Maciej Rompkowski: Nie będą nas bić
- Powrót do Gdańska to dla mnie spełnienie marzeń. Zrobię wszystko aby Stoczniowiec w Polskiej Hokej Lidze nie był chłopcem do bicia. Jest wielu wychowanków, którzy tak jak ja chcą wrócić do domu. Także mój brat Mateusz, który zdobył mistrzostwo Polski z Cracovią. Jeśli klub pozyska odpowiednie środki, będzie to możliwe - zapewnia napastnik Maciej Rompkowski, który ostatnio występował w Orliku Opole.
Rafał Sumowski: Witamy z powrotem w Gdańsku. Długo zastanawiał się pan nad powrotem do domu?
Chciałem wrócić od samego... wyjazdu w 2011 roku! Jak się dowiedziałem, że nie będzie drużyny w Gdańsku, trzeba było szukać innego klubu. Od dziecka chodziłem na mecze Stoczniowca i gra w gdańskim klubie to dla mnie spełnienie marzeń.
Szybko porozumiał się pan z działaczami MH Automatyki Stoczniowca 2014, gdy stało się jasne, że zagrają w Polskiej Hokej Lidze?
Prezesi dzwonili do mnie już wcześniej i sygnalizowali taką możliwość, a ja brałem to pod rozwagę. Gdy okazało się, że gdańszczanie wystartują w elicie, decyzję podjąłem szybko. Ustaliliśmy warunki kontraktu, nie zastanawiałem się długo. Wiem, że w I lidze chłopaki grali za darmo. Chwała działaczom za to, że znaleźli sponsorów i stworzyli takie warunki.
Szczerze - czy wierzył pan w powodzenie pomysłu reaktywacji gdańskiego hokeja w 2014 roku?
Tak, byłem optymistą, bo znam prezesów klubu jeszcze z czasów, gdy tylko grali amatorsko w hokeja, a nie zajmowali się prowadzeniem klubu. Wiedziałem, że to konkretni, uczciwi ludzie, którym na sercu leży dobro gdańskiego hokeja, a nie dorabianie się własnego majątku.
W 2013 roku świętował pan brązowy medal mistrzostw Polski i zdobycie krajowego pucharu z JKH GKS Jastrzębie. Później trafił pan do Orlika Opole, który nie należał do czołówki. Jak pan wspomina te ostatnie sezony?
W Jastrzębiu spędziłem fajne dwa lata. Mieliśmy fajny zespół z sukcesami. Później zmienił się trener i nie widział mnie w składzie. Przeniosłem się więc do Orlika, z którym z 2. miejsca awansowaliśmy do elity. Tam też nie byliśmy chłopcami do bicia, gdyż przynajmniej raz udało nam się pokonać każdą drużynę. To były fajne lata, ale cały czas odczuwałem tęsknotę za Gdańskiem.
Zaliczył pan także dwa sezony w Kanadzie w lidze juniorskiej Greater Metro Junior A Hockey League. Grał pan w Powassan Eagles w 2010 roku i w Sturgeon Falls Lumberjacks na przełomie 2011 i 2012 roku. Jak pan tam w ogóle trafił i co to panu dało? Czy to była rzeczywiście prawdziwa szkoła hokeja?
Trafiłem tam po otwartym campie zorganizowanym przez kanadyjskich szkoleniowców. Wpadłem im w oko, znaleźli dla mnie sponsora i załatwili formalności. Przez dwa sezony rozegrałem tam około 110 spotkań ligowych plus liczne spotkania turniejowe. To kwintesencja juniorskiego hokeja w Kanadzie, do którego przywiązuje się tam ogromną uwagę. Poziom rozgrywek był bardzo wysoki, ale z Sturgeon Falls Lumberjacks udało nam się je wygrać. o była szkoła życia. W Kanadzie hokej jest wszędzie - w sklepach, na billboardach... Mówi się o nim cały czas. Jeśli nie potrafisz w niego grać, ludzie się z ciebie śmieją. Nauczyłem się tam jak ważne jest by być charakternym i jak należy trenować - najważniejsza jest nie siłownia i mięśnie, a to co przyda mi się na lodzie.
Poprzedni sezon w PHL zakończył pan z dorobkiem 12 bramek i 18 asyst. W Gdańsku zawiesi pan sobie poprzeczkę wyżej?
Oczywiście, że tak. Mam być podstawowym zawodnikiem współtworzącym trzon zespołu. Razem z pozostałymi chłopakami szykowanymi do tych pozycji będziemy musieli to unieść. Chcemy być równorzędnym przeciwnikiem dla wszystkich w lidze i nie przynieść wstydu Gdańskowi. Inna sprawa, że każdy z nas cały czas dąży do samoudoskonalania. Wymagania wobec nas będą wysokie, ale nie mam zamiaru od nich uciekać.
Razem z panem z Opola do Gdańska wracają Kamil Dolny i Szymon Marzec. Fakt, że graliście razem w Orliku będzie waszym atutem czy tutaj i tak wszystko trzeba będzie wypracować od nowa?
Zobaczymy jak trener nas poustawia, tym bardziej, że wciąż nie poznaliśmy nazwiska nowego szkoleniowca. W Opolu z Szymonem grałem w jednej piątce. Jeśli tak będzie też w Gdańsku z pewnością wspólne doświadczenie będzie naszym atutem.
Pana starszy brat Mateusz także jest wychowankiem GKS Stoczniowca. Niedawno świętował mistrzostwo Polski z Cracovią. Kibice mają nadzieję, że i on niebawem wróci do Gdańska. Czy taki scenariusz jest możliwy?
Mam nadzieję. Mateusz jeszcze przez rok ma ważny kontrakt w Krakowie. Sam mówił mi jednak, że chciałby wrócić do Gdańska, do domu. Nie oszukujmy się, myślę że tu na drodze stoją jedynie kwestie finansowe. Jeśli tylko klub będzie w stanie zapewnić mu odpowiednie warunki, jego powrót wydaje się formalnością. W ogóle Stoczniowiec 2014 jest w tej fajnej sytuacji, że po Polsce rozsianych jest wielu wychowanków gdańskiej szkoły hokeja, w tym obecni reprezentanci Polski. Myślę, że chyba każdy z nich marzy o tym, by znów tu zagrać. Trzeba znaleźć pieniądze, by umożliwić im powrót do domu.
Kiedy zaczynacie treningi i jakie cele stawia pan sobie na nadchodzący sezon?
W maju zaczynamy "na sucho", a w sierpniu wyjdziemy na lód. Zdrowotnie wszystko u mnie w porządku, więc w pierwszej kolejności chcę, aby ten sezon był bardziej udany niż poprzedni. Konkretne cele wyklarują się w trakcie rozgrywek. Na pewno z kolegami zrobię wszystko, by nasz zespół, choć jest beniaminkiem, nie był dla nikogo chłopcami do bicia.
Rafał Sumowski - trojmiasto.pl
Komentarze