Druga runda PHL oczami ojca i syna
- Polska Liga to w sporej części taki misz-masz. Tutaj każdy może z każdym wygrać i przegrać. A to wcale nie świadczy o tym, że te drużyny są wyrównane - podsumowuje drugą rundę zmagań w Polskiej Hokej Lidze Andrzej Tkacz, były hokeista, bramkarz reprezentacji Polski, a także olimpjczyk z Sapporo i Innsbrucku, a obecnie trener. Przeglądu ostatnich wydarzeń z krajowych lodowisk dokonał również jego syn - Wojciech, olimpijczyk z Albertville.
Po niespełna dwóch miesiącach zmagań liderem tabeli Polskiej Hokej Ligi jest drużyna 1928 KTH Krynicy, nad którą de facto wisi groźba niemal całkowitego rozkładu. Okazuje się jednak, że w drugiej rundzie rozgrywek to nie "Dream Team" z uzdrowiska był najskuteczniejszy. W tej części sezonu zasadniczego lepszy wynik od kryniczan, którzy przegrali tylko dwa spotkania, osiągnęli hokeiści Comarch Cracovii (siedem wygranych i jedna porażka).
- Wydawało się, że z roku na rok ta drużyna jest słabsza, a jednak jakoś sobie radzi. Klub z Krakowa ma szczęście do zawodników zagranicznych, grających na przyzwoitym poziomie. O reszcie obcokrajowców w polskiej lidze wolę lepiej nie mówić. To jest wyrzucanie pieniędzy w błoto... - twierdzi Andrzej Tkacz. - Wystarczy spojrzeć na tabelę strzelców...
- ...pierwszych siedmiu to Polacy. Również chciałbym na to zwrócić uwagę - dodaje Wojciech Tkacz. - W dodatku nie świadczy to, że nagle to nasi zawodnicy zaimponowali taką formą. Wręcz odwrotnie, świadczy to o słabości obcokrajowców.
Wracając jednak do ostatnich występów krajowych drużyn...- Ekipa z Krynicy gra ostatnio równo, choć chłopcy nie wiedzą, czy mają grać, czy odejść z klubu. Wygrywają często i nie zawodzą, ale przed każdym kolejnym spotkaniem pojawiało się w nich pytanie, czy to już ostatni mecz w tym klubie, czy przedostatni? To nie są klimaty, aby rozwijać się jako sportowiec - dodaje były bramkarz reprezentacji Polski. - Przy takiej niepewności nie ma mowy o jakiejś przemyślanej pracy. Jest to nieprzyjemna sytuacja.
Pomimo kłopotów finansowych rozpadający się systematycznie "Dream Team" z Krynicy w drugiej rundzie sezonu w PHL na lodzie nie zawodził. Kryniczanie wygrali sześć z ośmiu meczów. Ulegli jedynie dość zaskakująco - Aksam Unii Oświęcim oraz Comarch Cracovii.
- Byłem kiedyś, niestety, w podobnej sytuacji. I to w dodatku nie z jedną drużyną, a z trzema, kiedy zawodnicy grali, a pieniędzy nie mieli. Dobra gra to była jedyna szansa. Zawodnicy nie chcieli bowiem dopuścić do sytuacji, w której ktoś powie im: "skoro gracie tak słabo, to za co chcecie pieniądze?" - dodaje Andrzej Tkacz. - Chodzi o to, aby odebrać komuś argument do niewypłacania pieniędzy.
Fot.hokej-bialystok.pl
- Widać po ostatnich meczach, że ta drużyna nie wygrywa już tak pewnie, jak to miało miejsce wcześniej - stwierdził natomiast Wojciech Tkacz. - Jest to oczywiście skutek zamieszania trwającego wokół tej drużyny i wiąże się z osłabieniami personalnymi. Trzeba więc powiedzieć wprost, że jest to drużyna słabsza, niż na początku sezonu. Mam jednak duży szacunek do tych chłopaków, bo wciąż profesjonalnie podchodzą do swoich obowiązków i wciąż zajmują pierwsze miejsce w tabeli.
Sześć zwycięstw w ośmiu meczach, to z kolei dorobek hokeistów GKS Tychy w drugiej rundzie rozgrywek Polskiej Hokej Ligi. Ekipa Jiriego Szejby poległa w starciach z Krynicą oraz Sanokiem i choć w pozostałych spotkaniach zdobyła komplet punktów to...
- Jest to drużyna, która wciąż gra nierówno. Wygrać może z każdym, ale też przegrywa czasem niespodziewanie. Zespół posiada spory potencjał, ale musi wyrobić w sobie tą regularność - powiedział Wojciech Tkacz, były hokeista m.in. klubów z Szwecji i Niemiec.
- Wcześniej mówiłem o obcokrajowcach, którzy kiedyś gdzieś grali, w NHL czy AHL, ale teraz mają już swoje lata. Tychy są dla mnie przykładem klubu, w którym robi się nieprzemyślane zakupy. Prawdą jest to, że w ostatnim czasie wygrywali sporą cześć meczów, ale wydaje mi się, że jest to efekt słabszej gry rywali - dodał z kolei 67-letni olimpijczyk z Sapporo i Innsbrucku.
Jedyną drużyną, która równie często wygrywała, jak i traciła punkty w drugiej rundzie, była ekipa HC GKS-u Katowice. W tym samym okresie częściej z lodu jako pokonane schodziły trzy inne zespoły: Aksam Unia Oświęcim, Ciarko PBS Bank Sanok oraz JKH GKS Jastrzębie.
- Największym rozczarowaniem początku sezonu jest drużyna z Jastrzębia. W ostatnich sezonach klub pracował wzorcowo, zdobywał coraz wyższe miejsca. Nic wielkiego się tam nie zmieniło, wciąż jest stabilny sponsor i dobra organizacja, ale obcokrajowcy nie spełniają już oczekiwań i to jest przyczyną słabszych wyników tej drużyny - twierdzi Wojciech Tkacz.
- Polska Liga to w sporej części taki misz-masz. Tutaj każdy może z każdym wygrać i przegrać. A to wcale nie świadczy o tym, że te drużyny są wyrównane - mówi były bramkarz reprezentacji Polski. - Nie widać stabilizacji formy w poszczególnych drużynach. Najlepszym przykładem może być zespół z Sanoka. Na początku wydawało się, że gra równo, dobrze. Później często notował wpadki. To samo tyczy się Jastrzębia, Tychów. Wyniki osiągane przez JKH GKS są przyczynom zwolnień. Prawda jest jednak taka, że zanim się kogoś zatrudni trzeba jeszcze przemyśleć z kim się podpisuje ten kontrakt. Katowice natomiast zaczęły wygrywać, ale niedawno miały przecież jeszcze kłopoty z Nowym Targiem i Polonią Bytom.
Wspomniane dwie ostatnie drużyny w drugiej części sezonu zasadniczego przegrywały najczęściej, ale...
- Podhale zaczyna się pomału zabierać za faworytów. Ich gra jest coraz lepsza i to widać. Nabierają doświadczenia i siły - powiedział Andrzej Tkacz. - Polonia to z kolei zupełnie inny rozdział. Hokeiści z Bytomia grają na miarę możliwości personalnych i finansowych. Przykład tego klubu pokazuje, że pieniądz musi być, aby osiągać dobre wyniki.
- Bardzo dobrze, że w polskiej lidze jest taka drużyna, jak Podhale. To w sporej części młodzi chłopcy, którzy potrzebują jeszcze czasu, ale jeśli w Nowym Targu będzie cierpliwość, to Podhale ma szanse wrócić do swoich najlepszych lat - stwierdził natomiast 44-letni Wojciech Tkacz. - Co do Polonii, niestety, tę drużynę ogranicza budżet. Część zawodników reprezentujących zespół z Bytomia do niedawna grało w pierwszej lidze. Różnica pomiędzy zapleczem, a Polską Hokej Ligą jest widoczna.
Komentarze