Witkowski: – Mam nadzieję, że wszystko zacznie się układać
Tomasz Witkowski wrócił do Gdańska i ponownie będzie strzegł bramki MH Automatyki. Pierwszy mecz ma już za sobą, ale jest głodny gry.
Witkowski tegoroczne rozgrywki rozpoczął w Tempish Polonii Bytom, gdzie miał być dobrą alternatywą dla Czecha Filipa Landsmana. W barwach ekipy z Pułaskiego rozegrał tylko 9 spotkań, w których wpuszczał średnio 2,11 bramki na mecz i zachowywał nieco ponad 90-procentową skuteczność.
– Według naszych przepisów, polski bramkarz musi rozegrać przynajmniej połowę czasu. Do mojego odejścia więcej grał Landsman. Liczyliśmy z trenerem, że aby wypełnić limit powinienem zagrać w 15 z kolejnych 20 spotkań. Zaczęło się dobrze, bo grałem w Nowym Targu i wygraliśmy – przypomniał na łamach portalu trojmiasto.pl "Witek".
– Dowiedziałem się jednak, że Polonia rozmawia z Ondřej Raszką, który jak wiadomo ma polskie obywatelstwo. Widziałem co się święci i sam poszedłem do prezesa. We wspomnianym tygodniu sporo się działo, bo w Gdańsku zwolniono akurat trenera Petera Ekrotha. Przy pomocy prywatnych sponsorów, którzy dali mi wsparcie i pośredniczyli w rozmowach z gdańskim klubem, otworzyła się szansa, aby wrócić do domu – dodał.
I tak też się stało. 27-letni golkiper przed Świętami Bożego Narodzenia wrócił do Gdańska i zagrał w starciu z Nestą Miresem Toruń. Jego ponowny debiut w ekipie z Gdańska nie był zbyt udany. Wpuścił 6 bramek, ale na szczęście jego zespół pokonał Nestę Mires Toruń 7:6.
– To był mój pierwszy mecz po powrocie do zespołu i debiut trenera Andreja Kawaloua. Wydaje mi się, że byłem przemotywowany. Czasem jak się czegoś za bardzo chce, to wychodzi gorzej. Puściłem sześć bramek, brakowało mi pewności siebie, ale najważniejsze, że wygraliśmy – ocenił Witkowski.
– Jestem głodny gry i nie mogę doczekać się tych spotkań. Bardzo się cieszę, że wróciłem do Gdańska, mam nadzieję, że po tych perypetiach związanych z moją osobą, wszystko zacznie się teraz układać – zakończył.
Komentarze