Były gracz NHL z polskimi korzeniami został burmistrzem (WIDEO)
Były hokeista NHL z polskimi korzeniami zupełnie niespodziewanie został wybrany burmistrzem miasta, w którym grał, zanim rozpoczął zawodową karierę.
Mający na swoim koncie 156 występów na taflach najlepszej hokejowej ligi świata Brandon Bochenski został ostatniej nocy polskiego czasu wybrany na burmistrza 50-tysięcznego miasta Grand Forks w stanie Dakota Północna. W wyborach otrzymał prawie 50 % głosów.
Jego zwycięstwo to duże zaskoczenie, bo jest absolutnym nowicjuszem w polityce, a pokonał w wyborach rządzącego miastem przez 20 ostatnich lat burmistrza Mike'a Browna. Lokalne media w Grand Forks nazwały zwrot, który może się teraz dokonać w mieście "trzęsieniem ziemi".
Bochenski jest wnukiem polskich uchodźców z czasów II wojny światowej. Jego dziadek urodził się pod nazwiskiem Bocheński, a babcia Soreńska. - Oboje byli etnicznymi Polakami. W Stanach mieszka bardzo dużo ludzi z Polski - mają w wielu miastach swoje społeczności, szkoły i osiedla. Polska to fantastyczny, piękny kraj - mówił kilka lat temu zawodnik w wywiadzie. Sam jednak nie zna języka polskiego.
Bochenski co prawda urodził się w Blaine w stanie Minnesota, ale przed rozpoczęciem kariery zawodowej występował w drużynie Uniwersytetu Dakoty Północnej, mającego swoją siedzibę w Grand Forks.
Hokeista w swojej karierze w NHL grał w drużynach: Ottawa Senators, Chicago Blackhawks, Boston Bruins, Nashville Predators, Anaheim Ducks i Tampa Bay Lightning. Na arenie międzynarodowej najpierw reprezentował Stany Zjednoczone podczas Mistrzostw Świata, a później został kapitanem reprezentacji... Kazachstanu. Stało się to po tym, gdy trafił do występującego w KHL Barysu Astana. W nowej drużynie narodowej zagrał trzykrotnie podczas Mistrzostw Świata, w tym raz w elicie.
Brandon Bochenski w KHL
Karierę kończył dwa razy. Najpierw w 2017 roku, ale po rocznej przerwie wrócił do Barysu i kadry, pomagając jej przed rokiem wywalczyć awans do elity. Później jednak już na dobre zrezygnował z gry w hokeja i wrócił za Ocean, gdzie rozwijał dotąd swój biznes w branży deweloperskiej.
Wybory wygrał obiecując liberalną politykę ekonomiczną - obniżenie podatku od nieruchomości, które ma zachęcić do inwestowania w trzecim największym mieście stanu i stworzenia większej liczby miejsc pracy. - Ruszymy to miasto z miejsca. Ruszy biznes i ruszy gospodarka. A system podatkowy zbudujemy tak, żeby wszyscy równo ponosili obciążenia - mówił w kampanii wyborczej. Zaraz po wyborze zaapelował, by nie nazywać go burmistrzem, tylko zwracać się do niego po imieniu lub pseudonimem z tafli "Bo".
- Jestem podekscytowany tym wynikiem. Włożyliśmy w to 5 miesięcy pracy, ale nigdy do końca nie wiadomo, jak to się skończy - powiedział. - Myślę, że miasto było gotowe na zmianę i właśnie ta zmiana na lepsze była naszym największym atutem.
Komentarze