Tipsport EHL: Hokeiści Sparty Praga zamknięci w policyjnym ośrodku (WIDEO)
Hokeiści Sparty Praga trenowali od niedzieli do wtorku w dość nietypowym miejscu, a mianowicie byli gośćmi ośrodka szkoleniowego czeskiej policji w Borku koło Rokycan.
- Były to ciekawe trzy dni, które mogą nam pomóc w różnych aspektach nowego sezonu, który jest przed nami – powiedział jeden z uczestników obozu, Lukáš Pech.
Zawodnicy udając się na miejsce zgrupowania nie wiedzieli co ich tak naprawdę czeka. Zgonie z wytycznymi zabrali ze sobą śpiwory i cieplejsze odzienie. Hokeiści zostali podzieleni na 5 grup i spędzili pierwszą w noc w prowizorycznych szałasach w lesie.
- My starsi wiemy jak to jest spać pod byle czym. W młodości jeździliśmy na różne obozy. Nie mieliśmy z tymi warunkami żadnego problemu – kontynuował swoją relację 34-letni środkowy Pech.
Dopiero na drugi dzień o 6 rano zawodnicy zostali zakwaterowani w budynku znajdującym się na terenie ośrodka, a po śniadaniu, o godzinie 8 czekała ich wojskowa musztra. Na czterech różnych stanowiskach ćwiczyli formę fizyczną, jak i psychiczną z naciskiem na naukę odpowiedzialności zbiorowej, bowiem każdy błąd oznaczał karę dla całej grupy, czyli serię dodatkowych ćwiczeń.
- Celem tego szkolenia było nałożenie na hokeistów innego rodzaju obciążenia fizycznego i psychicznego, a także sprawdzenie przez nich własnych granic w tych dwóch aspektach oraz sprawdzenie ducha zespołu w sytuacjach stresowych, bądź kryzysowych – powiedział jeden z policyjnych instruktorów.
Jednym z zadań było przejście 200-metrowego odcinka, zrobienie 20 przysiadów i powrót do reszty zespołu, który przez cały czas musiał wisieć swobodnie na rękach bez możliwości kontaktu z ziemią. Inna grupa w tym czasie pracowała nad cięciem kawałków drzewa piłą ręczną, będąc nieustannie przez godzinę zawieszonymi dwa metry ponad ziemią.
Było również zadanie polegające na ratowaniu człowieka – w rzeczywistości manekina – ważącego 100 kg i transportowanie go w bezpieczne miejsce, przy czym na trasie znajdowała się woda przez którą należało się przeprawić utrzymując nosze z manekinem cały czas nad głową. Hokeiści musieli także przenosić wodę w małych zbiornikach, do większego, który miał na dole otwór przez który woda cały czas się wydostawała. Zadaniem hokeistów było nie dopuścić do tego, żeby zbiornik był pusty. Gdyby okazało się, że jednak tak jest, wtedy cała grupa dostałaby karę.
Pochodzący z Igławy napastnik Pech opowiedział o tych zajęciach w następujący sposób: - Ten poniedziałkowy trening był wykańczający. Ale trzeba przyznać, że pokazał nam gdzie są nasze granice. Krzyczeliśmy, denerwowaliśmy się, że musimy robić takie rzeczy, no ale właśnie o to chodziło, żeby wyzwolić w nas takie emocje, aż do granic. To były interesujące trzy dni, które okażą się pomocne w sezonie.
Wyniki niektórych zadań zostały poddane przez sztab trenerski dokładnej analizie i wykazały pewne słabości zespołu jako grupy, co stanowi materiał do dalszej pracy. - Najsłabiej wypadli najmłodsi. To jest pokolenie, które dorasta na komputerach, Facebooku i tabletach. Młodym ludziom brakuje dzisiaj umiejętności działania razem i brakuje też odrobiny pokory – podsumował testy jeden z instruktorów prowadzących to szkolenie.
- Być może te zajęcia pomogą im otworzyć oczy i poukładać coś w głowie odnośnie tego jak reagują na dane sytuacje. Młodzi ludzie często mają problemy z komunikacją, co przecież może być później problemem w rywalizacji sportowej – dodał członek grupy szybkiego reagowania czeskiej policji. Zawodnicy mieli również zajęcia na strzelnicy.
Najbardziej wartościowy zawodnik czeskiej ekstraklasy w sezonie 2006/07 Pech podsumował to krótkie zgrupowanie w następujący sposób: - To było interesujące. Nie wiedzieliśmy zbyt wiele o tym co nas tam czeka. Ale to było dobre posunięcie, bo w przeciwnym wypadku nie byłoby pewnie w nas takiej woli walki.
Zawodnicy Sparty Praga podczas zajęć w ośrodku szkoleniowym czeskiej policji.
Najlepsze wyniki spośród wszystkich graczy praskiej Sparty mieli oprócz Pecha także Petr Kumstát, Jan Piskáček, Jan Buchtel, Petr Vrána, Robert Říčka i Miroslav Forman.
Komentarze