Z nieba do piekła... i z powrotem. GKS z pełną pulą w Sosnowcu [WIDEO]
Jak w kalejdoskopie zmieniała się sytuacja na lodowisku w Sosnowcu. Zaczęło się od 3:0 dla GKS, ale w drugiej tercji, dzięki świetnemu comebackowi Zagłębia, wynik wrócił do stanu początkowego. O rozstrzygnięciu zadecydowała więc trzecia odsłona, a konkretnie - jej ostatnie sekundy. W końcówce bowiem dublet zaliczył Alan Łyszczarczyk, który przechylił zwycięską szalę i zapewnił tyszanom wygraną 6:4.
Początkowe minuty nie porywały szybkością i jakością. Obu zespołom dość topornie szło konstruowanie ataków, a klarownych okazji było jak na lekarstwo. Z czasem jednak inicjatywę na lodzie przejęli tyszanie i zebrali tego pierwsze owoce. W 9. minucie wykorzystali fakt, że po odłożonej karze znaleźli się w sześciu na pięciu na tafli. Bez problemu rozmontowali przeciwną defensywę, dzięki czemu krążek jak na tacy otrzymał Filip Komorski, któremu z najbliższej odległości pozostało jedynie celnie dołożyć łopatkę kija.
Zaraz potem Zagłębie postanowiło przedwcześnie podarować rywalowi bożonarodzeniowy prezent. W 12. minucie, grając w przewadze, fatalną stratę we własnej tercji popełnił Damian Tyczyński, wyprowadzają nią sam na sam Komorskiego. Ten, stając oko w oko z Patrikiem Spěšným, z zimną krwią po raz drugi dzisiejszego wieczoru wpisał się na listę strzelców. A jak się miało okazać – nie po raz ostatni…
Miejscowi nie wiedzieli co się dzieje, uginając się pod tyskim naporem. Przyjezdni zaś konstruowali kolejne ataki i przed przerwą zaaplikowali przeciwnikom jeszcze jednego gola. Jego autorem był nie kto inny, jak… Komorski. Na minutę przed syreną przytomnie zachował się pod bramką, przejął wstrzeloną z niebieskiej gumę i, znajdując wolną przestrzeń, skompletował hat-tricka. Świetny GKS z uśmiechem schodził do szatni, gospodarzy z kolei żegnały gwizdy. Mecz jak dotąd układał się dla nich fatalnie, a konia rzędem z kopytami dla tego, kto potrafiłby znaleźć cokolwiek pozytywnego w ich grze…
Dlatego też szokiem było to, co działo się w kolejnych dwudziestu minutach. W przerwie zdarzył się bowiem cud, a sosnowiczanie kompletnie zmienili swoje oblicze. I już po pierwszym wznowieniu ruszyli do odrabiania strat. W 22. minucie zagranie na lewej stronie opanował Dominik Nahunko i celnym strzałem zmusił bramkarza do kapitulacji. To dodało kopa miejscowym – niesieni głośnym dopingiem fanów, przycisnęli tyszan do ściany. Ci w połowie tercji złapali kilka głupich kar i grali w trójkę, w czym Zagłębie zwęszyło swoją szansę. Po jednym z uderzeń gumę przed bramką zebrał Riley Lindgren i skutecznym strzałem z bliska dał kontakt ekipie z Sosnowca.
GKS-owi walił się grunt pod nogami, którzy szatnię po przerwie zdawali się opuścić dopiero po drugim golu. Wówczas nieco się przebudzili, chcąc odwrócić niekorzystną kartę, ich starania jednak spalały na panewce. A zamiast powrotu, ziścił się czarny scenariusz. W 38. minucie, po buliku, świetnie z niebieskiej przymierzył Jakub Šaur. Guma minęła interweniującego Kamila Lewartowskiego i wylądowała w bramce, a gospodarze wyrównali stan meczu. Spotkanie rozpoczęło się niejako od początku, co zwiastowało znakomitą trzecią tercję. W obliczu tak zmiennego układu sił żadnego wyniku nie można było brać za pewnik…
W decydującym akcie na tafli toczył się wyrównany bój, a obie ekipy zaciekle walczyły o pełną pulę. Jedni i drudzy nie odpuszczali, szukając upragnionego gola. Ten padł po jedenastu minutach, wprawiając w ekstazę lokalną publikę.
Tyszanie odwdzięczyli się wówczas za prezent z pierwszej tercji, tym razem sami podarowując gola rywalom. Po błędzie i stracie guma trafiła do forcheckującego Michała Bernackiego. Ten, między bulikami, uderzył z pierwszego krążka, co zaskoczyło kompletnie Lewartowskiego i dało prowadzenie miejscowym. Ci jednak cieszyli się z niego raptem trzy minuty. Po kontrowersyjnym, zdaniem sosnowiczan, wznowieniu, Jan Jaroměřský potężnie uderzył z linii niebieskiej. Krążek zatrzepotał w siatce, a tablica wyników ponownie wskazywała remis.
Szala przechodziła dziś z ręki do ręki, ale ostateczne słowo należało do GKS-u. A konkretnie do Alana Łyszczarczyka, rozgrywającego w końcówce swoje „one-man show”. Najpierw, na minutę pięćdziesiąt trzy sekundy do końca, po nagraniu z lewego bulika posłał krążek w kierunku celu. Uczynił to tak mocno, że przełamał rękawice interweniującego Patrika Spěšnego, który wpuścił gumę do bramki. Z kolei na osiemnaście sekund przed syreną wicelider klasyfikacji najskuteczniejszych przypieczętował pełną pulę dla tyszan. Wykończył kontrę swojego zespołu, który przejął krążek od grającego z wycofanym bramkarzem rywala, ustalając wynik na 6:4.
Zagłębie Sosnowiec - GKS Tychy 4:6 (0:3, 3:0, 1:3)
0:1 Filip Komorski - Bartłomiej Jeziorski, Alan Łyszczarczyk (08:52 - odłożona kara),
0:2 Filip Komorski (11:05, 4/5),
0:3 Filip Komorski - Alan Łyszczarczyk (18:32, 5/4),
1:3 Dominik Nahunko - Riley Lindgren, Damian Tyczyński (21:17),
2:3 Riley Lindgren - Nikita Bucenko (29:31, 5/3),
3:3 Jakub Šaur - Michał Bernacki, Nikita Bucenko (37:40),
4:3 Michał Bernacki - Tomasz Kozłowski (50:47),
4:4 Jan Jaroměřský - Mateusz Gościński, Bartosz Ciura (53:51),
4:5 Alan Łyszczarczyk - Bartłomiej Jeziorski, Bartłomiej Pociecha (58:07),
4:6 Alan Łyszczarczyk - Bartłomiej Jeziorski, Bartłomiej Pociecha (59:42 - do pustej bramki).
Sędziowali: Rafał Noworyta, Bonifác Máhr-Stumpf (główni) - Bence Kövesi, Jacek Szutta (liniowi).
Minuty karne: 4-8.
Strzały: 32-31.
Widzów: 1400.
Zagłębie: P. Spěšný - R. Stadel, J. Šaur; R. Szturc, O. Valtola, P. Krężołek (2) - M. Charvát, W. Andrejkiw; A. Stojek, D. Tyczyński, D. Nahunko - M. Naróg, M. Kotlorz; R. Lindgren, N. Bucenko, A. Karasiński - O. Krawczyk; A. Menc, M. Bernacki, T. Kozłowski, K. Sikora.
Trener: Piotr Sarnik.
GKS Tychy: K. Lewartowski - B. Pociecha, O. Jaśkiewicz; A. Łyszczarczyk, F. Komorski (4), B. Jeziorski - J. Jaroměřský, B. Ciura; C. Mroczkowski, M. Ubowski, J. Tavi - M. Bryk, A. Nilsson; M. Gościński, W. Turkin (2), I. Korenczuk - O. Bizacki; J. Bukowski, J. Krzyżek, R. Galant (2), S. Marzec.
Trener: Pekka Tirkkonen
Komentarze
Lista komentarzy
hubal
ta fotka Bławę to coś tego czy przypadek ?
hubal
ooo , już znikła
dzidzio
Gorąca atmosfera na meczu a sędziowie to już tak dorzucili do pieca aż zrobiło się nie miło.
Oświęcimianin_23
Łyszczarczyk nic się nie zmienił, na każdym lodowisku paraduje jak [****] po zdobytym golu prowokując przy tym kibiców gospodarzy.