Hokej.net Logo
KWI
18
KWI
19
MAJ
3

Off-season – Damian Tyczyński

Off-season – Damian Tyczyński

Świetne występy Damiana Tyczyńskiego na zapleczu słowackiej ekstraligi przykuwały uwagę coraz większej liczby fanów hokeja znad Wisły, a 21-letni kryniczanin zwieńczył sezon awansując na najwyższy szczebel rozgrywkowy za naszą południową granicą. „Tyczka” w obszernej rozmowie szczegółowo opowiedział nam o minionej kampanii, uchylił rąbka tajemnicy na temat gry w reprezentacji oraz przedstawił bliżej klimat panujący w słowackim środowisku hokejowym.


HOKEJ.NET – Zacznijmy klasycznie – od podsumowania minionego sezonu. Czy ochłonęliście już po awansie do ekstraligi?

Damian Tyczyński: – Wiadomo, kotłują się jeszcze w nas drobne emocje związane z tym sukcesem. To, co mieliśmy świętować, już jednak poświętowaliśmy. Odnosząc się do całego sezonu, zanotowaliśmy dobry początek, podążaliśmy od zwycięstwa do zwycięstwa. W połowie rozgrywek coś się jednak zacięło. Graliśmy słabo, zajmowaliśmy niskie miejsce w tabeli. Oczekiwania w klubie były jasne – mieliśmy uplasować się co najmniej na drugiej pozycji, tuż za plecami Vlci Żylina, lecz dzieliła nas od niej ogromna przepaść. Wtedy doszło też do zmiany na stanowisku pierwszego trenera. Dało to całej ekipie pozytywną „iskrę”, powróciliśmy na właściwe tory. Co prawda, pod wodzą nowego szkoleniowca rozwinęliśmy skrzydła, to nasza gra w sezonie zasadniczym wciąż nie dawała solidnych argumentów przemawiających za tym, że dojdziemy aż do finału play-offów i jeszcze w nim zwyciężymy. Na lodzie nie prezentowaliśmy się aż tak rewelacyjnie, ale najważniejszym momencie stanowiliśmy prawdziwy monolit.

Czy zastąpienie Róberta Spišáka Miroslavem Mosnárem niosło za sobą głębsze zmiany taktyczne, czy w tym wypadku zadziałał po prostu efekt nowej miotły? Jak duży był wkład nowego trenera w wywalczenie awansu?

– Trener Mosnár przede wszystkim poświęcał na treningach więcej czasu aspektom taktycznym. Ponadto, skupiał się też na analizie wideo, czy to po zajęciach na lodzie, czy też samych meczach. Jego poprzednik nie przykładał do tych zagadnień aż tak dużej wagi. Po przyjściu nowego szkoleniowca każdy chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony. Stanowiło to więc dla nas dodatkowy bodziec i impuls, by wykrzesać z siebie jeszcze więcej.

A jak oceniłbyś ten sezon pod względem indywidualnym? Czy odczuwasz, że wykonałeś progres?

– Na pewno polepszyłem swoje umiejętności gry w destrukcji. To nigdy nie była moja najmocniejsza strona, co nie jest wielką tajemnicą (śmiech). Zostawałem często po treningach, prosiłem któregoś z kolegów, by „pokręcił” mną w rogu, a ja podszkalałem swą grę defensywną. Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc czułem się coraz pewniej, nabierałem sporo doświadczenia w tym elemencie. Na tym polu poczyniłem zatem – w moim odczuciu – największy progres. Podsumowując natomiast mój dorobek, to zaliczyłem bardzo dobry start, w połowie sezonu zacząłem jednak odczuwać, że czegoś mi brakuje. Bodajże w dziewięciu meczach zdobyłem raptem jedną asystę, nie poznawałem samego siebie. Abstrahując już od punktów, to po prostu czułem, że w mojej grze coś nie pasowało. Powróciłem jednak do odpowiedniej formy na finiszu rozgrywek i mogę być zadowolony z play-offów.

Czy to właśnie wtedy, gdy znajdowałeś się w takim dołku, zdecydowałeś się na rozpoczęcie współpracy z psycholog?

– Można tak to ująć. Inicjatywa wyszła ze strony mojego taty. Zadzwonił do mnie pewnego dnia, gdy wracałem na weekend do Polski. Nie chciał powiedzieć mi tego wprost, gdyż nie wiedział, jak na to zareaguję, lecz zasugerował mi subtelnie taką opcję. Uznałem, że nie mam nic do stracenia, może mi to wyjść tylko na dobre. Pomogło mi to i pozwoliło ponownie uwierzyć w swoje umiejętności.


Brak opisu.

Po awansie do ekstraligi zadedykowałeś ten sukces swoim rodzicom. Twój tata – Robert – też był w przeszłości hokeistą. Czy stanowi on dzięki temu twoje dodatkowe wsparcie?

– Choćbym zagrał świetny mecz, to tata zawsze znajdzie najdrobniejszy mankament (śmiech), choć często udziela mi wskazówek. Jest dla mnie prawą ręką, lubię dyskutować z nim po moich spotkaniach. Równie cennym wsparciem służy mi też moja mama. Gdy jeszcze jako junior trenowałem na Słowacji i nie byłem w stanie zarabiać na swe utrzymanie, rodzice wspierali mnie finansowo w mojej pasji. Gdyby nie oni, nie byłoby mnie dzisiaj w tym miejscu. Wszystko zawdzięczam im. W czasach juniorskich uczęszczałem do szkoły w Polsce. Wyglądało to tak, że przez pierwsze dwa dni tygodnia chodziłem na lekcje, a we wtorki tata zawoził mnie na Słowację na treningi. Mogłem na niego liczyć również po niedzielnych meczach, gdy następnego dnia musiałem być obecny w szkole. Udało mu się to wszystko pogodzić, mimo pracy zawodowej. Nie mogę też nie wspomnieć o moim młodszym bracie Igorze, który jest moim najwierniejszym kibicem i przeżywa każde moje spotkanie.

Przejdźmy teraz do play-offów. W ćwierćfinale mierzyliście się z HK Levice. Uporaliście się z nim w zaledwie czterech spotkaniach, a w trzech pierwszych meczach nie straciliście nawet bramki. Czy spodziewaliście się, że przebrniecie suchą stopą do półfinału?

– Od pierwszego meczu graliśmy bardzo dobrze, ustrzegliśmy się jakichkolwiek błędów. Już wtedy przeczuwaliśmy, że jesteśmy w stanie powalczyć o większą stawkę. Tak naprawdę nikt na nas nie stawiał; już z Martinem mówiono, że nie mamy większych szans, jednak to my zwyciężyliśmy w finale. Wracając do ćwierćfinału, wygraliśmy 4-0, lecz nie były to łatwe mecze. Levice naprawdę się nam postawiły i były to zacięte starcia. Na pozór mogło to wyglądać jak łatwa przebieżka, ale wcale nie wygraliśmy tak gładko. Przygotowało nas to dobrze do trudów kolejnych spotkań.

Barwy klubu z Levic reprezentował Tag Bertuzzi, syn Todda – byłej gwiazdy NHL. Bertuzzi senior przebywał nawet na Słowacji. Co prawda jego syn zagrał tylko w jednym meczu ćwierćfinałowym, czy nie nałożyliście jednak na niego dodatkowej presji ze względu na jego nazwisko?

– Nie, absolutnie nie było na niego żadnej dodatkowej „napinki”. Podchodziliśmy do niego jak do każdego innego rywala – ani bez taryfy ulgowej i też w drugą stronę – bez zbędnych złośliwości. Odbywało się to raczej na zasadzie: „Bertuzzi? A kto to jest ten Bertuzzi?” (śmiech).

W półfinale skrzyżowaliście kije z HK Martin, który wyprzedził was przecież w zasadzie na ostatniej prostej, kończąc sezon zasadniczy w fotelu wicelidera. W play-offach rywalizacja rozpoczynała się jednak od nowa.

– W tegorocznych play-offach nie miało to większego znaczenia, czy zaczynaliśmy u siebie, czy też na wyjeździe. Brak kibiców całkowicie zmarginalizował ten element. Zawsze przyjemniej gra się na własnym lodowisku, teraz nie było to jednak przesadnie odczuwalne. Rozpoczynając rywalizację, chcieliśmy za wszelką cenę zwyciężyć w pierwszym meczu. Już w pierwszej odsłonie zdobyliśmy cztery bramki, byliśmy sporo lepsi. W kolejnym starciu przytrafił nam się błąd w dogrywce. Mogliśmy żałować także trzeciego meczu. Co tu dużo mówić – zagraliśmy fatalnie. Nic nam nie wychodziło, mieliśmy problemy z rozegraniem krążka, do tego doszły niewymuszone błędy. W czwartym meczu wróciliśmy jednak na właściwe tory i wygraliśmy ostatecznie 4-2. Bardzo ważne było dla nas piąte spotkanie, gdyż wiedzieliśmy, że trzecie zwycięstwo da nam sporą przewagę psychiczną, którą udało się nam wykorzystać.

Na ile pomógł wam fakt, że trener Miroslav Mosnár przed związaniem się z Nową Wsią Spiską pełnił obowiązki pierwszego trenera HK Martin, przygotowując tę ekipę do sezonu?

– Na pewno pomógł nam pod tym względem, iż znał tamtejszych hokeistów i potrafił przekazać nam, jakie są ich słabe i mocne strony. Jeżeli chodzi o taktykę, to ich nowy trener zdążył wprowadzić swój nowy system.

Niemałą furorę zrobiła twoja bramka z pierwszego meczu półfinałowego. Czy planowałeś od samego początku, by w tak ekwilibrystyczny sposób wykończyć tę akcję? Może poświęcałeś temu dodatkowy czas na treningach? Nie była to przecież pierwsza taka twoja próba.

– Już w trakcie sezonu zasadniczego byłem bliski zdobycia takiego trafienia. Na treningach próbowałem czasem podobnych zagrań, teraz wyszło to jednak spontanicznie. W ogóle nie byłem przygotowany, by wykonać akurat taki ruch. Dostałem krążek przed bramką i wykonałem to automatycznie – nie pozostało mi nic, tylko cieszyć się, że to weszło (śmiech). Presja była spora, w końcu był to półfinał. Gdybym miał intencjonalnie wykonać takie zagranie, raczej bym się na to nie zdecydował. Tak jak powiedziałem, wyszło to jednak bez zbędnego namysłu.




W przypadku tak efektownych bramek część środowiska uznaje to jednak za brak respektu do rywala, w szczególności gdy robi to młody zawodnik z zagranicy. Czy nie odczuwałeś potem dodatkowej „opieki” ze strony hokeistów z Martina?

– Na pewno nie ma to na celu ośmieszenia rywala, tylko demonstrację umiejętności. Skoro jesteś zdolny do takich zagrań, to dlaczego by nie zaprezentować ich na lodzie? Z tyłu głowy nie miałem intencji, by upokorzyć bramkarza, tylko przede wszystkim zdobyć bramkę. Nie odczułem potem żadnej dodatkowej presji ze strony przeciwnika, w play-offach z natury gra się po prostu ostro.

Wreszcie nadszedł finał, gdzie sprawiliście ogromną niespodziankę z Vlci Żylina. Co zadecydowało o waszym zwycięstwie? Przed tym meczem w wasz sukces wierzyli chyba tylko najzagorzalsi kibice.

– Tak jak wspominałem, już mało kto wierzył nas w półfinale. Wydaje mi się, że o finale zadecydowały dwa pierwsze mecze. W końcu Żylina nie przegrała do tej pory żadnego meczu domowego. Nadszedł finał i już na starcie przydarzyły się jej dwie porażki na własnym terenie. Myślę, że to był właśnie czynnik, który ustalił dalsze losy rywalizacji. Ogromny udział w naszym sukcesie miał również Marcel Melicherčík, który dołączył do nas w trakcie sezonu, od początku stanowiąc niezwykle pewny punkt. Gdyby nie on, to awans pozostawałby poza naszym zasięgiem.

W finale play-offów zaplecza słowackiej ekstraligi ciężko nie znaleźć analogii do Polskiej Hokej Ligi, gdzie w obydwu przypadkach motywem przewodnim było hasło „serce przeciwko pieniądzom”. Czy nie uważasz jednak, że umniejsza to nieco waszemu sukcesowi? O waszych rywalach z Żyliny nie da się przecież powiedzieć, że się nie starali, skoro zanotowali taką passę w sezonie zasadniczym, a w pierwszych dwóch rundach play-offów nie zaznali goryczy porażki.

– To prawda, bo kto nie chce wygrać finału? Cała ta otoczka stanowiła dodatek. Obydwa zespoły były skupione na swoim celu, nam udało się go osiągnąć, im natomiast nie. Być może dopiero po tym sukcesie nabrało to dodatkowego podtekstu, że „serce zatriumfowało nad pieniędzmi”.


Brak opisu.

Vlci Żylina uruchomili w tym sezonie medialną machinę. Poza świetną oprawą w mediach społecznościowych, klub realizował nawet własny serial, gdzie kibice mogli śledzić na bieżąco losy swoich podopiecznych. Czy nie sądzisz, że mogło to nakładać na nich dodatkową presję i zapeszyć w najważniejszym momencie?

– Nie znajduję się w ich butach, więc nie wiem jakie były ich odczucia. Mogło to mieć jednak swój udział. Od początku sezonu grali z łatką faworyta, mieli spore parcie na awans. Sama organizacja klubu również była na najwyższym poziomie. Niemalże przez cały czas w szatni otaczały ich kamery. Ciężko jednak jednoznacznie odpowiedzieć, czy spętało im to nogi, czy to jednak my zagraliśmy tak dobrze.

Zapytam cię więc wprost. Czy czułbyś się komfortowo w szatni naszpikowanej kamerami? Polskie kluby także coraz śmielej spoglądają w stronę filmów dokumentalnych, które przybliżają ich do kibiców, ukazując tę bardziej „ludzką” stronę hokeja.


– Być może na samym początku, przez pierwsze dwa tygodnie czułbym się nieswojo. Po jakimś czasie na pewno każdy by się do tego przyzwyczaił i nie odczuwał obecności tych kamer.

W finale sprawiliście nie tylko niespodziankę, ale też ogromną radość swoim kibicom. Sam nie ukrywałeś, że Nowa Wieś Spiska żyje hokejem na lodzie.

– Olbrzymia szkoda, że nasi kibice nie mogli być obecni na trybunach. Mieszkańcy Nowej Wsi Spiskiej kochają hokej, a koledzy z zespołu wspominali, że fani zapełniliby w całości halę już w półfinale. Pokazali oni jednak swoje zaangażowanie, gdy czekali na nas dwie lub trzy godziny po meczu w Żylinie, by z nami świętować, mimo wprowadzonej godziny policyjnej, która na Słowacji obowiązuje już od godziny 20.00. Czapki z głów, że nie bali się do nas przyjść. To były emocje nie do opisania, które zostaną z nami do końca życia.

A jak wyglądała kwestia waszej rozpoznawalności na mieście? Czy często byłeś zaczepiany na ulicy z prośbą o autograf lub zdjęcie?

– Przyjeżdżając na mecze, kibice często ustawiali się pod halą z kartami hokejowymi do podpisu; niezależnie, czy mówimy tu o meczach domowych, czy wyjazdowych. Nieraz czekały na nas też w szatni kartki do złożenia autografów dla fanów. Na ulicy czy w sklepach nie dochodziło jednak do takich sytuacji.

To pewnie przez maseczki albo też kratę w kasku, która na pewno nie ułatwia na lodzie zapamiętania twojej twarzy. Na Słowacji chyba wszyscy już znają przyczynę, dlaczego nie występujesz w klasycznej pleksie, dla części polskich kibiców pewnie wciąż stanowi to zagadkę.

– W 2012 roku doznałem wypadku rowerowego, straciłem część zębów. Trzymają się one na specjalistycznym aparacie i lekarze zalecają, bym dla bezpieczeństwa występował w ochronnej kracie. Na razie nie mam innej możliwości, choć chętnie zagrałbym w pleksie. Pyta mnie o to masa ludzi, a ja już powoli mam dość odpowiadania, dlaczego jestem zmuszony do gry w metalowej osłonie (śmiech). Myślę jednak, że już wkrótce stanie się ona zbędna.


Brak opisu.

Porozmawiajmy teraz o przyszłości. Czy wiążesz ją z Nową Wsią Spiską?

– Pojawiły się już pierwsze oznaki zainteresowania ze strony klubu, by kontynuować współpracę. Ja jednak dałem sobie czas do namysłu do końca kwietnia. Myślę, że w przyszłym miesiącu będę już wiedział, co dalej. Teraz chcę po prostu odpocząć po długim i męczącym sezonie.

A jak wyglądają realia w klubie? Nie da się ukryć, że w zespole sporą rolę odgrywali zawodnicy zaawansowani wiekiem, którzy już niekoniecznie dawaliby sobie radę na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Czy HK Nowa Wieś Spiska nie uniknie gruntownego odmłodzenia kadry?

– Wszystko jest zależne od polityki klubu. Sam słyszałem już informacje, że włodarze planują utrzymać 80% kadry. W play-offach ich ogromne doświadczenie zrobiło różnicę. Mają oni przecież w swoim dorobku tyle ważnych meczów, co stanowiło to dla nas spory atut.

Jak przedstawiają się natomiast nastroje w słowackim środowisku hokejowym? Eksperci lubią przecież spekulować na temat tego, jak w nadchodzącej kampanii poradzą sobie beniaminkowie. Nie brakowało też głosów, że Vlci Żylina mogliby powalczyć tym składem na poziomie ekstraligi.

– W sezonie zasadniczym panowała taka opinia, że graliby oni na najwyższym szczeblu jak równy z równym. Play-offy tego jednak nie potwierdzały. Patrząc na ich wyniki, przydarzały im się zwycięstwa jedną bramką, nie brakowało też spotkań, kiedy przegrywali po dwóch tercjach i rehabilitowali się dopiero w ostatnich dwudziestu minutach. Nie było tu więc mowy o deklasacji. Co do Nowej Wsi Spiskiej, wciąż w klubie czeka się na kolejne decyzje, które pomogą ustalić cele. Ciężko przecież porównywać budżet pierwszoligowca do warunków finansowych panujących w ekstralidze.

W trakcie meczów komentatorzy lubili podkreślać, że jesteś Polakiem. Patrząc na ścieżkę, jaką obrałeś w wieku juniorskim, śmiało można nazwać cię jednak wyrobem słowackiego hokeja. Czy za południową granicą jesteś traktowany jako swojak, czy jednak czujesz presję ciążącą na tobie jako obcokrajowcu?

– Na pewno ta druga opcja jest bliższa rzeczywistości. Każdy patrzy mi na ręce, muszę zawsze dawać z siebie dwa razy więcej niż inni, w myśl zasady, że obcokrajowiec musi być lepszy od zawodnika krajowego. Nigdy nie byłem traktowany ulgowo jak Słowak, tylko od początku spoczywały na mnie oczekiwania wiązane z cudzoziemcem, bo to ja miałem robić różnicę na lodzie.

A jak odczuwasz to w lokalnej społeczności hokejowej? Nie da się chyba ukryć, że słowackim kibicom łatwiej identyfikować się z Polakiem, który spędził już sporo czasu w ich kraju, aniżeli z przybyszem z – dajmy na to – Kanady.

– Ze względu na fakt, że w Nowej Wsi Spiskiej grałem już w wieku juniorskim, moje nazwisko jest tam rozpoznawalne. W mediach społecznościowych czekają na mnie czasem wiadomości od kibiców, można więc powiedzieć, że jako hokeista jestem im dobrze znany.

Jesteś też przykładem, że można spróbować swoich hokejowych sił za granicą i wyjść na tym na dobre. Jak myślisz, dlaczego tak mało polskich hokeistów decyduje się na wyjazd do klubów zagranicznych? Czy uważasz, że każdy zawodnik w młodym po otrzymaniu oferty spoza Polski powinien na nią przystać?

– Od początku byłem nastawiony na to, by spróbować swoich sił za granicą, by później nie powiedzieć, że czegoś żałuję. Szybko moim celem stal się debiut w słowackiej ekstralidze, systematycznie pnąc się po szczeblach juniorskiej kariery. Po dobrym sezonie w Nowej Wsi Spiskiej otrzymałem szansę w Popradzie, gdzie wygrałem klasyfikację kanadyjską w rozgrywkach do lat 20. Okupiłem jednak ten sezon kontuzją i byłem zmuszony do powrotu do Polski, by się odbudować. Jestem bardzo wdzięczny Zagłębiu Sosnowiec za zaufanie i daną mi szansę, gdy znalazłem się w niezbyt komfortowym położeniu. Pojawiła się jednak okazja, by ponownie spróbować swoich sił na Słowacji. Dołączyłem do Nowej Wsi Spiskiej w zeszłym roku przed play-offami, pokazałem się z dobrej strony i otrzymałem propozycję pozostania na przyszły sezon, gdzie u startu rozgrywek ustaliliśmy, że naszym celem jest awans. Spodobała mi się taka wizja. Wiedziałem, że gdy ją wypełnimy, to będę miał okazję pokazać się z dobrej strony w ekstralidze.


Brak opisu.

Wybrnąłeś trochę z tego pytania, ponadto w słowackim hokeju jesteś obecny już od lat nastoletnich. Transfery zawodników, którzy wkroczyli w wiek seniora nie są już jednak takie częste. Z czego to wynika?

– Ciężko odpowiedzieć mi za innych. Gdy chce się wyjechać w młodym wieku, trzeba w to włożyć pieniądze. Od początku miałem swój plan, inni natomiast są odpowiedzialni za samych siebie. U mnie pojawiła się taka możliwość dzięki temu, że mieszkałem blisko słowackiej granicy, na czym skorzystałem.

Opisywałeś też siebie jako zawodnika, który lubi bezkompromisową grę na skraju ryzyka. Czy nie sądzisz, że w polskim systemie szkolenia młodym hokeistom brakuje nieco swobody? W hokeju seniorskim nie mogą liczyć na zbyt wiele szans w takich elementach, jak chociażby przewagi, na czym później cierpi gra reprezentacji.

– Trener trenerowi nierówny, patrząc chociażby na JKH GKS Jastrzębie, nie boją się tam zaufać młodym. Każdy szkoleniowiec wprowadza swoją filozofię hokeja, a zawodnicy muszą grać to, czego od nich oczekuje. Jedni stawiają na więcej indywidualizmu, inni podchodzą do tego rygorystycznie. Wszystko jest więc zależne od tego, jakiego szkoleniowca spotka się na swojej drodze.

Podczas Turnieju o Puchar Trójmorza ponownie ominęła cię okazja do debiutu w seniorskiej reprezentacji, mimo że tym razem byłeś powołany z pierwszej listy. Najbliższą okazją do debiutu wydaje się być zatem słoweński turniej „Beat COVID-19”. Czy nie obawiasz się, że jedno zgrupowanie to za mało, by odpowiednio wkomponować się do kadry narodowej przed nadchodzącymi kwalifikacjami olimpijskimi?

– Mój udział w Turnieju Trójmorza został wykluczony ze względu na termin finału play-offów, który kolidował z tą imprezą. Na domiar złego, w trakcie jego trwania nabawiłem się kontuzji ręki, która uniemożliwia mi również obecność na zgrupowaniu w Słowenii. Razem ze sztabem uznaliśmy, że najlepiej będzie, gdy będę rehabilitował się bez zbędnej presji. Komplikuje to mocno moją sytuację w obliczu kwalifikacji olimpijskich, lecz zrobię wszystko, by wywalczyć miejsce w kadrze.

Obserwowałeś jednak grę reprezentacji z perspektywy telewidza, jakie są więc twoje odczucia po dwóch pierwszych meczach biało-czerwonych?

– Estonia i Litwa nie okazały się być rywalami z najwyższej półki, co pozwoliło naszym reprezentantom na większą swobodę w ofensywie. Zaprezentowali oni składką i płynną grę, a to dobrze wróży na przyszłość. Znacznie więcej wniosków mogę wyciągnąć po meczu z Łotwą. Przeciwnik dotrzymywał nam tempa tylko w pierwszej tercji, a następnie Polacy boleśnie wypunktowali jego pomyłki.

Nasz ostatni wywiad zakończyliśmy życzeniami noworocznymi, dziś spytam cię natomiast o to, czego byś życzył sobie w nadchodzącym sezonie?

– Przede wszystkim chciałbym zanotować kolejny dobry sezon, w którym będą omijały mnie kontuzje. Wciąż chcę pokazywać się z dobrej strony, co może mi pomóc w wywalczeniu jeszcze lepszej szansy do dalszego rozwoju.



Rozmawiał: Kacper Langowski.


Wywiad przeprowadzono 21 kwietnia 2021 roku.


Zdjęcia: Facebook– HK Spisska Nova Ves.

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Wypowiedz się o hokeju!
Shoutbox
  • uniaosw: Charles Franzen pamiętamy
  • uniaosw: Robił robotę
  • Zaba: Teraz mamy lepsze łóżka
  • uniaosw: "Why Zoro in the net? Easy Charles you are stupid"
  • Jamer: Pascal79: Zupa ma dobry warsztat i rozpracowanie taktyczne przeciwnika na bardzo wysokim poziomie + Ania która zrobiła świetna prace z zawodnikami i dzięki temu realizowaliśmy plan który zakończył się MP… gorzej jest od strony mentalnej czyli dotarciu do zawodników w trakcie meczu [ patrz PP z Tychami ] i przed meczem… Tutaj uważam że przed PO wśród zawodników wytworzył się team spirit…
  • Paskal79: Jamer.to.zawsze pisałem że warsztat Zupa ma dobry,a jego najsłabsza stroną jest motywacja i przygotowanie mentalnie , zawodników wiem że świętą robotę w tym kierunku zrobił Dziubek!
  • Paskal79: Po pierwsze wygramy.7 mecz z Craxa, plus odstawienie Deniskina, wtajemniczeni wiedzą jak to było..... drużyna naprawdę rosła w Play off z meczu na mecz i z rundy na rundę....
  • emeryt: Jerzy Dusik pamietamy
  • emeryt: świetny dziennikarz swojo drogo
  • unista55: Może Charles Franzen? :)
  • Jamer: Pascal79: Dlatego ciesze się że Dziubek zostaje z Nami na kolejny sezon… Może formy nie mail wybitnej ale szatnie ustawił i zmotywował… Kapitan przez duże C!
  • emeryt: Franzen wrócił w zeszłym roku do SWE i prowadził chłopaków w lidze u20
  • emeryt: przed Unio pracował w Rumunii,uciekł przez hotelowe okno w sino dal:):)
  • emeryt: miał charyzme ale miał też coś z deklem,pozdro dla nienormalnych
  • Paskal79: Pisałem dawno temu że Dziubek to najlepszy kapitan w historii w Uni....to dostałem tu od nie których po,, głowie,, zwłaszcza gdy miał słabszy ten sezon, ale charakter to ma sądzę że nowy sezon będzie miał dużo lepszy..
  • Jamer: Pascal79: Punkty robił w szatni i na lodowisku taka prawda! Moim zdaniem ważniejsze punkty zrobił w szatni ale niestety większość kibiców patrzy tylko przez pryzmat meczy…
  • Arma: Ciekawe czemu, wiecie może ? Dla mnie zagadka chyba nie do rozwiązania
  • Jamer: eme: Franzen to taki trener jak Sa Pinto w piłce nożnej… :)
  • Paskal79: Jamer sam pisałem że nasze kapitan był w słabej formie, i się dziwiłem że to tak długo trwa,ale był i jest prawdziwym kapitanem i liderem w szatni,wtajemniczeni wiedzą z jakimi urazami grał w Play Off, i tu pokazał,, jaja '' charakterny zawodnik ,i jestem przekonany że od strony sportowej będzie dużo lepszy niż w tym sezonie...
  • Paskal79: Arma zagadka może jest ale da się ja rozwiązać,ale wszystkiego nie można tu pisać
  • hokej_fan: Wiemy już, co z Zupą?
  • Jamer: Pascal79: Jeden grill mniej w wakacje i będzie dobrze… ;)
  • Paskal79: No powiedzmy.....:-)
  • Paskal79: Dobra kończę te nasze,, mądrości '' i podpowiedzi niech ludzie za to odpowiedzialni działają....:-)
  • Jamer: Pascal79: Do jutra! Niech jutro bedzie ten dzień... :) Oni nie śpią cały czas działają i szukają nowej drogi do kolejnego MP! :)
  • KubaKSU: Kalle jako pierwszy:)
  • Jamer: Pascal79: Dziubek tez robi swoje na kadrze...
  • Paskal79: No wiem...
  • Paskal79: Oby chłopaków na kadrze omijały kontuzję i urazy
  • Simonn23: Mam nadzieję, że w zasadniczym sezonie frekwencja będzie lepsza, jakby na meczach hitowych było po 3-3,5 tys ludzi to byłoby spoko bardzo
  • Paskal79: Simon przesadziłeś dobre by było średnia na poziomie 2 tys była
  • omgKsu: Gdyby był obiekt na "poziomie" to śmiało srednia 3tys na mecz do zrobienia , popatrzmy na Sosnowiec.
  • Paskal79: No właśnie nowoczesny a nie pudrowanie starego ,, trupa ' cza coś z tym zrobić by to zmieli, póki nie jest za późno....
  • Andrzejek111: W Sosnowcu jak nie będzie wyników to frekwencja spadnie. W tym sezonie był efekt nowej hali.
  • omgKsu: W Oswiecimiu od lat są "wyniki" , gdyby doszła nowa hala to wyżej wymieniana srednia widzów do zrobienia
  • Simonn23: Ale ja nie mówię o meczach z Sanokiem, Zagłębiem tylko Tychami, Katowicami itd. jak były sezony 10/11, 11/12 to na meczach z Tychami zawsze był komplet na widowni
  • omgKsu: Byłem w niedziele w Trzyncu na finale .
    Ponad 5000 widzów , obiekt prezentuje sie znakomicie. Jedno tylko "ale" , sądze ze na meczach finałowych w Oswiecimiu atmosfera była duzo lepsza ;)
  • Simonn23: Udało Ci się kupić w otwartej sprzedaży? Z ciekawości ostatnio patrzyłem to 3 minuty po rozpoczęciu już nie było biletów ^^
  • omgKsu: Mam dobrego znajomegonw Trzyncu , ogarnął temat.
    Słyszałem ze w otwartej sprzedaży praktycznie nie do zdobycia ;)
  • emeryt: szukam na necie filmu ze spotkania Prezesa Sibika,Pan Klisiaka i zaprezentowania nowego trenera Pana Zupy,spotkanie odbyło sie na lodowisku,ma ktoś z Was kochani linka z tej prezentacji trenera?Chodzi o rok 2019
  • emeryt: tam padły nazwiska trenerów z którymi Unia rozmawiala ale doszła wtedy do porozumienia stąd podjęto decyzje o podpisaniu z Nikiem Zupanciciem,chciałem sobie poczytac jak ułożyly sie ich trenerskie losy,kogo trenowali,byla wtedy kandydatura pewnego Szweda,z bardzo mocnym cv ,był nawet na rozmowach w Oświęcimiu ale odmówił,szukam tego filmu na necie bo Prezes odsłonil nieco kulis negocjacji
  • emeryt: pisanie na telefonie...
  • Zaba: Szweda czy Fina? Nie jestem pewny czy padło na tej konferencji jego nazwisko...
  • emeryt: wydaje mi sie ze Szweda,był na lodowisku ,rozmawiał z działaczami ale strony nie doszly do porozumienia
  • Simonn23: Może Roman Stantien? 😂
  • Arma: Żeby tylko nie powtórka z Kevina
  • emeryt: 2019
  • Zaba: Raimo Summanen
  • Zaba: Fin :)
  • Zaba: https://sportowy24.pl/nik-zupancic-bedzie-trenerem-hokejowej-replast-unii-oswiecim/ar/c2-14225027
  • emeryt: no mosz...faktycznie
  • emeryt: dzieki Żabo
  • Zaba: Jestem młodszy to i pamięć... :)
  • Rado: @Emeryt to był Fin, Heikki Leime.
  • Rado: On na pewno był w Oświęcimiu :)
  • hubal: tata Lami z "Seksmisji" :)
  • emeryt: dzieki Radzie,coś mi dzwoni tylko nie pamietam w którym kościele:)
  • hubal: vpw kiedy ostatnie wyniki Typerka ?
  • Zaba: Rado, ale na spotkaniu z kibicami Prezes mówił o Summanienie. Rzeczywiście były wowczas problemy z jego licencja w PLH, a później zdecydował się pomóc w indywidualnym przygotowanii fińskim zawodnikom z NHL. Po roku wrocil do trenerki klubowei i z Olimpia Lublans wygral ligę AlpsHL, ale rok później po przeniesieniu się do austriackiego Linza zajął z tym zespołem przedostatnie miejsce w lidze EBEL i od tego sezonu juz nikogo nie trenował
  • Rado: O Leime też :) Od niego wszystko się zaczęło, zresztą wizytował nasze obiekty :)
  • emeryt: Leime też już w stanie spoczynku
  • Rado: @emerycie znalazłem.

    https://hokej.net/artykul/kandydatow-bylo-wielu
  • emeryt: no mosz Radzie
  • Oświęcimianin_23: Kolejny dzień sezonu ogórkowego uważam za otwarty! Paskal, Jamer, czekamy na przecieki :)
  • Simonn23: Coś mi mówi że Podhale robi ogromny błąd z odejściem Hirvonena. Jakoś ten Allison mnie nie przekonuje...
  • Padaka77: Mnie również nie przekonuje ten Allisnon. Jeżeli chodzi o Hirvonena to ponoć jego decyzja że nie chciał już pracować w PL
  • fruwaj: Tychy ciąg dalszy zwolnień. Teraz przyszedł czas na Mroczkowskiego, Jaśkiewicza, Marca i Jaroměřskiego
  • fruwaj: tako podaje konkurencja ;)
  • Oświęcimianin_23: fruwaju, lepiej tutaj nie wrzucaj info od konkurencji, łatwo bana wyłapać :))))
  • wpv: Nic nowego, informowaliśmy o tym już dawno https://hokej.net/artykul/czystka-w-tychach-finski-trener-sprowadzi-wiecej-suomi
  • thpwk: Ale za to zostaje Turkin…
  • Simonn23: Turkin zostaje w Tychach XDD
  • Simonn23: Hahaha
  • thpwk: Odejście Galanta, a zostawienie tego chłopa to jest żart tego sezonu ogórkowego
  • thpwk: Pan trener stąpa po cienkim lodzie. Kredyt zaufania dostał duży i po tej rewolucji oczekiwania będą jeszcze większe.
  • thpwk: Gorzej, że klub pozbywając się zawodników takich jak Galant traci tożsamość. Chyba, że da się stałe miejsce Krzyzkowi i Ubo
  • fruwaj: z tym Turkinem to jakieś nieporozumienie... chyba że chłop do tej pory pozorował grę ale to tym gorzej o nim świadczy...
  • Oświęcimianin_23: Może ma taśmy na A.B. :)
  • Luque: Turkin miał dobre momenty i później zgasł w PO... trochę dziwny ruch w sumie, chyba że trener wie dlaczego tak się stało
  • Zaba: on ma dopiero 35 lat, więc jest perspektywiczny... ma jeszcze czas na pokazanie pełni umiejętności...
  • Simonn23: Czyli pozbywacie się charakternego Galanta, który rozegrał naprawdę dobre playoffy, a zostawiacie obcokrajowca Turkina, gdzie jest cały czas powtarzane, że obco musi być lepszy od krajowych zawodników, a w tym przypadku Turkin był przeciętniakiem, w dodatku 35 letnim, niezrozumiały ruch.
  • Oilers: Jesli chodzi o trzyniec, to 2h przed meczem uwalniają miejsca karnetowców, ale mega szybko znikają
  • stasiu71: Spokojnie Aron Chmielewski zawita do Tychow :)))
  • sokol: Nie ma tematu Arona dla Tychów.
    Turkinowi wg mnie brakuje grajków. Turkin wygrał z Galosem dla trenera
  • stasiu71: sokol jest temat Arona ale to zalezy jakie bedzie mial żądania finasowe czas pokaze
  • Simonn23: No to jak Turkin zostaje, to jeszcze Padakin i Korenczuk 😛
  • sokol: Padakin nwm, ale Korenchuk raczej out
  • sokol: @simonn23 a to masz jakieś wtyki, że tak mówisz dot. Arona?
  • stasiu71: jak by Padakin pokazal ta gre co w Uni gral za nim przyszedl do Tychow to byl by dobry grajek ale nie stety w Tychach nic nie pokazal
  • sokol: dokladnie
  • stasiu71: sokol sa prowadzone rozmowy na temat Arona tyle w temacie czas pokaze
  • Simonn23: No skoro takie ruchy dziwaczne kadrowe robicie, to nie zdziwiłbym się jakby ta dwójka została.
  • sokol: stasiu wg mnie nie są
  • sokol: nie zostanie :)
  • stasiu71: Ok pozdrawiam.
  • sokol: rowniez dobrego dnia
  • unista55: Myślę, że Turkin będzie miał kolegów w postaci Korenchuka i Padakina :) Tavi też się ostanie
  • sokol: chyba inne ptaszki nam ćwierkają :D
  • Oświęcimianin_23: Kibice Tychów wołali "Padakin c*el" jak jeszcze grał w Unii więc pięknie im się odwdzięczył :)
  • stasiu71: Padakin c*el!!!
Tylko zalogowani użytkownicy mogą korzystać z Shoutboxa Zaloguj się!
© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe