Konflikt w Opolu. Stopiński kontra prezes
Filip Stopiński odchodzi z PGE Orlika Opole. 23-letni złożył wypowiedzenie z winy klubu, który nie wypłacił mu pieniędzy za cztery miesiące. Prezes ekipy z Barlickiego odpiera te zarzuty i przedstawia swoją wersję wydarzeń.
Początek poprzedniego sezonu był dla Stopińskiego wyjątkowo udany. Był najrówniej grającym zawodnikiem Orlika, co nie raz podkreślał trener Jacek Szopiński. Zresztą świetnie obrazowały to statystyki. W 20 spotkaniach zdobył 17 punktów za 8 bramek i 9 asyst. Dość powiedzieć, że w poprzednim sezonie na taki dorobek pracował aż 45 spotkań.
Niestety po meczu 22. kolejki Polskiej Hokej Ligi trafił do szpitala. Zdiagnozowano u niego wirusowe zapalenie wątroby typu a.
– Okres rekonwalescencji mocno się wydłużył i dość szybko zakończyłem sezon – wspominał Stopiński, który w związku z chorobą wypadł na prawie pół roku. – Rozmawiałem z lekarzami i powiedzieli mi, że przy tak wyeksploatowanych organizmach jak nasze, jest to normalne – dodał.
Napięte stosunki
Jednak choroba spowodowała, że między nim a zarządem klubu z Barlickiego doszło do konfliktu.
– Usłyszałem od prezesa Dariusza Sułka, że choroba jest wyłącznie moją winą i klubu nie interesuje, w jakim stanie jest moja wątroba – wyjaśnił wychowanek Orlika Opole.
Stopiński zapewnił nas, że w tym czasie nie otrzymał żadnej pomocy od klubu, a przede wszystkim należnego mu wynagrodzenia. O tym fakcie poinformował też przedstawicieli Polskiego Związku Hokeja na Lodzie.
– Chodzi o okres od grudnia ubiegłego roku do marca – sprecyzował.
– Ze strony klubu nie dostałem żadnej informacji na temat obcięcia lub całkowitego braku wynagrodzenia. Nie mówiąc już o pomocy – dodał.
Dlatego też 23-letni napastnik zdecydował się wypowiedzieć umowę swojemu klubowi.
– Wszystkie zwolnienia lekarskie lądowały w klubie, a powinny być też zatwierdzone przez klubowego lekarza, jednak takiej osoby w Orliku nie ma. Dlatego właśnie zdecydowałem się napisać wypowiedzenie, oczywiście z zachowaniem jednomiesięcznego okresu wypowiedzenia. Termin upłynął z ostatnim dniem maja. Jeśli chodzi o ścisłość, to nie otrzymałem też od klubu premii za sezon 2015/2016 – tłumaczył Filip Stopiński.
Kilka słów od drugiej strony
O komentarz do tej sprawy postanowiliśmy poprosić Dariusza Sułka, prezesa PGE Orlika Opole.
– Choroba Filipa nie miała żadnego związku z grą w hokeja. Zawodnik zaraził się nią poza miejscem pracy, w życiu prywatnym – wyjaśnił sternik ekipy z Barlickiego.
– Owszem klub nie zatrudnia na pełen etat lekarza, bo zwyczajnie nas na to nie stać. Ale współpracujemy zwłaszcza z ortopedami, którzy w przypadku kontuzji takich jak złamania kończyn lub zerwania mięśni służą nam pomocą. Zresztą najlepiej świadczą o tym kontuzje Milana Baranyka czy Alexa Szczechury. Obaj nie mieli bliskich w Opolu, a zostali otoczeni profesjonalną opieką i błyskawicznie załatwiliśmy im operacje. Prawdą jest to, że Filipa Stopińskiego z oczywistych powodów nie odwiedzaliśmy na oddziale chorób zakaźnych – dodał.
Zapytaliśmy Dariusza Sułka o to, dlaczego klub nie wypłacił swojemu zawodnikowi wynagrodzenia. Prezes odparł, że wynikało to z postanowień zawartych w kontrakcie. Sam zawodnik je zaakceptował, składając podpis pod umową.
– W każdej umowie są dwa zapisy, które przedstawiają się w następujący sposób. Jeśli zawodnik jest niezdolny do gry przez więcej niż 60 dni, to przysługuje mu 50 procent wynegocjowanego wynagrodzenia. Jeśli absencja wynika z winy zawodnika i nie ma związku z czynnościami na lodzie, to zawodnikowi przysługuje wypłata tylko za okres, w którym był zdolny do gry. Cóż, Filip Stopiński złożył podpis pod tym kontraktem, więc zapewne wiedział, co w nim jest zawarte – podkreślił Sułek.
– Nie jest prawdą, że pozostawiliśmy go samemu sobie. Jako, że jest z Opola zaproponowaliśmy mu 50 procent wynagrodzenia, a warunki na nowy sezon były sprawą otwartą. Zawodnik pierwotnie zgodził się na takie rozwiązanie, ale później stwierdził, że źle go traktujemy. W tym samym czasie doszły nas słuchy, że Filip chce opuścić naszą drużynę i rozwiązać kontrakt, który jest ważny jeszcze przez rok – przypomniał.
Prezes PGE Orlika Opole zwrócił też uwagę na fakt, iż zawodnik pierwotnie miał wrócić do gry w styczniu.
– Pierwsze diagnozy mówiły o sześciu tygodniach. Później mówiło się o powrocie Filipa pod koniec stycznia lub na początek fazy play-off, dlatego chciałem z nim porozmawiać. Niestety zawodnik nie miał chyba na to ochoty – dodał Sułek.
Rozstrzygnie związek
Konflikt między zawodnikiem a jego macierzystym klubem znajdzie swój finał w hokejowej centrali. Obie strony mocno bronią swoich racji.
W tej chwili najważniejsze jest jednak to, że Filip Stopiński uporał się z chorobą i rozpoczął treningi do nowego sezonu. Na razie pracuje pod okiem trenera personalnego.
– Na szczęście wyniki są już coraz lepsze i jakieś dwa tygodnie temu wróciłem do treningów. Pewne jest to, że w Orliku nie zostanę. Pojawiło się kilka propozycji z Niemiec, więc zobaczymy, co przyniosą najbliższe dni – zaznaczył Stopiński, który oprócz polskiego ma także niemieckie obywatelstwo.
Komentarze