Wajda: Musimy grać z głową ale i z charakterem
Na coraz wyższe obroty wchodzą zawodnicy JKH GKS-u Jastrzębie. Podopieczni Róberta Kalábera udanie rozpoczęli rywalizację półfinałową pokonując 3:1 GKS Katowice. Dla ekipy spod czeskiej granicy jest to już piąte z rzędu play-offowe zwycięstwo. O przebiegu spotkania, ale również o kulisach dobrej dyspozycji drużyny porozmawialiśmy z Patrykiem Wajdą, obrońcą JKH.
HOKEJ.NET: – Po pierwszym starciu półfinałowym można dojść do wniosku, że jednym z większych atutów waszej drużyny jest umiejętność zaadoptowania się do stylu gry rywala. Dzisiaj bowiem mam wrażenie, że oglądaliśmy zupełnie inny zespół niż w rywalizacji z KH Energą Toruń.
Patryk Wajda: – Tego akurat nie wiem, ale wiem, że przygotowujemy się na każdego rywala, znamy jego styl gry i być może stąd można odnieść wrażenie, że wyglądamy zupełnie inaczej w ćwierćfinale a inaczej w półfinale.
Bramka na 2:1, która otwarła wam drogę do zwycięstwa padła w okresie gry w przewadze, które niejednokrotnie rozstrzygają o losach rywalizacji play-offowych. W dzisiejszym spotkaniu to jednak po waszej stronie była większa liczba wykluczeń, czy to jest element, który wymaga od was poprawy?
– Zdecydowanie, za dużo było kar. Dwie, trzy kary na mecz to maksymalna liczba wykluczeń, na jaką możemy sobie pozwolić. GieKSa jest bardzo groźna na krążku i musimy się wystrzegać kar, bo jak będziemy ich łapać za dużo, to zostaniemy w końcu za to skarceni.
Wspominasz o tym jak groźny jest rywal posiadając krążek na kiju. GKS Katowice zapuszczając się dzisiaj w waszą, pomimo wymiany pozycji, przyspieszaniu rozegrania miał spore trudności, aby wypracować sobie pełnowartościowe okazję do zdobycia bramki. Taki obraz gry wymagał od was ciężkiej pracy w defensywie?
– Tak, bardzo dużo pracy, jak w każdym meczu z Katowicami. Zdajemy sobie sprawę, że to są zawodnicy którzy są naprawdę mocni posiadając krążek. W strefie ofensywnej są ciągłym zagrożeniem. Próbujemy więc przetrwać ten napór, a następnie szukać swoich szans.
Otwieracie rywalizację od zwycięstwa na szalenie trudnym terenie w Katowicach, gdzie mało komu było dane wrócić z tarczą. Najważniejsze zatem przed kolejnym spotkaniem będzie aby oczyścić głowę, zadbać o szybką regenerację i utrzymać dzisiejszy poziom gry?
– Ten mecz jest już za nami, wygraliśmy go ale to o niczym nie świadczy. Jutro czeka nas następne spotkanie i musimy zagrać tak samo odpowiedzialnie jednocześnie i z głową i z charakterem. Wygraliśmy jeden mecz, ale nie ma się z czego cieszyć, rywalizacja jest długa i gramy przeciwko naprawdę solidnemu zespołowi, więc nie ma z naszej strony jakiejś wielkiej euforii.
Powrót ze stanu 0:2 w rywalizacji ćwierćfinałowej przeciwko Toruniowi zbudował wasz „team spirit”? Notujecie piąte z rzędu play-offowe zwycięstwo, co na tym etapie rozgrywek jest sporym osiągnięciem.
– Wygraliśmy cztery mecze z Toruniem, ale uważam, że na ten potocznie zwany „team spirit” budował się przez cały sezon, kiedy się docieraliśmy i tworzyliśmy tą drużynę. Nie da się zbudować zespołu podczas dwóch, trzech spotkań. Jest to proces, który niejednokrotnie trwa cały sezon. My mamy tego ducha zespołu po swojej stronie i chwała za to chłopakom, że się trzymamy razem, bo były w tym sezonie ciężkie momenty. I myślę, że te ciężkie okresy, które przetrwaliśmy, dały nam pewność, że Toruń można pokonać, gdzie przegraliśmy dwa pierwsze mecze.
Rozmawiał: Mateusz Mrachacz.
Komentarze