Nie celebrował bramek (WIDEO)
– Nie czuję się katem Unii. Zrobiłem po prostu to, co do mnie należało – powiedział Marcin Jaros po wczorajszej konfrontacji z Unią Oświęcim. Sosnowiczanie wygrali 5:4, a „Maliniak” dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Zaliczył także asystę przy trafieniu Tobiasza Bernata.
Jego zespół sprawił niespodziankę, pokonując na wyjeździe Unię Oświęcim, której celem jest gra w grupie silniejszej.
– Jestem zadowolony, że wygraliśmy i udowodniliśmy wielu niedowiarkom, że nie jesteśmy wyłącznie chłopcami do bicia. Może na „szóstkę” nie mamy już szans, ale naszym celem jest dobra gra w fazie play-off – przyznał Jaros.
Na początku trzeciej tercji oświęcimianie prowadzili 4:3. Sosnowiczanie powstali z kolan i najpierw doprowadzili do wyrównania, a potem zdobyli zwycięskiego gola. Autorem obu trafień był właśnie Marcin Jaros.
– Jak dało się zauważyć, nie cieszyłem się z tych bramek. Jestem rodowitym oświęcimianinem i spędziłem na tym lodowisku szmat czasu – podkreślił 34-letni skrzydłowy.
W biało-niebieskich barwach „Maliniak” rozegrał 462 mecze, w których strzelił 155 goli, a przy 133 asystował. Z klubem z Chemików 4 zdobył cztery złote medale, jeden srebrny i dwa brązowe. W poprzednim sezonie zarząd biało-niebieskich podziękował mu za grę i rozwiązał z nim kontrakt.
– Dalej nikt nie wyjaśnił mi, dlaczego tak się stało. Wydaje mi się, że nie stał za tym prezes Ryszard Skórka – powiedział Jaros.
Komentarze