Wara od podium
Hokeiści i trenerzy mogą być usatysfakcjonowani postawą i miejsce w mistrzostwach świata Dywizji IA w Krakowie.
Gdyby polscy hokeiści awansowali do światowej elity - a niewiele brakowało - mielibyśmy skrzywiony obraz tej dyscypliny. Ten świąteczny blichtr z okazji mistrzostw świata w Krakowie przysłonił oczy kibicom (wcale się nie dziwię) oraz naszym drogim działaczom (tym się dziwię). W efekcie przez kilka dni nikt realnie nie oceniał sytuacji i mówiono tylko o awansie. Nawet skłócone towarzystwo działaczy na kilka godzin przestało się boczyć na siebie i zaczęło mówić jednym, ludzkim głosem. Przecież ujadanie słyszeliśmy przez cały sezon ligowy.
Jakież było moje zdziwienie, gdy do dekoracji po brązowe medale oprócz zawodników oraz sztabu szkoleniowego ustawił się wężyk naszych drogich i zasłużonych działaczy. W końcu nikt inny, tylko oni dbali o to, by sezon ligowy i międzynarodowy przebiegał bez żadnych zakłóceń. Podejmowali jedyne słuszne decyzje, które potem przekładały się na wyniki wszystkich reprezentacyjnych zespołów. Przecież oprócz seniorów mamy jeszcze młodsze zespoły otaczane szczególną troską, a praca z młodzieżą jest oczkiem w głowie sterników klubowych oraz związkowych. Zwłaszcza ci pierwsi - Kraków świeci przykładem - od lat mówią o potrzebie szkolenia. Mówią... Ale nie robią nic, albo prawie nic.
Wara od podium - krzyknąłem, gdy zobaczyłem działacza odbierającego medal, a potem dumnie paradującego z nim w kuluarach. Rywalizacja o awans oraz podium to zasługa hokeistów oraz wąskiego sztabu szkoleniowego. I słusznie, że autorzy tego sukcesu dystansują się od szaro-burej otoczki, jaka otacza na co dzień polski hokej. Pewnie zabrzmi to okrutnie, ale moim zdaniem dobrze się stało, że zakończyliśmy krakowski turniej na trzecim miejscu. W przeciwnym razie działacze opowiadaliby jeszcze bardziej niestworzone historie.
Jacek Płachta przed turniejem powtarzał do znudzenia, że liczy się drużyna. Miałem mu czasami za złe ciągłe powtarzanie tego sloganu. Okazało, że to był to ważny element gry, a hokeiści pokazali, że zaangażowaniem i walką można dużo zdziałać. Dysponując tymi cechami można z powodzeniem rywalizować z niedoścignionym - przynajmniej dla nas - Kazachstanem oraz innymi zespołami, posiadającymi nie tylko aspiracje, ale również potencjał sportowy. Że o zasobności kasy nie wspomnę. Chwała hokeistom oraz trenerom, zaś działaczy, których kłótnie mamy na porządku dziennym, po raz wtóry zachęcam do... pracy.
Autor: Włodzimierz Sowiński
Komentarze