Apetyt się wyostrzył
Rozmowa z Jackiem Kubowiczem, jednym z najbardziej bramkostrzelnych hokeistów Podhala w latach 90 tych, współautorem czterech mistrzowskich tytułów, dziś ekspertem hokejowym.
Za nami dwie pierwsze rundy sezonu zasadniczego Polskiej Hokej Ligi. Ich przebiegiem jest pan zaskoczony?
- Jeżeli już mówić o zaskoczeniu to na pewno w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na pewno było ciekawie, głównie w aspekcie walki o „szóstkę". Do ostatniej kolejki jej końcowy układ był niewiadomą. To podniosło atrakcyjność ligi. Kto wie czy nie należy się w przyszłości zastanowić, czy aby jednak troszkę nie zmodyfikować systemu rozgrywek, bo zespoły z Bytomia i Opola, które w końcowym rozrachunku zajęły miejsca 7-8 wcale nie odstawały poziomem od części drużyn z pierwszej „szóstki". A teraz te dwa, trzy punkty których zabrakło im do awansu, może negatywnie odbić się na ich przyszłości, biorąc pod uwagę kwestie pozyskania sponsorów czy obecności kibiców na trybunach.
11 z rzędu zwycięstw „Szarotek" i w efekcie drugie miejsce w tabeli m.in. przed mistrzem Polski z Tychów robi wrażenie. Można było się tego spodziewać?
- Specjalnie zaskoczony nie jestem. Już zeszły sezon pokazał, że dysponując „skromnym" budżetem i składem opartym głównie na swoich młodych wychowankach Podhala stać było na medal. Teraz drużyna okrzepła. Zawodnicy nabrali doświadczenia i ogłady. Oczywiście trochę zmian było, ale trzon zespołu pozostał. Działacze odrobili też zadanie, bo myślę, że na miejsce tych który odeszli, sprowadzono wcale nie gorszych zawodników. Uważam, że te trzy pierwsze zespoły czyli Podhale, Tychy i Cracovia na dzisiaj prezentują bardzo podobny poziom.
Co było kluczem do tak świetnej postawy Podhala?
- Przede wszystkim przygotowanie fizyczne. Efekty daje solidna praca jaką drużyna wykonała w letnim okresie przygotowawczym. Każdy kto zna się na hokeju, wie jak dużą rolę to odgrywa. Drużyna świetnie wytrzymuje trudy spotkań, co pozwoliło jej wielokrotnie rozstrzygać losy meczów w końcowych minutach. Ważną rolę odgrywa w bramce Ondrej Raszka. Jest prawdziwą podporą zespołu.
Kto dla Pana jest odkryciem dotychczasowych spotkań?
- Myślę, że Oskar Jaśkiewicz. Świetnych ruchem było desygnowanie go do pierwszej „piątki". W parze z Jonim Havarinenem z meczu na mecz staje się lepszym zawodnikiem. Myślę, że za 2-3 lata będzie kluczowym graczem nie tylko Podhala, ale i reprezentacji. Nie sposób też pominąć bardzo dobrej postawy Bartka Neupauera. Trudno mówić o nim w kategorii odkrycia, ale przyznam, że po tym dwuletnim rozbracie z hokejem, myślałem, że będzie nieco odstawał od reszty zawodników. A on stał się wiodącą postacią w drużynie. Widać u niego olbrzymi „głód" hokeja. Ma niesamowity ciąg na bramkę.
Obcokrajowcy spełniają swoją rolę?
- Powiedzmy sobie wprost, polska liga nie jest dzisiaj magnesem, który przyciągał by naprawdę klasowych obcokrajowców. I mam tutaj na myśli zarówno poziom sportowy jak i możliwości finansowe klubów. Dlatego dziś już większej różnicy między obcokrajowcem a czołowym polskim zawodnikiem, nie widać. Zresztą wystarczy rzucić okiem na statystki. Co tyczy się zagranicznych zawodników grających w Podhalu, to na pewno każdy z nich jest przydatny drużynie. Szczególnie Finowie, do których świetnie wkomponował się Krzysiek Zapała. Także Ukrainiec Ałeksiuk to solidna, rosyjska szkoła. Na pewno sprowadzenie ich nie było błędem.
Krótka ławka rezerwowych jest poważnym zmartwieniem trenera Marka Ziętary. Czy działacze za wszelką cenę powinni poszukać wzmocnień?
- Faktycznie wąski skład to wielki problem, zwłaszcza w perspektywie najważniejszych meczów, które wciąż przed drużyną. Praktycznie jedna, dwie kontuzje powoduje, że trener nie ma możliwości gry na cztery formacje, co na dłuższą metę może być bardzo szkodliwe. Łatwo powiedzieć, wzmocnijmy zespół. Tylko jaki ma sens szukanie zawodników do 3 czy 4 formacji? Obraliśmy budowę zespołu na swoich wychowankach, więc trzeba ją kontynuować, zwłaszcza, że to się do tej pory sprawdza. Dlatego na razie poczekałbym na rozwój sytuacji, nie wykonywał nerwowych ruchów. Trzeba mieć nadzieję, że te problemy są krótkotrwałe i kontuzjowani szybko wrócą do zdrowia.
Liga czy Puchar Polski? Co w najbliższych tygodniach powinno być dla Podhala priorytetem?
- Nie można w ten sposób kalkulować. Trzeba grać mecz bo meczu. Do Pucharu zespoły przystąpią z marszu. Nie będzie czasu na specjalne przygotowania. Tak naprawdę zadecyduje dyspozycja dnia. Dlatego szansę każdego z czerech finalistów Pucharu oceniam tak samo. Moim zdaniem nie ma faworyta. A w lidze trzeba walczyć o punkty. Wiadomo, że do play-off najlepiej przystąpić z jak najwyższej pozycji. Osobiście oczekuję, że teraz liga zyska jeszcze na jakości. Apetyt się wyostrzył. Do tej pory trenerzy podkreślali, że styl się nie liczy, bo najważniejszy jest awans do „szóstki". Teraz ten argument już jest nieaktualny. Życzyłbym sobie jak najwięcej takich meczów jak ostatnie starcie Podhala z Cracovią. W moim odczuciu to było jedno z najlepszych spotkań ligowych na przestrzeni ostatnich kilku sezonów.
Rozmawiał Maciej Zubek
Komentarze