Bednarski: To dla nas bardzo udany sezon
GKS Tychy po raz czwarty sięgnął po mistrzowską koronę. Po raz pierwszy w swojej historii uczynił to drugi raz z rzędu. – Wiele razy słyszeliśmy, że jesteśmy zatruci srebrem, używano wobec nas szyderczego określenia „wiecznie drugi GKS”. To już czas przeszły – powiedział nam Grzegorz Bednarski, prezes spółki Tyski Sport.
HOKEJ.NET: – Wygrywacie z Cracovią 2:1 i świętujecie drugie z rzędu mistrzostwo Polski. Co Pan czuje w takim momencie?
Grzegorz Bednarski, prezes spółki Tyski Sport: – Po pierwsze czuję ulgę, że ta rywalizacja się skończyła. Po drugie niesamowitą satysfakcję, że w końcu udało się przełamać to krakowskie fatum. Siódmy finał z „Pasami” okazał się tym szczęśliwym. Zwycięstwo i feta na terenie rywala to coś wspaniałego.
Nie da się ukryć, że Wasza droga do play-off była bardzo wyboista. Dwadzieścia spotkań, w tym dwa które kończyły się po kilku dogrywkach.
– Przeżywałem to tak samo, jak chłopaki w boksie. Może nawet i bardziej (śmiech).
Cóż, ten play-off był dla nas wyjątkowo trudny, w każdym meczu mieliśmy praktycznie pod górkę, ale jako drużyna pokazaliśmy charakter, udowodniliśmy wszystkim, że do najważniejszej fazy sezonu jesteśmy świetnie przygotowani pod względem motorycznym i mówiąc kolokwialnie – nie spuchniemy. Ciężkie treningi zaprocentowały i myślę, że gdyby w decydującym starciu doszło do kilku dogrywek, to byśmy je wygrali.
Można powiedzieć, że był to dla Was udany sezon. Zdobycie mistrzostwa i Superpucharu Polski, historyczne zwycięstwo w Hokejowej Lidze Mistrzów. Pewien niedosyt pozostaje po Pucharze Polski, który odbył się na waszym lodzie.
– Zgadza się. Przed sezonem, gdy z trenerem ustalaliśmy cele jakie osiągnąć ma drużyna, to jako główne podaliśmy obronę mistrzowskiego tytułu i pierwsze punkty w CHL. Cały sztab szkoleniowy doskonale wiedział, że rozliczać go będziemy nie po sezonie zasadniczym, ale po zakończeniu fazy play-off.
Jak się okazało, złoty medal można zdobyć startując z drugiego miejsca. Na statystyczne podsumowanie poszczególnych formacji i zawodników przyjdzie jeszcze czas. Na razie ograniczę się do tego, że był to dla nas udany sezon. Obrona tytułu mistrzowskiego, pierwsze punkty w elitarnych rozgrywkach Hokejowej Ligi Mistrzów. Piszemy wspaniałą historię.
W tej historii słowo Cracovia nie będzie miało już pejoratywnego wydźwięku?
– Śledziliśmy rywalizacje „Pasów” z Tauronem KH GKS-em Katowice z duszą na ramieniu. Niemniej wiedzieliśmy, że jeśli chcemy zdobyć tytuł mistrzowski, to będziemy musieli czterokrotnie wygrać z jednym lub drugim zespołem. Owszem krakowska klątwa ciążyła na nas. Celowo użyłem słowa ciążyła.
Wiele razy słyszeliśmy, że jesteśmy zatruci srebrem, używano wobec nas szyderczego określenia „wiecznie drugi GKS”. To już czas przeszły. GKS Tychy obronił tytuł mistrzowski.
Ze spekulacji prasowych wynikało, że profesor Janusz Filipiak obiecał swoim zawodnikom gigantyczną premię za mistrzostwo wynoszącą milion złotych. Hokeiści GKS-u Tychy też zostaną wynagrodzeni przez swój zarząd?
– Przed rozpoczęciem fazy play-off odbyliśmy z zawodnikami spotkanie, na którym ustaliliśmy zasady organizacyjno-finansowe. Premia zostanie im wypłacona, ale nie będziemy zdradzać jej wysokości. To są nasze wewnętrzne sprawy, które nie powinny wychodzić z szatni.
To, co było w Las Vegas, zostaje w Las Vegas.
– Dokładnie tak (śmiech).
Skoro rozmawiamy o spekulacjach, to zapytam o dalsze losy trenera Andreja Husaua. Wiadomo, że ma on ważny kontrakt, ale podobnie jak przed rokiem na brak ofert nie narzeka.
– Umowa obowiązuje do końca sezonu 2019/2020 i może zostać przedłużona o kolejne dwanaście miesięcy. Niemniej przed każdym sezonem warto usiąść i szczerze porozmawiać. Wiem, że nasz szkoleniowiec miał kilka propozycji, więc na pewno musimy się spotkać i pochylić się nad tym tematem.
W sporcie obowiązuje jednak zasada, że mistrzowskiego składu się nie zmienia. Dlatego nie warto wyważać otwartych drzwi.
Zachowaliście się pragmatycznie, bo z czołowymi zawodnikami podpisaliście długoterminowe kontrakty. Mam tu na myśli choćby Bartłomieja Pociechę i Filipa Komorskiego.
– Długo z Wojtkiem Matczakiem zastanawialiśmy się, czy postąpiliśmy dobrze, podpisując dwuletnie kontrakty. Myślę, że była to dobra decyzja, bo dłuższa umowa buduje więź pomiędzy zawodnikiem a klubem.
Skoro już wybiegamy w przyszłość to wiemy, że w przyszłym sezonie nie będzie limitu obcokrajowców. GKS Tychy również popierał takie rozwiązanie.
– Rozmawiając na spotkaniu z władzami Polskiego Związku Hokeja na Lodzie mówiliśmy, że takie rozwiązanie będzie miało sens wyłącznie wtedy, gdy stworzymy sensowny i solidny system szkolenia młodzieży.
Musimy pamiętać o tym, że mamy dziurę pokoleniową, którą szacujemy na 10-15 lat. Ten czas należy przeznaczyć na odbudowę szkolenia wedle wspólnej metodyki, spójnych zasad, które nie będą zmieniane co sezon, ale ustalone w perspektywie długofalowej. Kolejne spotkanie z władzami związku odbędzie się w maju i na pewno ten temat poruszymy.
Poza tym trzeba sobie zdawać sprawę też z tego, że brakuje nam polskich zawodników, którzy poziomem pasują do Polskiej Hokej Ligi. Uważam, że najnowsze rozwiązania wcale nie zabiją polskiego hokeja, jak twierdzą niektórzy eksperci.
Mamy w swoim składzie pięciu wychowanków, którzy regularnie grają. Poza tym w Tychach cały czas pracuje się z młodzieżą, a w seniorskim zespole zawsze zachowywaliśmy balans między polskimi zawodnikami, stanowiącymi trzon drużyny, a obcokrajowcami. W przyszłym sezonie będzie podobnie. Nie podejmiemy nierozsądnych decyzji i nie zakontraktujemy trzech zagranicznych piątek.
Czyli nie zgadza się pan z postulatami poruszonymi przez olimpijczyków?
– Nie zgadzam się z ich retoryką, a tym bardziej z takimi twierdzeniami, że przekazujemy zagranicznym zawodnikom pieniądze pod stołem. To skandaliczne słowa. Przypomnę, że GKS Tychy dysponuje publicznymi środkami finansowymi i rozliczamy się z każdej złotówki do drugiego miejsca po przecinku. Takie stwierdzenia rzucane przez osoby chcące uchodzić za ekspertów są absolutnie krzywdzące. Nie zgadzam się z nimi i przeciwko takiej retoryce będę stanowczo protestował.
Olimpijczycy mówią, co jest złe, co jest niedobre, ale co oferują w zamian? Ich słowa to krytyka, dla samej krytyki. To mija się z celem. Jeśli ktoś nie zgadza się z czyimś pomysłem, niech od razu zaprezentuje swój. Niestety ja tego pomysłu nie doszukałem się w żadnej z tych wypowiedzi. Ogólnikowych tez było dużo, ale konkretów brak.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Komentarze