia. Ponadto cały czas szukali gry i sumiennie pracowali po obu stronach tafli.
Nie poszli za ciosem
Spotkanie zaczęło się planowo, czyli od prowadzenia gospodarzy. W 10. minucie lewym skrzydłem pomknął Matúš Vizváry, a następnie zagrał wzdłuż bramki do Jana Danečka. Czeski napastnik odpowiednio przyłożył łopatkę kija i pokonał Johna Murraya.
Ale biało-niebiescy nie poszli za ciosem i zbyt szybko osiedli na laurach. Z błędu oświęcimskiej defensywy skorzystał Joseph Harcharik, który przejął krążek, a następnie dostrzegł pozostawionego bez opieki Bartłomieja Bychawskiego. Ten w dogodnej sytuacji nie spudłował.
W drugiej tercji trener Josef Doboš zdecydował się na zmianę ustawienia. W pierwszym ataku ustawił Tabačka, Danečka i Bepierszcza. W drugim Jarosa, Zdenka i Wojtarowicza, a w trzecim postawił na Szewczyka, Komorskiego i Adamusa. Jednak nie przyniosło to żadnych efektów.
Skuteczność do poprawy
Najdogodniejszą sytuację w 27. minucie zmarnował Kamil Kalinowski, który odebrał krążek opolskiemu defensorowi, a następnie znalazł się w sytuacji sam na sam z opolskim bramkarzem. Środkowy czwartego ataku pociągnął z nadgarstka, ale krążek odbił się od poprzeczki, a następnie opuścił taflę.
Biało-niebiescy mieli więcej dogodnych szans, by zakończyć zmagania po regulaminowym czasie gry, ale nie udało im się jednak znaleźć sposobu na Johna Murraya. Wojciech Wojtarowicz nie zdołał dobić uderzenia Jiříego Zdenka, a odrobiny zimnej krwi zabrakło Filipowi Komorskiemu. Jego pierwszy strzał (w 55. minucie) zablokował obrońca, a drugi (w 58. minucie) instynktownie odbił Murray.
Sędziowie zarządzili więc dogrywkę, a w niej dwuminutowewykluczenie zarobił Sebastian Szydło. Gospodarze długo rozgrywali zamek, ale bez efektu bramkowego. Najdogodniejsze sytuacje zmarnowali Wojtarowicz i Adamus. Pierwszy z nich trafił w słupek, a "Bercik" popisał się iście ułańską szarżą. Efektownie minął dwóch defensorów gości, położył Johna Murraya, ale nie zdołał podnieść krążka na odpowiednią wysokość.
Dodatkowy czas gry również nie wyłonił zwycięzcy, więc o losach spotkania musiały przesądzić rzuty karne.Najazdy lepiej wykonywali gospodarze i to ich konto wzbogaciło się o dwa punkty. Co ciekawe sposób na golkipera beniaminka PHL znalazłodwóch doświadczonych obrońców: Grzegorz Piekarski i Lubomir Vosatko. Z kolei dla opolan trafił Vladimir Nikiforov.
- Cały czasobserwowałem graczy Orlika. To, jak się poruszają i w jaki sposób kontrolują krążek. Rzut karny skutecznie wykonany przez Grzegorza Piekarskiego był dla mnie dodatkową mobilizacją. Cieszę się, że swoimi interwencjami dołożyłem cegiełkę do dzisiejszego zwycięstwa - przyznał popularny "Fiki".
Powiedzieli po meczu:
Jacek Szopiński, trener Orlika Opole: - To był bardzo wyrównany mecz. Wydaje mi się, że sprawialiśmy nieco lepsze wrażenie w pierwszej i w drugiej tercji. Stworzyliśmy sobie kilka dobrych sytuacji na zdobycie gola, ale bramkarz Unii był na posterunku. W trzeciej odsłonie oddaliśmy inicjatywę rywalom, popełniając wiele niewymuszonych i prostych błędów. Po regulaminowym czasie i dogrywce był remis, a rzuty karne są loterią. Szczęście tym razem uśmiechnęło się do zespołu z Oświęcimia.
Josef Doboš, trener Unii: - Nie mam nic do dodania, bo trener Szopiński już wszystko powiedział. Cóż, zagraliśmy po prostu słabo. Nie graliśmy krążkiem, słabo jeździliśmy na łyżwach i nie byliśmy kreatywni w ataku. Cóż, jutro zabieramy się za trening strzelecki, bo skuteczność w ostatnich kilku meczach nie jest naszą mocną stroną. Nie przypominamy już tego zespołu, który wygrał w Sanoku.
Unia Oświęcim - Orlik Opole 2:1 d. (1:1, 0:0, 0:0, d. 0:0, k. 2:1)
1:0 - Danečěk - Vizváry (9:59),
1:1 - Bychawski - Harcharik (15:17),
2:1 - Vosatko - decydujący rzut karny
Rzuty karne:
Orlik: Nikiforov (+), F. Stopiński (-), Wirolajnien (-), Nikiforov (-), Nikiforov (-), Sordon (-).
Unia: Kalinowski (-), Piekarski (+), Zdenek (-), Piekarski (-), Kalinowski (-), Vosatko (+).
Sędziowali: Janusz Strzempek (główny) - Marcin Polak, Mariusz Smura (liniowi).
Minuty karne: 6-8.
Strzały: 34-21.
Widzów: ok. 400.
Unia: Fikrt - Vosatko, Vizváry; Szewczyk, Zdeněk, Danečěk (2) - Ciura, Gabryś; Jaros (2), Tabaček, Wojtarowicz - Kasperczyk (2), Piekarski; Adamus, Komorski, Bepierszcz - Zukal; Piotrowicz, Kalinowski, Modrzejewski.
Trener: Josef Doboš.
Orlik: Murray - Kostek (2), Sordon; F. Stopiński, Szydło (6), Szczurek - Bychawski, Siemiannikow; Wirolajnien, Harcharik, Nikiforov - M. Stopiński, Sznotala; Obrał, Korzeniowski, Zwierz - Suoraniemi, Trawczyński; Wójcik, Rompkowski, Gawlik.
Trener: Jacek Szopiński.
Komentarze