Pierwsza bitwa dla tyszan (WIDEO)
Hokeiści GKS-u Tychy od zwycięstwa rozpoczęli fazę play-off. Podopieczni Jiříego Šejby w pierwszym meczu ćwierćfinałowym pokonali Unię Oświęcim 3:1.
Kibice, którzy wybrali się na tyski Stadion Zimowy, z pewnością nie żałowali wydanych pieniędzy. Obejrzeli bowiem twardy i emocjonujący mecz oraz zwycięstwo swojego zespołu. Trójkolorowi długo się rozkręcali i mieli spore problemy ze skutecznością.
Oświęcimianie przyjechali do Tychów tylko z pięcioma nominalnymi obrońcami. Trzeba jednak zaznaczyć, że zagrali ambitnie i pokazali się z dobrej strony. – Z konieczności cofnąłem do defensywy Marka Modrzejewskiego i muszę przyznać, że realizował na lodzie wszystko to, o co go prosiłem. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń – ocenił Josef Doboš, trener Unii.
Jego podopieczni w pierwszej tercji zagrali bardzo dobrze i w 17. minucie mogli wyjść na prowadzenie. Świetnej okazji nie wykorzystał jednak Damian Piotrowicz, który podczas gry w przewadze starał się dobić uderzenie Lubomira Vosatki. Przestrzelił z niemal zerowego kąta i aż złapał się za głowę.– Szkoda, że to nie wpadło. Może wtedy ten mecz potoczyłby się inaczej – żałował opiekun biało-niebieskich. – W premierowej odsłonie zagraliśmy dobrze w defensywie i skutecznie rozbijaliśmy ataki tyszan.
W drugiej tercji stroną zdecydowanie aktywniejszą byli tyszanie. Już w 22. minucie dwóch stuprocentowych okazji nie wykorzystali Guzik i Kuzin. Obu szarżujących napastników świetnie zatrzymał Michal Fikrt.
Pięć minut później oświęcimski golkiper nie miał już nic do powiedzenia. Kuzin wykorzystał wrzutkę Ferenca i otworzył wynik spotkania. Tyszanie poszli za ciosem i podwyższyli prowadzenie. Co ciekawe, uczynili to podczas gry w liczebnym osłabieniu! W zamieszaniu podbramkowym lisim sprytem popisał się Jarosław Rzeszutko i sytuacja tyszan była już bardzo komfortowa.
–Mieliśmy przewagę, utrzymywaliśmy się przy krążku. Bramki w końcu musiały paść–przyznał "Rzeszut".
Oświęcimianie pod koniec drugiej tercji wykorzystali okres gry w przewadze i złapali kontakt z rywalem. Do siatki trafił Filip Komorski, który popisał się sytuacyjnym uderzeniem pod poprzeczkę.–Niestety w trzeciej tercji naraziliśmy się na kontrę i straciliśmy trzeciego gola, który przesądził o losach spotkania–stwierdził 23-letni środkowy.
Szkoleniowiec biało-niebieskich na 99 sekund przed zakończeniem regulaminowego czasu gry wziął jeszcze czas i wycofał bramkarza, ale ten manewr nie przełożył się na zmianę wyniku.
–Zaczęliśmy grać dopiero od drugiej tercji. Prawdę mówiąc już w tej odsłonie powinniśmy prowadzić 4:1. Zabrakło jednak odrobiny szczęścia i skuteczności–analizował Krzysztof Majkowski, drugi trener trójkolorowych.
GKS Tychy – Unia Oświęcim 3:1 (0:0, 2:1, 1:0)
1:0 – Jurij Kuzin – Jakub Ferenc, Kacper Guzik (26:55),
2:0–Jarosław Rzeszutko – Josef Vítek, Jakub Ferenc (29:32, 4/5),
2:1 – Filip Komorski – Maciej Szewczyk, Mateusz Adamus (37:54, 5/4),
3:1 – Dawid Majoch – Radosław Galant (51:31).
Sędziowali: Paweł Breske (główny) - Maciej Byczkowski, Patryk Kasprzyk (liniowi).
Minuty karne: 16-10.
Strzały: 38-22.
Widzów: ok. 2700.
Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 1:0 dla GKS Tychy.
Kolejny mecz: jutro o 19:00 w Tychach.
GKS Tychy: Žigárdy – Kotlorz, Besch; Kolusz, Kartoszkin (2), Kogut – Mojžíš (2), Ferenc; Kuzin (2), Rzeszutko, Guzik – Pociecha, Sokół; Woźnica, Bagiński (2), Vitek – Wanacki (4); Majoch, Galant (4), Witecki oraz Parzyszek.
Trener: Jiří Šejba
Unia: Fikrt – Vosatko, Vizváry (2); Piotrowicz, Daneček, Wojtarowicz (2) – Gabryś, Modrzejewski (2); Tabaček, Kalinowski, Zdeněk – Piekarski (2), Šindelář (2); Szewczyk, Komorski, Adamus oraz Bepierszcz.
Trener: Josef Doboš
Komentarze