Marek Wróbel: Mecze z Sanokiem dały nam ogromną siłę
O rywalizacji w play-off i finałowej potyczce z GKS-em Tychy rozmawiamy z napastnikiem czwartej formacji Comarch Cracovii Markiem Wróblem, który w drugim finałowym meczu zaliczył dwie asysty.
HOKEJ.NET: Marek gratulacje dla Ciebie i drużyny. Jak ocenisz drugie spotkanie z GKS-em Tychy?
Marek Wróbel: - Dziękuję. Jak to mecz finałowy – nie wiedzieliśmy kto go wygra. Szanse były pięćdziesiąt na pięćdziesiąt i pierwsza tercja to dobrze pokazała. Założenie było takie by nie łapać kar, ale w początkowych dwudziestu minutach zagraliśmy bardzo dobrze i grając w podwójnym osłabieniu przetrzymaliśmy napór tyszan. W kolejnej odsłonie zastosowaliśmy forechecking i to przyniosło efekt w postaci trzech goli. Przez to Tychy musiały się otworzyć i gonić wynik, a my mogliśmy spokojnie do końca kontrolować grę.
Co warte podkreślenia, w ogóle nie było widać, że macie w nogach maraton siedmiu meczy z Sanokiem…
- Myślę, że te mecze z Sanokiem – które były na wysokim poziomie – dały nam ogromną siłę i teraz to wykorzystujemy. Gramy na cztery piątki i to przynosi efekty. Inaczej było z sanoczanami, którzy grali trzema formacjami i w końcówce opadli całkowicie z sił. Krótkie i szybkie zmiany – tak gra się wszędzie, a dzięki temu te siły będą.
No właśnie, zwłaszcza, iż dobrą grą pokazaliście trenerowi, że warto stawiać na czwarty atak.
- Myślę, że na całym świecie gra się na cztery piątki. Dobra ostatnia formacja to tzw. „checking line”, która ma wrzucać krążek, mocno grać ciałem i atakować. Jest to potrzebne drużynie, a nasze zadanie polega na tym, by sprawić aby tych sił przeciwnikowi ubywało. A jeśli coś „wpadnie” z przodu to tylko jest na plus dla drużyny.
A nie obawiacie się, że mimo doskonałego przygotowania fizycznego, ta „zadyszka” w końcu przyjdzie?
- Jesteśmy na tyle doświadczonym zespołem i mamy wielu ogranych zawodników na najwyższym poziomie, że nie obawiamy się tego. Jeśli nadal będziemy grać to co teraz czyli forechecking,pressing i skuteczna gra w osłabieniach to myślę, że końcowy wynik będzie dla nas korzystny.
Czyli już w Tychach będziecie mogli świętować mistrzostwo?
- Tego nie mogę jeszcze powiedzieć, bo Tychy to naprawdę mocny przeciwnik. Ale nie mielibyśmy nic przeciwko, bo każdy z nas o tym marzy.
Rozmawiał: Łukasz Sikora
Komentarze