Profesjonalizm ważniejszy niż pieniądze
Piątkowy wieczór był szczególny dla Róberta Kalábera. Słowacki szkoleniowiec poprowadził JKH GKS Jastrzębie do zdobycia trzeciego z rzędu Pucharu Polski, a później złożył podpis pod nowym, trzyletnim kontraktem. – Mieliśmy rywala dobrze rozpracowanego i wydaje mi się, że gdybyśmy w końcówce nie złapali niepotrzebnej kary, to ten mecz skończyłby się wynikiem 4:1 dla nas – zaznaczył 51-letni Słowak. – Widać było, że jesteśmy drużyną, a nie zbieraniną zawodników z całego świata.
O współpracy z JKH i przedłużeniu kontraktu
– Znalazłem w końcu klub, w którym pracuje się w prawidłowy i konsekwentny sposób. Gdzie wspólnie z działaczami wyznacza się, a następnie realizuje dane cele. Jest plan na dwa, czy trzy lata, który zakłada systematyczną pracę z wychowankami klubu. Ja się z tą wizją zgadzam. Uważam, że tak właśnie to powinno wyglądać, że stawia się na miejscowych zawodników, daje im się możliwość rozwoju. Jest to na pewno lepsze niż kontraktowanie 22 obcokrajowców.
JKH GKS to odpowiedzialny klub, a miejscowi chłopcy nie boją się ciężkiej pracy. Mamy też kilku Polaków z zewnątrz, jak Kuba Gimiński z Torunia i Radek Sawicki z Sanoka oraz graczy zagranicznych, którzy podnoszą jakość i poziom zespołu.
Ważnym aspektem jest też to, że jeśli się na coś umawiamy z zarządem, to jest to wykonywane. Zgłaszam, że potrzebujemy specjalistycznych zajęć w siłowni, to idziemy mocniej popracować na nowoczesnym sprzęcie. Nie było też problemów z tym, aby dzień przed finałem zorganizować trening na Jantorze. Wszystko staramy się robić w profesjonalny sposób i to ogromnie szanuję. To jest dla mnie ważniejsze niż większa kasa na kontrakcie. Poza tym z Jastrzębia-Zdroju mam blisko do domu. Dwie godziny drogi samochodem i jestem z rodziną.
O meczu z Re-Plast Unią Oświęcim
– Spodziewaliśmy się trudnego starcia. Wiedzieliśmy, że będzie to całkowicie inne spotkanie od tego, w którym pokonaliśmy oświęcimian 4:0. Mieliśmy rywala dobrze rozpracowanego i wydaje mi się, że gdybyśmy w końcówce nie złapali niepotrzebnej kary, to ten mecz skończyłby się wynikiem 4:1 dla nas.
Bardzo dobrze w naszym zespole spisał się bramkarz Patrik Nechvátal, który zaliczył wiele udanych interwencji. Nasi liderzy zaprezentowali się z dobrej strony, zarazili pozostałych zawodników chęcią walki. Dali im dobry przykład, jak ciężko pracować dla zespołu.
W meczu finałowym widać było, że jesteśmy drużyną, a nie zbieraniną zawodników z całego świata. Może nie mamy takich indywidualnych umiejętności jak gracze Unii, którzy grali przecież w NHL i KHL, ale naszym atutem jest serce do gry i walka przez całe sześćdziesiąt minut.
Nie chciałbym nikogo obrazić, ale jeśli ktoś rozegrał 300 meczów w NHL, to musi być widoczny na lodzie. Po prostu musi wybijać się na tle 15 Polaków, a nie dać się zneutralizować.
O planach na przyszłość
– Mam ogromną radość z tego, że moja drużyna rozwija się i zaczyna coraz lepiej funkcjonować. Myślę, że nie powiedzieliśmy w tym sezonie ostatniego słowa. Teraz chcemy się jak najlepiej przygotować do fazy play-off. Nieważne, czy przystąpimy do niej z pierwszego czy drugiego miejsca. Żeby myśleć o medalu, trzeba umieć wygrać z każdym.
Komentarze