NHL: "Klonowe Liście" stanęły w "Płomieniach" (WIDEO)
55 sekund. Dokładnie w takim odstępie Calgary Flames strzelili dwa gole, które zdecydowały o ich zwycięstwie nad Toronto Maple Leafs. Okres gry bez Austona Matthewsa zaczął się dla "Klonowych Liści" źle.
Zespół Mike'a Babcocka rozgrywał ostatniej nocy polskiego czasu swój pierwszy mecz bez kontuzjowanej gwiazdy. Matthewsa z powodu urazu barku zabraknie przez przynajmniej 4 tygodnie i choć jego trener mówił przed spotkaniem z Calgary Flames, że to idealna okazja dla innych zawodników, by wykorzystać szansę grania dłużej niż dotąd, to w hali Scotiabank Arena w Toronto trudno było wczoraj dostrzec kogoś, kto naprawdę dobrze ją wykorzystał.
Maple Leafs przegrali 1:3, a kluczowy był fragment w trzeciej tercji, gdy w ciągu 55 sekund stracili dwa gole. Przy stanie 0:0 najpierw do siatki gospodarzy trafił w przewadze Sean Monahan, a później jego kolega z formacji Elias Lindholm wykończył kapitalne, szybkie rozegranie krążka przez pierwszy atak. Monahan zagrał do Johnny'ego Gaudreau, a ten obsłużył podaniem Szweda, który nie zmarnował okazji i bardzo szybko z 0:0 zrobiło się 2:0 dla "Płomieni". To był także punkt numer 200 dla Lindholma w NHL.
Z kolei rozgrywający swój pięćsetny mecz w najlepszej lidze świata Nazem Kadri w 57. minucie podczas gry w przewadze zdołał zmniejszyć straty do jednej bramki, ale ostatnie słowo należało do gości. Inny gracz obchodzący swój jubileusz, grający w NHL spotkanie nr 400 Morgan Rielly w ostatnich sekundach podał krążek wprost na kij Michaela Frolíka, a ten trafił do bramki opuszczonej przez Frederika Andersena, ustalając wynik na 3:1.
Po meczu nie miało już większego znaczenia to, że w jego trakcie goście mieli sporo pretensji do sędziów. Najpierw o sytuację, która doprowadziła do kontaktowego gola Maple Leafs. Mark Giordano został odesłany na ławkę kar za przeszkadzanie, co dało Maple Leafs grę w podwójnej przewadze, bo wcześniej ukarany został już Matthew Tkachuk. A że drużyna z Toronto jest drugą najlepiej wykorzystującą przewagi w lidze (32,3 %), to gol padł, niemal dokładnie w momencie, w którym Tkachuk już wracał na taflę. Później trener przyjezdnych Bill Peters protestował, gdy sędziowie przerwali akcję dwóch graczy jego zespołu jadących na pustą już bramkę, bo chwilę wcześniej gospodarze myśleli, że Zach Hyman strzelił gola wyrównującego. Krążek uderzył jednak w boczną siatkę.
- Nie jestem przekonany do tej kary na podwójną przewagę i nie jestem przekonany do przerwania naszej akcji w końcówce. Ciekawe będzie wyjaśnienie od sędziów dla naszego generalnego menedżera. Może wtedy będziemy mogli oświecić resztę świata, o co chodziło - skomentował złośliwie Peters po meczu. Dla jego drużyny najważniejsze było jednak to, że przerwała serię trzech porażek. 13 punktów daje jej czwarte miejsce w dywizji Pacyfiku.
Tymczasem w drużynie Maple Leafs zabrakło wczoraj gracza, który wziąłby na siebie ciężar gry pod nieobecność najskuteczniejszego w tym sezonie w drużynie Matthewsa. Zawiodły największe ofensywne gwiazdy. Mitch Marner i John Tavares oddali tylko po dwa strzały, a Kasperi Kapanen i Patrick Marleau po jednym. Do tego cały zespół zaliczył aż 26 strat, przy tylko 13 stratach rywali. Kluczowe były te Marnera przed golem na 2:0 dla Flames i Rielly'ego przy ostatnim golu. Sam Rielly łącznie oddawał rywalom krążek 4 razy, podobnie jak aż dwaj inni obrońcy Maple Leafs - Igor Ożiganow i Nikita Zajcew. Przy dobrej w tym sezonie grze ekipy Babcocka, trzeba jednak zauważyć, że jest ona pod względem liczby strat drugim najgorszym zespołem NHL (152). Częściej krążek rywalom oddają tylko zajmujący ostatnie miejsce w ligowej tabeli Detroit Red Wings.
- Myślę, że nasi czołowi zawodnicy nie mieli najlepszego wieczoru. Po prostu nie byli wystarczająco dobrzy w porównaniu z ich czołowymi zawodnikami. Musimy sobie zadać pytanie, dlaczego tak było, naprawić to i grać lepiej w kolejnych meczach - skomentował po meczu Babcock, którego zespół jest jednak wciąż z 16 punktami pierwszy w tabeli zarówno dywizji atlantyckiej, jak i konferencji wschodniej.
Toronto Maple Leafs - Calgary Flames 1:3 (0:0, 0:0, 1:3)
0:1 Monahan - Lindholm - Giordano 45:39 (w przewadze)
0:2 Lindholm - Gaudreau - Monahan 46:34
1:2 Kadri - Marner - Rielly 56:07 (w przewadze)
1:3 Frolík 59:54 (pusta bramka)
Strzały: 25-34.
Minuty kar: 8-8.
Widzów: 18 989.
W drugim wczorajszym meczu NHL, w Vancouver zakończyła się zwycięska seria Minnesota Wild. "Dzicy", którzy wygrali 5 poprzednich spotkań, tym razem ulegli miejscowym Canucks 2:5. Do zwycięstwa gospodarzy poprowadził rozgrywający swój drugi mecz po przerwie spowodowanej wstrząśnieniem mózgu Elias Pettersson, który strzelił dwa gole. Do siatki trafił także Markus Granlund grający przeciwko starszemu bratu Mikaelowi oraz Jake Virtanen i Ben Hutton, a stojący w bramce miejscowych Jacob Markström obronił 37 strzałów. Gospodarze stracili jednak kontuzjowanego Brandona Suttera, który zjechał do szatni z kontuzją ramienia. Pettersson, mimo opuszczenia 6 spotkań po faulu Mike'a Mathesona, nie stracił prowadzenia w klasyfikacji strzelców i punktowej ligi wśród debiutantów. 19-latek ze Szwecji ma na koncie 7 goli i 10 punktów w 7 meczach. A jego drużyna zgromadziła już 14 punktów i awansowała na drugie miejsce w dywizji Pacyfiku. Z legitymującymi się identycznym dorobkiem punktowym San Jose Sharks przegrywa tylko większą liczbą rozegranych meczów. Wild z 14 "oczkami" są dopiero na piątej pozycji w dywizji centralnej.
Komentarze