Kto uratuje polski hokej? Szaman czy reformator?

Po porażce reprezentacji w mistrzostwach świata grupy IB hokej czekają zmiany. Pierwszy odejdzie prezes.

Biało-czerwoni nie awansowali na zaplecze elity, mimo że byli faworytami turnieju w Krynicy-Zdroju. – Nie uważam, że to była klęska. Ogromny zawód, ale nie klęska. Gdybyśmy zajęli ostatnie miejsce, można by było mówić o klęsce. Różnimy się w ocenie sytuacji – przekonuje prezes PZHL Zdzisław Ingielewicz. – Pozostanie w trzeciej lidze z pewnością można nazwać klęską – nie ma złudzeń trzykrotny olimpijczyk Gabriel Samolej. – Obawiam się, żebyśmy nie zadomowili się w tej grupie na dłużej, bo spadła do niej Ukraina, która jest mocna i będzie chciała wrócić wyżej. Tymczasem nasz awans byłby bodźcem do poprawy wizerunku hokeja w Polsce – przekonuje były bramkarz kadry.

Dyscyplinę ratować mają nowi ludzie. 26 maja odbędą się wybory prezesa. Obecny w rozmowie z „PS" potwierdził, że w nich nie wystartuje. – Zdania nie zmienię. Nie będę kandydował, bo nie zamierzam przez kolejne cztery lata udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Poza tym to jedyny sposób, aby obnażyć miałkość wszystkich pomysłów ludzi rwących się do władzy. Nic bowiem za nimi nie stoi. Trzeba dopuścić szamanów do głosu i niech pokażą te cudowne recepty, żeby polskiej hokej przeskoczył dwa czy trzy poziomy. Zobaczmy, jak to będzie wyglądać w praktyce – kpi Ingielewicz. Kandydaci na prezesa mogą się zgłaszać do czwartku, ale niemal pewne jest, że nowym szefem związku zostanie ktoś z dwójki: Piotr Hałasik (biznesmen z Sosnowca) lub Jacek Chadziński (były sędzia hokejowy). Faworytem jest ten pierwszy, bo ma mocne poparcie klubów.

– Chcę sprawić, aby wróciły czasy, gdy hokej był po piłce nożnej dyscypliną numer dwa w naszym kraju – deklaruje Hałasik, który w swoim programie ma cztery główne punkty: odbudować prestiż reprezentacji, zorganizować zawodową ligę, inwestować w szkolenie młodzieży i otoczyć się fachowcami. – Podobały mi się te propozycje. Zresztą, gorzej niż teraz już być nie może – ocenia Samolej.

Nowy zarząd zdecyduje, czy na stanowisku pozostanie dotychczasowy trener Wiktor Pysz. Szkoleniowiec jeszcze nie podjął decyzji, czy w ogóle chce nadal pracować z kadrą. Wiele osób przekonuje, że reprezentację powinien prowadzić fachowiec z zagranicy, choć poprzedni obcokrajowcy też wiele nie zdziałali. Poza tym w obecnej sytuacji trudno o znalezienie pieniędzy na pensję dla uznanego trenera. – Związek ma dodatnie wyniki finansowe, pozostaje kwestia podziału środków. Jeśli ktoś będzie chciał przełożyć pieniądze z jednej szuflady do drugiej, proszę bardzo. Jednak słyszę od rwących się do władzy, że problem pieniędzy w ogóle nie będzie istniał, bo te leżą na ulicy – ironizuje Ingielewicz.

>> Będą dymisje w reprezentacji Polski?

Najpierw sponsor, potem szkolenie

Nie brakuje jednak głosów, że naszej kadrze nie pomoże nawet najlepszy trener z Kanady czy USA. – Skład mamy, jaki mamy i trener nie ma z czego wybierać. Czas niektórych zawodników już się kończy. Starsza generacja jest wypalona, trzeba postawić na młodych. Tyle że wśród nich nie mamy zbyt wielu utalentowanych hokeistów – przyznaje Samolej. – Polski hokej ma wiele bolączek, ale największą jest brak sponsora generalnego PLH. Pozyskanie go pozwoliłoby normalnie funkcjonować klubom, a co za tym idzie, wydawano by w nich więcej pieniędzy na szkolenie – przekonuje zawodnik, który rozegrał ponad sto spotkań w reprezentacji.

ŁUKASZ MORDARSKI - Przegląd Sportowy