Wilk syty i owca cała
W 33. kolejce spotkań Polskiej Hokej Ligi hokeiści MMKS Podhala przegrali po rzutach karnych na swoim lodowisku z Orlikiem Opole, przerywając tym samym serię czterech z rzędu wygranych. Mimo porażki, punkt wywalczony w tym meczu przez „Szarotki" sprawił, że mogą być już one pewne miejsca w pierwszej „szóstce" po podziale ligi, jaki nastąpi z końcem IV rundy sezonu zasadniczego. Zadowoleni mogę być też i opolanie, którzy dzięki wygranej w Nowym Targu, wciąż mają szansę na prześcignięcie w tabeli Unii Oświęcim.
Spotkanie zaczęło się fatalnie dla gospodarzy, którzy już po niepełna 10 minutach przegrywali i to 0:2. Najpierw kosztowny w skutkach błąd przytrafił się Maciejowi Sulce, który stracił krążek przed własną bramką na rzecz Branislava Fabry'ego. Co prawda strzał napastnika Orlika Ondrej Raszka wybronił, ale wobec dobitki Jewhena Łymanskiego był już bezradny. Potem do nowotarskiej bramki trafił Rosjanin Stanislaw Wirołajnen. W pierwszej chwili arbiter tego gola nie uznał dopatrując się spalonego w polu bramkowym, ale po analizie wideo zmienił decyzję. W ostatniej minucie pierwszej tercji Podhalanie zdobyli bramkę kontaktową, grając w podwójnej liczebnej przewadze. Niemal równo z końcem kary pierwszego z ukaranych zawodników Orlika, Jarosław Różański dołożył łopatkę kija do strzału Krystiana Dziubińskiego i krążek wtoczył się do bramki pod parkanami Johna Murraya.
Druga tercja goli nie przyniosła. Przeważało Podhale, ale świetnie spisywał się bramkarz gości. Wygrał on pojedynki m.in. z Piotrem Kmiecikiem i Damianem Kapica. Kilkukrotnie – także bez efektu – obstrzeliwali go z linii niebieskiej m.in. Sebastian Łabuz i Michal Imrich.
Amerykanin skapitulował wreszcie w 43 min. Podhale grało wtedy z przewagą jednego zawodnika. Jonii Havarinen uderzył spod linii niebieskiej, a tor lotu krążka tuż przed bramkarzem zmienił Dariusz Gruszka. Kolejne minuty to bardziej asekuracyjna gra z obu stron. Drużyny skupiły się głównie na tym aby gola nie stracić. W efekcie nie padł on już ani w regulaminowym czasie gry ani w pięciominutowej dogrywce. Zwycięzcę wyłoniły rzuty karne. Te lepiej wykonywali goście. Sposób na Raszkę znaleźli Joseph Harcharik oraz Vladimir Nikiforov z kolei w szeregach Podhala swoją próbę wykorzystał jedynie Damian Kapica.
- Źle weszliśmy w mecz. Założenia były takie żeby szybko zdobyć grę by móc później kontrolować spotkanie. A było całkiem na odwrót. Daliśmy się dwa razy skontrować, dostaliśmy dwa gole i mecz nam się skomplikował. Orlik mógł skupić się na grze w defensywie, przez co nam było dużo trudniej.. Ważne że dopięliśmy swego. Zdobyliśmy punkt, którym zapewniliśmy sobie miejsce w szóstce. To był priorytet na ten sezon. Teraz powinno być nam łatwiej. Mniejsza presja będzie na nas ciążyć. Na pewno jednak nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa -powiedział po spotkaniu napastnik Podhala, Dariusz Gruszka.
- Najważniejsze dla nas było nie przegrać tego spotkania, by móc marzyć wciąż o prześcignięciu w tabeli Unii Oświęcim i tym samym zachować szansę na miejsce w pierwszej „szóstce". Zaczęliśmy dobrze. Wykorzystaliśmy błędy Podhala i objęliśmy prowadzenie dwubramkowe. Niepotrzebny był gol stracony w końcówce pierwszej tercji, który był konsekwencją zbytecznych fauli. Od drugiej tercji już Podhale było stroną przeważającą. My czyhaliśmy na kontry. Jeden z kluczowych momentów był na początku trzeciej tercji, gdzie Wirołajnen najpierw zmarnował idealną sytuację na trzeciego gola, a potem popełnił faul, w skutek którego straciliśmy bramkę na 2:2. Na szczęście w karnych szczęście uśmiechnęło się do nas -ocenił trener Orlika, Jacek Szopiński.
- Potrzebowaliśmy punktu by matematycznie zamknąć temat naszej gry w najlepszej „szóstce". To się udało i z tego się cieszymy. Co do spotkania to spodziewaliśmy się, że łatwo nie będzie. Orlik też ma o co walczyć. Pierwsze dwa gole, straciliśmy wręcz w katastrofalny sposób, po indywidualnych błędach, które nie mają prawa się przytrafiać. To kompletny brak odpowiedzialności. Zdołaliśmy się odbudować w kolejnych fragmentach tego meczu. Inicjatywa należała do nas, choć z drugiej strony nie potrafiliśmy sobie wypracować takich stuprocentowych sytuacji bramkowych. Rzuty karne to co prawda loteria, ale trzeba sobie powiedzieć, że wykonywaliśmy je źle- odkreślił trener Podhala, Marek Ziętara.
MMKS Podhale Nowy Targ – Orlik Opole 2:3 k. (1:2, 0:0, 1:0, d. 0:0, k. 1:2)
0:1 - Łymanski - Fabry (5:14),
0:2 - Wirolajnen (9:19),
1:2 - Różański - Dziubiński, Gruszka (19:19, 5/4),
2:2 - Gruszka - Havarinen, Dziubiński (42:10, 5/4).
2:3 - Nikiforov - decydujący rzut karny
Sędziowali: Paweł Breske (główny) - Artur Hyliński, Rafał Noworyta (liniowi).
Minuty karne: 12 – 24 (w tym 10 min dla Wirolajnena za niesportowe zachowanie).
Strzały: 43-32
Widzów: 1000.
Podhale: Raszka – Sulka, Havarinen; Różański, Dziubiński (2), Gruszka (4) – Tomasik, Lučka; Damian Kapica (4), Bryniczka, P. Kmiecik – Imrich, Łabuz; Omieljanienko, Wronka, Michalski – Jaśkiewicz, Mrugała (2); Olchawski, Daniel Kapica, Wielkiewicz.
Trener: Marek Ziętara
Orlik: Murray – Kostek, Sordon; Szczurek, Szydło, F. Stopiński – Valečko, M. Stopiński; Fabry (2), Korzeniowski, Łymański – Bychawski (2), Sznotala (2); Wirołainen (10), Hacharik, Nikiforov oraz Semiannikow (2), Obrał, Wójcik.
Trener: Jacek Szopiński
Komentarze