Komisarek: zagrać na olimpiadzie i zdobyć Puchar Stanleya
Nie ma już w lidze NHL Czerkawskiego i Oliwy, ale oprócz Wojtka Wolskiego jest jeszcze jeden gracz, któremu warto kibicować nie tylko dlatego, że świetnie mówi po polsku i czuje się Polakiem. Mike Komisarek, syn Romana i Katarzyny z Nowogardu (województwo zachodniopomorskie), to hokejowy twardziel, który zaliczył w NHL niemal 500 występów i jest obecnie asystentem kapitana w klubie 13-krotnego zdobywcy Pucharu Stanleya - Toronto Maple Leafs. Ekipa z Kanady zmierzyła się niedawno z NJ Devils i po wygranym 5:3 meczu Mike - mimo kilku szwów na podbródku - z ochotą odpowiedział na kilka pytań.
Urodziłeś się na Long Island, ale w swojej dotychczasowej profesjonalnej karierze miałeś okazję występować tylko w zespołach kanadyjskich. Nie ciągnie Cię do domu? A może jeszcze kiedyś zagrasz dla Islanders lub Rangers?
MK:Jeśli będą potrzebowali obrońcy to czemu nie (śmiech)? Pochodzę z West Islip, dlatego kiedy dorastałem kibicowałem zarówno Rangers, jak i Islanders i do dziś dnia darzę sympatią oba te kluby. Ale szczerze powiedziawszy w Kanadzie jest mi dobrze, bo panuje tam naprawdę świetny klimat do gry w hokeja - to przecież ich narodowy sport. Tu w Stanach bardziej liczy się baseball i football, ale tam wszyscy mają kręćka na punkcie hokeja. Taka atmosfera bardzo mi odpowiada, świetnie się tam czuje i na razie nigdzie się stamtąd nie ruszam.
W NHL grasz już od 10 lat, a wszystko zaczęło się od draftu 2001, kiedy to Montreal Canadiens wybrali Ciebie z nr. 7. W tym samym drafcie nr. 1 przypadł w udziale Ilji Kowalczukowi, który dziś zagrał przeciwko Tobie i obaj zaliczyliście w tym meczu po asyście. Możesz porównać Wasze kariery?
MK:Tak naprawdę to chyba nie da się tego porównać, bo przecież Ilia to napastnik i jego styl gry jest zupełnie inny. Strzela mnóstwo bramek i z pewnością jest jedną z gwiazd ligi. Moje zadania meczowe są zupełnie inne, bo zajmuję się “brudną robotą” i rzadko kiedy zdobywam punkty. W tym sezonie mam za to najwięcej zablokowanych strzałów i bodiczków w całej drużynie.
Mike i koledzy spisują się w tym sezonie rewelacyjnie. W środę pokonali Diabły 5:3 w New Jersey. |
MK:
W NHL zadebiutowałeś w sezonie 2002-03. Występowałeś wtedy zarówno w Montreal Canadiens, jak i Hamilton Bulldogs, którzy grają w niższej lidze AHL. W obu tych ekipach Twoim kolegą w drużynie był wtedy o 10 lat od Ciebie starszy Mariusz Czerkawski. Jak go wspominasz?
MK:
Mike spędził w NHL już 9 sezonów i ma na koncie niemal 500 meczów. |
MK:
Tym trenerem był wtedy Claude Juliene, z którym łączy Cię wiele wspólnego, bo to on postawił na Ciebie w Montrealu, a kilka lat potem powołał na mecz All-Stars. Jak przyjąłeś fakt, że w ubiegłym roku zdobył Puchar Stanleya z Bostonem?
MK:
Ale w tym roku idzie im jak po grudzie, natomiast Wy spisujecie się rewelacyjnie. Jaka jest Wasza recepta na sukces i na co Was stać w tym roku?
MK:
Po wygranym meczu Mike chętnie pozował do zdjęć z Polakami z Clifton: Józefem Dewerą oraz Eugeniuszem Myśliwcem (z prawej). |
MK:
Skoro już mowa o wieku, tp w styczniu skończysz 30 lat. Czego Tobie życzyć z tej okazji?
MK:
rozmawiał: Tomek Moczerniuk
zdjęcia:
Komentarze